Kierownik Pracowni Historii Nauk Ścisłych w Instytucie Historii Nauki im. Ludwika i Aleksandra Birkenmajerów Polskiej Akademii Nauk. Zainteresowania badawcze: historia astronomii; astronomia starożytna; astronomia w XVI i XVII wieku; metody obserwacji astronomicznych; obserwacje a teoria; instrumenty astronomiczne; teorie ruchu Księżyca; historia nauki a historia kultury; nauki przyrodnicze versus nauki humanistyczne; popularyzacja nauki; edytorstwo źródeł do dziejów nauki.
Mikołaj Kopernik wcale nie był pierwszym, który zaproponował heliocentryczny model Wszechświata. Wiemy chociażby o Arystarchu z Samos, który taki pomysł przedstawił już w III w. p.n.e. Siła Kopernika tkwiła w argumentacji. – Hipoteza Arystarcha z Samos była bardzo ogólnym sformułowaniem, nie stał za nią żaden aparat matematyczny – mówi w Radiu Naukowym prof. Jarosław Włodarczyk z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk. – Kopernik znał informacje o modelu heliocentrycznym z różnych lektur, wiedział o istnieniu Arystarcha. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli mamy zaakceptować tę koncepcję, to należy ją rozwinąć do poziomu modeli matematycznych, jakie znajdujemy u Ptolemeusza. I Kopernik, koniec końców, to zrobił – dodaje.
Prof. Włodarczyk wspomina Ptolemeusza, bo geocentryczny model ruchu planet właśnie tego greckiego matematyka dominował przez stulecia. Na tyle długo, że czuć było potrzebę odnowienia. – W astronomii tamtej epoki, właściwie od końca XV wieku, jest olbrzymie napięcie, potrzeba jakiegoś odświeżenia astronomii geocentrycznej. Kopernik jest postrzegany jako taki potencjalny odnowiciel, jako niezwykle kompetentny astronom – mówi prof. Włodarczyk.
Jak wiadomo, Mikołaj Kopernik decyduje się na druk swojego De revolutionibus… pod wpływem wizyty Jerzego Joachima Retyka. Ale – co ciekawe – tuż przed wyprawą Retyka również Watykan namawia Kopernika, żeby zdecydował się na publikację. – Do tego stopnia, że nawet oferowana jest Mikołajowi Kopernikowi pomoc, jeżeli przyśle swój rękopis do Rzymu – opowiada prof. Włodarczyk. Jeden z kardynałów zaoferował się, że na własny koszt przepisze rękopis, odeśle oryginał autorowi, a treść skieruje do druku. Kopernik na ten pomysł wtedy nie przystał.
Skoro nawet Rzym namawia Kopernika na publikację, to skąd przekonanie o lęku tego astronoma? Czy i czego się bał? Z kim korespondował, kim się inspirował? Kiedy i gdzie nastąpił moment eureki? O tym wszystkim rozmawiamy w pierwszym odcinku Radia Naukowego w 2023 roku – roku 550-lecia urodzin Mikołaja Kopernika. Bardzo polecam!
Link do wydania O obrotach… z 1854 roku, który cytuję w rozmowie:
https://polona.pl/item/nicolai-copernici-torunensis-de-revolutionibus-orbium-coelestium-libri-sex-accedit-g,OTgwNzgxMjE/
TRANSKRYPCJA
INTRO
Jarosław Włodarczyk: W astronomii tamtej epoki, właściwie od końca XV w. jest takie olbrzymie napięcie, taka potrzebna jakiegoś odświeżenia przynajmniej astronomii geocentrycznej…
Karolina Głowacka: W takich to warunkach intelektualnego napięcia dorasta i kształci się pewien syn toruńskiego kupca, który po latach stanie się gigantem astronomii. Co sprawiło, że Mikołaj Kopernik ośmielił się wstrzymać Słońce i ruszyć Ziemię. I co ważniejsze, jak udało mu się to rewolucyjne twierdzenie udowodnić? Nazywam się Karolina Głowacka, a odcinek, który słuchacie powstał w studio Radia Naukowego, które mogłam urządzić dzięki finansowaniu z patronite.pl/radionaukowe. Bardzo dziękuję! Zaczynamy odcinek numer 128…
***
K.G.: Studio Radia Naukowego odwiedził pan profesor Jarosław Włodarczyk. Dzień dobry, panie profesorze.
J.W.: Dzień dobry.
K.G.: Z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, redaktor naczelny „Studia Copernicana”. To pierwszy odcinek Radia Naukowego w 2023 roku i bardzo mi zależało, żeby był to odcinek właśnie o Koperniku, bo wkraczamy w jego rok. Panie profesorze, najtrudniejsze na początek. Czy my wiemy, kiedy Kopernik wykrzyknął albo wymruczał, albo pomyślał: „Eureka! Wiem, że to Ziemia krąży wokół Słońca. I co ważniejsze, wiem, jak to udowodnić”?
J.W.: Nie wiemy. I tutaj istnieje kilka hipotez, wszystkie są bardzo, bardzo mocno poszlakowe. Co więcej, nie wiemy nawet, kiedy Mikołaj Kopernik zaczął interesować się astronomią. Pierwsze ślady jego zainteresowań wiążą się z rozpoczęciem studiów na Akademii Krakowskiej. Kiedy się immatrykulował w 1491 roku, to zaraz kupił tablice alfonsyńskie – takie najsłynniejsze tablice astronomiczne w całej ówczesnej Europie. Już drukowane, bo wcześniej były rozpowszechniane w rękopisach, które pozwalały obliczać położenie planet w dowolnym momencie w dowolnym miesiącu, roku, dniu. I Kopernik zaraz na początku studiów kupił te tablice, więc wygląda na to, że zainteresowania astronomiczne gdzieś pomiędzy opuszczeniem domu w Toruniu a zjawieniem się w Krakowie już rozkwitały. Ale skąd się wzięły? Nie umiemy odpowiedzieć.
K.G.: Astronomiczne czy astrologiczne? Czy wtedy tego zupełnie nie rozdzielano?
J.W.: Astronomia, astrologia i matematyka były wtedy w odniesieniu do ruchów ciał niebieskich używane zamiennie. Słowo „astrologia” pojawia się nawet w jednym miejscu w De revolutionibus w wersji łacińskiej właśnie jako synonim astronomii. Tak że pod tym względem oczywiście nie rozróżniano. Tyle tylko, że ci, którzy zajmowali się różnymi fragmentami tej wiedzy, oczywiście mieli różne kompetencje. Bo do astronomii, zwłaszcza astronomii matematycznej trzeba było umieć dobrze geometrię, trzeba było znać modele Klaudiusza Ptolemeusza stworzone przez niego w II wieku n.e. w Aleksandrii i przedstawione w takim opus magnum starożytnej astronomii – w Almageście. I bez tego nie można było na poważnie dyskutować o tym, jak zbudowany jest Kosmos.
Natomiast w przypadku astrologii wyglądało to troszkę inaczej, bo z jednej strony poważni astronomie, matematycy czy profesorowie np. Akademii Krakowskiej zajmowali się również astrologią, to był wręcz jeden z ich obowiązków, by publikować np. prognostyki astrologiczne na nadchodzące lata. I tutaj te kompetencje się nakładały czy pokrywały, natomiast astrologiem mógł być również ktoś, kto korzystał wyłącznie z tablic astronomicznych. Tablice astronomiczne to był zbiór tabel z liczbami oraz informacja, jakich algorytmów polegających na dodawaniu, odejmowaniu i mnożeniu używać, żeby można było właśnie na dowolny moment czasu policzyć położenie planety. I tego rodzaju tablic używali astrolodzy, ale również medycy w tamtych czasach. To pozwalało im przewidzieć, kiedy jakie lekarstwo zastosować. I tutaj nie trzeba było mieć szczególnych kompetencji. Trzeba było tylko wiedzieć, jak tymi tablicami się posługiwać.
K.G.: Takie gotowce trochę.
J.W.: Wymagające troszkę obliczeń, np. we wspomnianej już kilkukrotnie Akademii Krakowskiej był profesor Piotr Gaszowiec, który stworzył tzw. złote tablice i to była próba uproszczenia metod obliczeniowych tablic alfonsyńskich. Więc widać było, że to był taki bardzo powszechny biznes i wszelkie dodatkowe pomoce ułatwiające obliczenia astrologiczne były mile widziane.
K.G.: Tutaj kwestia astronomii i astrologii, a wracając do samego Kopernika i tego momentu czy może bardziej procesu eureki – uczy się w Krakowie, ale uczy się też, co chyba ważniejsze, we Włoszech. Czy to tam pojawiają się te pomysły, że może jednak wygląda ten świat inaczej, niż się nam od stuleci mówi?
J.W.: Korzenie tego na pewno były w Krakowie, tutaj należy się właściwie taka pochwała Akademii Krakowskiej. W momencie, kiedy Mikołaj Kopernik w niej studiuje, to już od kilkudziesięciu lat astronomia jest tam uprawiana na najwyższym poziomie. I to taka astronomia matematyczna dotycząca nie tylko filozofii przyrody mówiącej, że Wszechświat jest geocentryczny czy astrologii, ale również dyskusji na temat słuszności modeli Ptolemeusza. W czym rzecz? Otóż już od momentu, kiedy Klaudiusz Ptolemeusz przedstawił swoje modele ruchów planet wokół Ziemi, było z tym związanych sporo wątpliwości. Bo obowiązywała wówczas fizyka Arystotelesa, która dzieliła Kosmos na dwa obszary: podksiężycowy, gdzie funkcjonowała fizyka ziemska i nadksiężycowy zbudowany tylko z jednego pierwiastka – eteru, gdzie wszystko miało się kręcić ruchem jednostajnym wokół wspólnego środka. Klaudiusz Ptolemeusz, żeby dobrze opisać ruchy planet, odszedł od tego obrazu w tym sensie, że ruchy planet w jego modelu nie odbywały się wokół środka Kosmosu, tylko względem innego punktu. I w tym momencie pojawia się trwający do czasów Kopernika spór pomiędzy filozofami przyrody, którzy mówią: tak nie może być, bo obowiązuje fizyka Arystotelesa, i astronomami matematycznymi, którzy mówią: no dobrze, ale fizyka Arystotelesa nie daje nam odpowiednio dokładnych przewidywań położeń planet. Jeżeli chcecie je mieć z wystarczającą dokładnością, to Ptolemeusz ma rację.
I apogeum tej dyskusji właściwie przychodzi z końcem XV wieku, a więc wtedy, kiedy Mikołaj Kopernik trafia do Krakowa. I w tej dyskusji bardzo mocny udział biorą profesorowie Akademii Krakowskiej – Marcin Biem z Olkusza i Wojciech z Brudzewa. Oni z astronomami szkoły wiedeńskiej, głównie z Janem Regiomontanusem i Peurbachem wiodą spór na temat tego, jak Kosmos jest zbudowany, gdzie jest ten ośrodek ruchu, czy Ptolemeusz ma rację. Jesteśmy w radio i nie możemy tego pokazać, ale to chodzi o to, że jeżeli mają być współśrodkowe sfery skupione wokół Ziemi, to modele Ptolemeusza ten schemat troszkę rozwalają, rozpychają się. Wtedy trzeba dodawać jakieś niewspółśrodkowe sfery. Wygląda to nieładnie z punktu widzenia estetyki. I w związku z tym Kopernik trafia w środowisko, które zastanawia się, jaki model Kosmosu tak naprawdę jest słuszny i czy ten geocentryczny model Kosmosu Ptolemeusza, gdzie środek, wokół którego krążą planety, nie jest tam, gdzie powinien, czy nie powinno się go przynajmniej zmodyfikować, jeśli nie zmienić. Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o modelu Kosmosu, który obowiązuje ponad tysiąc lat, więc to jest gigantyczna historyczna zaszłość, coś, co wsiąkło w kulturę nie tylko naukową, ale wszelką inną. Ten geocentryczny Kosmos jest wdrukowany w psychikę człowieka średniowiecza czy renesansu. I myśl o tym, że trzeba go przynajmniej zmodyfikować, już jest sama w sobie bardzo rewolucyjna.
Czy Kopernik już w Krakowie zaczyna myśleć o astronomii heliocentrycznej? Tego nie umiemy powiedzieć, ale na pewno zajmuje się astronomią, bo prowadzone są obserwacje różnego rodzaju zjawisk astronomicznych w czasach jego studiów. I co więcej, gdy Kopernik wyrusza, tak jak pani powiedziała, na swoje studia do Italii, do Bolonii, to tam od razu nawiązuje kontakt z Dominikiem Marią Novarą – najwybitniejszym ówczesnym bolońskim astronomem i astrologiem. I od razu Kopernik znowu zaczyna prowadzić obserwacje i jedna z tych obserwacji zaraz na początku studiów w Italii, obserwacja zakrycia gwiazdy Aldebaran w Byku przez Księżyc zostanie potem przez niego wykorzystana w De revolutionibus. A zatem można powiedzieć, że mamy do czynienia z młodym człowiekiem, wyedukowanym w Krakowie, który już zaczyna gromadzić materiał astronomiczny, w tym przypadku obserwacyjny do skonstruowania swojej własnej nowej astronomii. Czy ona już wtedy ma być heliocentryczna? Tego jeszcze nie wiemy.
K.G.: Ale był ktoś, kto powiedział: „To Słońce jest w centrum”, i to dawno, dawno temu – Arystarch z Samos, III wiek p.n.e. Dlaczego mu nie uwierzono? Dlaczego to przepadło?
J.W.: Z powodu dojmującego paradygmatu fizyki Arystotelesa. To znaczy, o Arystarchu z Samos wiedziano. Jak weźmie pani np. podręcznik astronomii Geminosa napisany w II wieku p.n.e., taki podręcznik dla dobrze wychowanych młodzieńców w Grecji i starożytnym Rzymie, żeby mieli pojęcie, w jakim świecie żyją, to tam jest wzmianka o tym, że są tacy, którzy mówią, że planety krążą wokół Słońca, ale to nie ma sensu, ponieważ fizyka Arystotelesa mówi co innego. Musimy też pamiętać, że ta hipoteza Arystarcha z Samos była bardzo ogólnym sformułowaniem, że istnieje możliwość wyjaśnienia zjawisk astronomicznych również poprzez ruch planet wokół Słońca. Natomiast nie stał za nią żaden aparat matematyczny.
K.G.: Czyli to była taka propozycja bardziej ideowa, filozoficzna niż opis matematyczny.
J.W.: Tak. I nie został rozwinięty chyba właśnie z tych powodów, że przyjmowano, że fizyka odrzuca to jako pomysł absurdalny. A potem pojawił się najpierw w II wieku p.n.e. Hipparch, a w II wieku n.e. w Aleksandrii Ptolemeusz, którzy stworzyli bardzo precyzyjne, geometryczne modele mówiące, że np. 2 stycznia 2023 roku Mars będzie się znajdował w tym miejscu na niebie. To było coś, co pozwalało zajmować się ruchami planet w sensie ścisłym. Tak że Kopernik znał informacje o modelu heliocentrycznym z różnych lektur, wiedział o istnieniu Arystarcha, te pomysły były potem przez Archimedesa wspominane. Kopernik był dość dobrze oczytany w tej literaturze, ale zdawał sobie sprawę, że to jest koncepcja – jeżeli ją zaakceptujemy, to należy ją rozwinąć do poziomu modeli matematycznych, jakie znajdujemy u Ptolemeusza. I Kopernik koniec końców to zrobił.
K.G.: Jeszcze zanim powiemy konkretnie o O obrotach…, bo to jest bardzo ciekawa konstrukcja tego dzieła, to jeszcze chciałabym porozmawiać o Koperniku jako o człowieku, który funkcjonuje wśród innych. No bo to nie jest tak, że on sobie siedzi i myśli, tylko on przecież ma znajomych, przyjaciół, nauczycieli. Czy wiemy, z kim on rozmawia, z kim koresponduje, co czyta, co go inspiruje? Jak się ta myśl w nim kształtuje?
J.W.: To zależy, o który okres życia pani pyta. Bo jeżeli mówimy o tym okresie formacyjnym, czyli powiedzmy, do powrotu ze studiów w Italii do Fromborka, no to Kopernik obraca się w bardzo różnych środowiskach. Mówiliśmy już o środowisku Akademii Krakowskiej. Jest silne środowisko w Italii – wspomniany Dominik Maria Novara. Kopernik odwiedza Rzym, to jest 1500 rok, a więc bardzo okrągła rocznica i wiemy, że tam prowadzi obserwacje astronomiczne. Kopernik kupuje książki, uczy się języków, m.in. w czasie studiów w Italii szlifuje swoją grekę, co potem pozwoli mu przeczytać Almagest Ptolemeusza w oryginale, gdy zostanie wydrukowany w Wenecji w 1516 roku. Ale znajomość greki posłuży mu również do wykonania swojej pierwszej publikacji naukowej, bo wciąż niewiele osób pamięta, że Mikołaj Kopernik zadebiutował książką, która była książką ściśle literacką. To były Listy obyczajowe, sielskie i miłosne Teofila Symokatty – takiego bizantyjskiego pisarza, moralisty. I Mikołaj Kopernik przetłumaczył z greki te listy, czasami bardzo frywolne, na łacinę, i podarował to swojemu wujowi Łukaszowi Watzenrode, któremu zawdzięczał karierę kanonika warmińskiego. Karierę w sensie takim, że to była pozycja zapewniająca mu spokój, jeśli chodzi o finanse życia do końca jego lat.
K.G.: A czy ten wuj nie był przypadkiem biskupem?
J.W.: Tak, był biskupem.
K.G.: I frywolne wiersze biskupowi?
J.W.: Dlaczego nie. Biskupi w tamtych czasach miewali dzieci, to nie było nic niezwykłego, choć gdy pojawiła się reformacja, to Kościół zaczął zwierać szyki. Ale wspominam o tych Listach… Teofila Symokatty również dlatego, że przedmowę do nich napisał kolega Mikołaja Kopernika z Krakowa – Korwin, który w tym wstępie wspomina – to jest 1509 rok – o tym, że autor tego przekładu śledzi ruchy ciał niebieskich i w niezwykły sposób próbuje je opisać. To jest pierwsze bardzo enigmatyczne i niejasne źródło pisane, które wskazuje nam, że Kopernik już jest postrzegany jako konstruktor jakiejś nowej astronomii.
K.G.: To jest 1509 rok, a przypomnijmy, że on wydaje swoje O obrotach… w roku śmierci – 1543. Więc pół życia mu to zajmuje.
J.W.: Zajmuje mu to pół życia, ale jeżeli weźmiemy za punkt odniesienia właśnie ten 1509 rok, to następna data, która jest niezwykle ważna, to jest 1516 rok, bo wtedy mamy po raz pierwszy udokumentowane istnienie jego traktatu spisanego na szesnastu stronicach tzw. Commentariolus, czyli Komentarzyka. I jest to już pełny wykład astronomii heliocentrycznej. Co więcej, wykład, który jest spisany w ten sposób, że idzie dokładnie w kontrze z podstawowymi aksjomatami astronomii heliocentrycznej. Zanim pojawiło się wydanie astronomii Klaudiusza Ptolemeusza w greckim oryginale jako Almagest drukowany w Wenecji, to wcześniej właśnie wiedeńska szkoła astronomów – Peurbach i Regiomontanus zrobili w wersji łacińskiej tzw. skrót Almagestu. Wyjaśnili wszystkie podstawowe modele matematyczne, obserwacje, dodali troszkę tego, co do astronomii średniowiecznej wnieśli astronomowie islamu. I to był taki bardzo ważny podręcznik, który Kopernik znał. I tam w punktach zaczyna się wykład astronomii geocentrycznej. I pisząc ten swój Komentarzyk, Kopernik robi to samo – podaje aksjomaty astronomii heliocentrycznej, które są po prostu zaprzeczeniem tamtych aksjomatów. I to jest 1516 rok, przy czym to jest rok, w którym odnajdujemy informacje o Komentarzyku w spisie biblioteki Macieja z Miechowa – takiego historyka, profesora z Akademii Krakowskiej. A zatem ten Komentarzyk musiał powstać troszeczkę wcześniej – gdzieś między 1509 a 1516 rokiem.
K.G.: No to dlaczego dwie dekady później Kopernik ma takie opory przed wydaniem swojego O obrotach…? Tak to przynajmniej jest nam przedstawiane, że opory, że Kościół, że co z nim będzie, że zostanie potępiony itd., skoro w Komentarzyku napisał wprost?
J.W.: Komentarzyk jest rękopisem. Nie wiemy, ile egzemplarzy tego rękopisu zostało stworzonych, ale tego rodzaju balony próbne były wypuszczane po to, żeby rozesłać do różnych kolegów astronomów, różnych ośrodków astronomicznych i zobaczyć, co oni na to powiedzą. Nie znamy takiej bezpośredniej reakcji na Komentarzyk Mikołaja Kopernika. Ale istnieją ślady tego, że w tym okresie zaczyna on być znany jako astronom w Europie, ponieważ mamy dramatyczną potrzebę reformy kalendarza. Rzym wie, że kalendarz juliański już jest bardzo niedokładny, rozjeżdżają się daty kalendarza z porami roku już prawie o dziesięć dni. I sobór pracuje nad reformą kalendarza, rozsyłane są do różnych ośrodków astronomicznych, m.in. do Akademii Krakowskiej, prośby o pomysły, jak zreformować kalendarz. Chodzi tutaj przede wszystkim o ustalenie dokładnej długości roku słonecznego i pomysłu, jak mając tę długość roku słonecznego, wpasować się w ten kalendarz trzystusześćdziesięciopięciodniowy, który mamy plus ewentualnie dodatkowe dni. I Mikołaj Kopernik już we Fromborku, a więc nie jako uczeń, student czy profesor Akademii Krakowskiej, ale jako samodzielny byt naukowy również zostaje zaproszony, by przedstawić swój pomysł na reformy kalendarza. I co więcej, wiemy, że Kopernik swój pomysł na reformę kalendarza spisał i wysłał do Rzymu, ponieważ w archiwach watykańskich do dzisiaj istnieje spis astronomów, którzy odpowiedzieli na wezwanie soboru. Niestety ten tekst do dziś pozostaje zaginiony. Nie wiemy, czy gdzieś jeszcze w jakichś zakątkach archiwum np. watykańskiego istnieje, tylko nikt na niego nie zwrócił uwagi, czy po prostu przepadł. Ale widzimy, że to są lata naste XVI wieku i Mikołaj Kopernik jest już kojarzony z astronomią na poważnie.
K.G.: Ale wrócę do tego lęku.
J.W.: No więc właśnie, Mikołaj Kopernik ten lęk bardzo wyraźnie, choć w taki piękny i retoryczny sposób sformułował w liście dedykacyjnym do De revolutionibus skierowanym do ówcześnie panującego papieża.
K.G.: „Wiem ja dobrze, Ojcze Święty, iż skoro tylko niektórzy się dowiedzą, że ja w dziele mojem O obrotach ciał niebieskich przyznaję kuli ziemskiej pewne biegi, zaraz oni na mnie powstaną i potępią moje zdanie. (…) Wahałem się, czy mój wykład dotyczący jej biegu światu ogłosić”.
J.W.: Tak. Kopernik nawiązuje tutaj w taki retoryczny sposób do tradycji pitagorejskiej, gdzie matematycy ze szkoły Pitagorasa dzielili się swoimi odkryciami pomiędzy sobą, ale zazdrośnie strzegli i nie przedstawiali ich wszystkim. Przy czym on tutaj mówi wyłącznie o głupcach. To znaczy, mówi, że boi się, że głupcy, którzy nie są w stanie zrozumieć jego matematyki, będą mimo to się na ten temat wypowiadali. W końcu nawet pada tam taka fraza „dzieła matematyczne pisane są dla matematyków”. Innymi słowy, jeżeli nie masz odpowiedniego warsztatu, to nie wypowiadaj się na temat tego, czego nie rozumiesz. I to jest podstawowa obawa Mikołaja Kopernika. Czy ona wynika z jakichś wcześniejszych reakcji na temat np. Komentarzyka? Tego nie wiemy, bo nie mamy źródeł.
Ale takim uwalniającym Mikołaja Kopernika od tego lęku chyba jest niezwykle ważny epizod. Ponieważ mówimy o tym, jest on znany w Europie – otóż w 1540 roku, a więc na trzy lata przed śmiercią, na trzy lata przed wydrukiem jego dzieła w Wittenberdze na uniwersytecie pojawia się duże zainteresowanie jego astronomią. Młody profesor matematyki – Jerzy Joachim Retyk zostaje wysłany najpierw do Norymbergi, gdzie była pozostawiona spuścizna Regiomontanusa, tego wielkiego wiedeńskiego, a potem norymberskiego astronoma. Są tam bardzo kompetentni astronomowie i matematycy. I Retyk z Wittenbergi jedzie do nich, rozmawia tam z nimi. W Norymberdze jest też jedna z największych i najważniejszych oficyn wydawniczych Europy – Johannesa Petreiusa. I po rozmowach z tym ośrodkiem naukowym Retyk zostaje wysłany do Fromborka, żeby się dowiedzieć po pierwsze, co Mikołaj Kopernik tak naprawdę stworzył, a jeżeli to ma postać, którą można już wydrukować, to ma go namówić do tego, by się na to zdecydował.
K.G.: Czyli to jest komercyjna decyzja wydawcy? Żeby namawiać?
J.W.: Wspominałem już o tym – w astronomii tamtej epoki, właściwie od końca XV wieku jest takie olbrzymie napięcie, to znaczy, taka potrzeba przynajmniej jakiegoś odświeżenia astronomii geocentrycznej. Ktoś, kto cieszy się mianem kompetentnego astronoma, jest postrzegany jako możliwy odnowiciel astronomii i Kopernik tak jest widziany. Dodajmy, że tuż przed wyprawą Retyka również ośrodek rzymski namawia Mikołaja Kopernika do tego, by zdecydował się na publikację swojego dzieła.
K.G.: Ale uniwersytecki czy Watykan?
J.W.: Watykan. To jest środowisko związane z papieżem do tego stopnia, że Mikołajowi Kopernikowi oferowana jest nawet pomoc. To znaczy, że jeżeli przyśle swój rękopis do Rzymu, do kardynała Schönberga, to on na własny koszt przepisze ten rękopis i skieruje go do druku, odsyłając autograf Kopernikowi. Kopernik na ten pomysł wtedy jeszcze nie przystał, to było jeszcze przed wizytą Retyka, ale potem wydrukował ten zachęcający list kardynała jako drugą przedmowę do swojego De revolutionibus. Więc widzimy, że ten ostateczny moment, kiedy Kopernik daje się przekonać, jest jednak związany z wizytą Retyka. Trzeba tutaj wspomnieć również jego bliskiego przyjaciela biskupa chełmińskiego Tiedemanna Giesego, który wcześniej był też kanonikiem warmińskim i spędził kawał życia razem z Kopernikiem na Warmii, a potem został biskupem chełmińskim i miał swój zamek biskupi w Lubawie. I latem 1540 roku, kiedy Retyk zjawia się we Fromborku, on i Kopernik zostają przyjęci w Lubawie przez Giesego. Z relacji Retyka i ze wzmianki Kopernika wynika, że tego lata ci dwaj panowie, czyli biskup Giese i młody matematyk z Wittenbergi Retyk tak mocno popracowali nad Mikołajem Kopernikiem, że wreszcie zapadła decyzja o opublikowaniu De revolutionibus. Ale co jeszcze jest ciekawe z punktu widzenia upowszechniania astronomii heliocentrycznej, wtedy również Retyk dostał pozwolenie od Kopernika na napisanie niedużej książeczki o jego astronomii – to jest tzw. Relacja pierwsza, Narratio prima.
K.G.: Popularnonaukowej?
J.W.: Tak. Została ona wydana w Gdańsku w 1541 roku. Możemy zapytać, dlaczego De revolutionibus miałoby trafić do Norymbergi, a nie do Gdańska. Otóż w Gdańsku istniała już pewna tradycja drukarstwa, ale dzieła matematyczne, takie jak Mikołaja Kopernika były upstrzone diagramami geometrycznymi plus mnóstwem liczb. I ten druk był niezwykle kosztowny, ponieważ ryciny trzeba było wykonywać oddzielnie, drzeworytniczo na drewnianych klockach i składać to z tekstem drukarskim. To było ponad możliwości oficyn wydawniczych Gdańska. Narratio prima Retyka nie zawiera ani jednej ilustracji. W dziele Kopernika tych ilustracji jest kilkaset. I żeby to wszystko potem się zwróciło, to musiało się ukazać w wydawnictwie, które miało sieć sprzedaży właściwie w całej Europie. I takim wydawnictwem było norymberskie wydawnictwo Petreius. Natomiast Narratio prima mogło się ukazać w Gdańsku i zostało wydrukowane. I co więcej, dwa lata później ukazało się w Bazylei jako drugie wydanie, więc paradoksalnie – i o tym też się nie pamięta – zanim astronomia heliocentryczna Mikołaja Kopernika trafiła do Europy poprzez jego dzieło De revolutionibus, czyli O obrotach…, już były dwa wydania Relacji pierwszej Retyka, które propagowały tę astronomię. Tak że to jest taka dosyć niezwykła historia w dziejach nauki.
K.G.: To dlaczego Kopernik ma te opory? Skoro dzieło Retyka jest, skoro sam Watykan go namawia do tego, żeby opublikować. No bo wie pan, w naszej uproszczonej wizji publiczności jest tak: Mikołaj Kopernik bał się Kościoła. Koniec kropka. No ale ten Kościół mu mówi: śmiało, drukuj.
J.W.: Nie, Kościół się w tej chwili do tego zupełnie nie miesza. W tym sensie, że Kościół jest zainteresowany reformą astronomii. Oczywiście, to, że Mikołaj Kopernik w sposób jednoznaczny deklaruje, że odkrył taką budowę świata, jaką stworzył Pan Bóg, jest olbrzymim wstrząsem. I Kopernik to expressis verbis wyraża w pierwszej księdze De revolutionibus. Ale musimy pamiętać, że w dalszym ciągu obowiązuje na uniwersytetach, w głowach wykształconych ludzi Europy fizyka Arystotelesa i taką emanacją podejścia do astronomii Kopernika jest anonimowy list, który się pojawia w De revolutionibus, dodany w oficynie Petreiusa bez wiedzy Mikołaja Kopernika. Dziś wiemy, że autorem tego listu był korektor, współpracownik Petreiusa – Andreas Osiander. I w tym anonimowym liście, który może wprowadzić w błąd czytelnika, i czytelnik może myśleć, że to są słowa autora, jest napisane to, co mówiono wcześniej o Arystarchu np. w podręczniku Geminosa w II wieku p.n.e. – wiemy, jak skonstruowany jest Wszechświat, obowiązuje fizyka Arystotelesa, a z drugiej strony chcemy, żeby jak najdokładniej móc przewidywać ruchy ciał niebieskich, mieć jak najlepszy kalendarz. Więc matematycy konstruują sobie tam z różnych patyczków i gumek jakieś tam mechanizmy, które pozwalają coraz lepiej obliczać ruchy planet, ale nie uważajmy tych mechanizmów za realne, za rzeczywiste.
K.G.: „Nie masz koniecznej potrzeby, aby owe założenia były prawdziwe. Owszem, mogą one nawet być najmniej od prawdy podobne, byleby tylko zgodność rachunków spostrzeżeniami wskazywały”. Czyli taka zabawa matematyczna.
J.W.: Cały czas obowiązuje taka dychotomia, że wy sobie tam robicie obliczenia, ale to nie jest rzeczywisty mechanizm świata, wbrew temu, co Kopernik deklaruje właśnie w pierwszej księdze – „Oto jak Pan Bóg stworzył świat”. Reakcja Kościoła na De revolutionibus, która w 1616 roku pojawi się już instytucjonalnie poprzez Świętą Inkwizycję, a w 1620 roku zostaną wydane instrukcje, w jaki sposób należy posługiwać się dziełem Kopernika, to już jest kolejne pokolenie, które zaczyna rozumieć, że astronomia heliocentryczna podważa zastaną konstrukcję Kosmosu, która jest utożsamiana również ze światem biblijnym. Pamiętamy, że Kopernik działa już w okresie reformacji. I jednym z elementów kontrreformacji Kościoła katolickiego jest niepozwolenie na swobodne interpretowanie Pisma Świętego. To jest to, co propaguje Luter, a na co nie chce się zgodzić Kościół Katolicki. I np. pojawia się już wtedy Galileusz, który mówi, że: kochani, czytajcie sobie Pismo Święte, no ale to wszystko jest jednak do pewnego stopnia alegoryczne. Natomiast nie mieszajcie się z Pismem Świętym do astronomii, do fizyki, do matematyki, bo to są inne metody, zupełnie inna rzeczywistość. Wtedy pojawia się właśnie zbiór instrukcji z 1620 roku, gdzie należy pewne rzeczy, jeżeli się chce czytać De revolutionibus Kopernika, wykreślić zupełnie. Np. to zdanie z pierwszej księgi, że „Tak oto Pan Bóg stworzył świat z planetami krążącymi wokół Słońca”, a wszędzie tam, gdzie Kopernik stwierdza coś wprost, że np. mamy rozdział o ruchu Ziemi, to należy to przekreślić i napisać, że to jest rozdział o hipotezie ruchu Ziemi. I niektórzy się do tego stosują, niektórzy się stosują w sposób złośliwy jak Galileusz, gdzie on wszystkie te nakazane poprawki wprowadził do swojego egzemplarza De revolutionibus, ale zrobił to tak cieniutką kreseczką, że i tak było widać dokładnie, co jest pod spodem. A zatem Kościół w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że jest tutaj propozycja, która nie pasuje do obowiązującego w Kościele katolickim światopoglądu, ale bezwładność tego to jest kilkadziesiąt lat.
K.G.: Mówimy o rozsławianiu się idei Kopernika, pan powiedział o Retyku, o jego Relacji pierwszej, ale też pojawiają się nowe tablice. Nowe tablice, pruskie, które są już zbudowane na podstawie Kopernika. Czy to jest jeden z elementów, który też bardzo rozprzestrzenił Kopernika?
J.W.: Tak. Jak opowiadaliśmy o tych zaginionych tekstach Kopernika, np. jego tekst o reformie kalendarza, to jeszcze jednym takim zaginionym tekstem przed publikacją De revolutionibus są tablice astronomiczne, które Kopernik na podstawie swojej astronomii skomponował i poprzez swojego przyjaciela w Krakowie chciał wydać w Wiedniu. Ten przyjaciel zaraz po tym, jak otrzymał ten rękopis, zmarł i nigdy te tablice nie ukazały się drukiem. I rękopis przepadł. A więc Kopernik już wtedy, zanim ogłosił swoje dzieło, chciał dać Europie tablice astronomiczne zbudowane właśnie na innej astronomii, bo rozumiał ten mechanizm. To znaczy, jak mamy do czynienia z astronomią, to ona jest po to, żeby być również użyteczna. Tak więc to jest pierwsza próba.
Gdy Petreius drukował De revolutionibus, to na stronie tytułowej umieścił taką reklamę, która mówi, że tutaj właśnie jest nowa astronomia, ruchy ciał, na tej podstawie można dokładnie obliczać ruchy planet, więc „kup, czytaj, używaj”. Dokładnie takie sformułowanie zamyka tę reklamę, co jest lekką przesadą, bo gdybyście państwo spróbowali na podstawie matematyki, astronomii Kopernika w De revolutionibus obliczyć położenie dowolnej planety np. na dzisiaj, to jest to dosyć pracochłonne. Trzeba skakać po całej książce, po różnych rozdziałach, robiłem to wielokrotnie i to wymaga czasu. A zatem potrzebne są tablice kopernikańskie zbudowane na jego astronomii. Tak było z Ptolemeuszem. Ptolemeusz i jego Almagest to było dzieło dla wybranych, dla tych, którzy znali matematykę na najwyższym poziomie, natomiast tablice alfonsyńskie co chwilę miały kolejne wydania i były powszechnie używanym dziełem właściwie jeszcze do początku XVII wieku pozwalającym po prostu na podstawie prymitywnych algorytmów obliczeniowych robić to, co było potrzebne dla astrologów. I tego zadania, stworzenia tablic astronomicznych, które będą konkurencją dla tablic alfonsyńskich, geocentrycznych podejmuje się troszkę starszy kolega Retyka na uniwersytecie w Wittenberdze – Erasmus Reinhold. Bierze tę zaawansowaną astronomię Kopernika i przetwarza właśnie w tablice pruskie, o których pani wspomniała. One się ukazują kilka lat po De revolutionibus i od razu zyskują bardzo dużą popularność w Europie. Wynika to przede wszystkim właśnie z tej takiej potrzeby odnowy astronomii. Oni tęsknią za tablicami, które będą dokładniejsze, lepsze. My dzisiaj potrafimy zweryfikować te marzenia i łatwo jest pokazać, że dokładność tablic pruskich, czyli kopernikańskich jest bardzo podobna do dokładności tablic alfonsyńskich, ponieważ sposób konstruowania tych modeli za pomocą geometrii był podobny. To, co było u Kopernika niezwykle ważne, to to, że ten ład heliocentryczny tłumaczył się sam z siebie, był teorią wewnętrznie spójną i wyjaśniał takie zjawiska jak ruchy planet, które kreślą pętlę w naturalny sposób.
K.G.: Nie wymagał jakichś takich dodatkowych kombinacji.
J.W.: Tak. Planety układały się wokół Słońca na swoich orbitach w naturalny sposób, np. w Kosmosie geocentrycznym Klaudiusza Ptolemeusza planety można było dowolnie przestawiać. To, że się przyjęło jakąś kolejność, że np. najbliżej nas jest Księżyc, potem Merkury, potem Wenus, potem Słońce, potem Mars to był taki pewien konsensus ustalony na podstawie różnego rodzaju miękkich założeń, natomiast równie dobrze można było zmienić kolejność, poprawić parametry i to by też działało, jeśli chodzi o obliczanie położenia planet. U Kopernika jest to niemożliwe. Kolejność planet wynika z okresów obiegu planet i tutaj nie ma żadnej dowolności. Natomiast dokładności przewidywań na podstawie astronomii Kopernika są porównywalne z astronomią geocentryczną, a mimo to tablice pruskie dosyć szybko stają się częściej używanymi tablicami astronomicznymi niż tablice alfonsyńskie. Potrzeba nowości. Nie są gorsze, wynikają z nowszych rozważań astronomicznych i one rzeczywiście przez pierwsze kilkadziesiąt lat znacznie bardziej upowszechniają astronomię Kopernika, ale w takiej wersji light, niż samo De revolutionibus.
K.G.: A zdaje się, że jest też publikacja skróconej wersji De revolutionibus, taka z tą pierwszą księgą, którą można przeczytać bez większego przygotowania matematycznego. Bo tam jeszcze nie ma tych wszystkich wykresów geometrycznych. Tam są zdania, które właśnie Kopernik opisuje, że najpierwszą, najwyższą ze wszystkich jest sfera gwiazd stałych, potem wymienia, że za tą sferą idzie najpierwsza z gwiazd ruchowych – Saturn, po nim Jowisz, potem Mars, czwarte z porządku miejsce zajmuje okrąg roczny, w którym, jak powiedzieliśmy, mieści się Ziemia itd., a w środku tego jest Słońce. To są zdania, które są do zrozumienia, więc zdaje się, że sama ta pierwsza księga w pewnym momencie zaczyna funkcjonować jako rodzaj popularyzacji tego dzieła.
J.W.: Tu są dwa wątki. To znaczy, jeżeli weźmiemy do ręki zachowane egzemplarze pierwszego wydania De revolutionibus Mikołaja Kopernika, a zrobił to bardzo sumiennie profesor Owen Gingerich z Uniwersytetu Harvarda, i sprawdzimy, jak ta książka była czytana, a w tamtych czasach książki często miały szerokie marginesy po to, żeby na tych marginesach czytający mógł odnosić się do tego, co czyta, to przekonamy się, że przede wszystkim dyskutowano nie z pierwszą księgą, która jest właśnie taka filozoficzna, ogólna, tylko z pozostałymi pięcioma księgami. Bo De revolutionibus to jest sześć ksiąg, które podawały te nowe modele matematyczne, jak obliczać położenie Słońca w systemie heliocentrycznym, Księżyca, planet itd. A zatem – wspominałem o tym już kilkukrotnie – głód nowej astronomii. Filozofia była mniej atrakcyjna.
K.G.: Czyli potrzebujemy konkretu.
J.W.: Tak. Tak czytali ci, którzy potrafili przeczytać De revolutionibus również w tej warstwie matematycznej. Natomiast pojawia się bardzo ciekawe zjawisko w Londynie czasów Szekspira i być może to jest to, o czym pani wspomina, ponieważ tam pojawia się przekład tej pierwszej, niematematycznej księgi Mikołaja Kopernika na język angielski. I co więcej, ten przekład nie jest propagowany jako oddzielna książeczka, tylko zostaje dodany do takiego bardzo powszechnego, mającego już kilka wydań – a potem będą jeszcze następne wydania, chyba aż do dziesięciu – prognostyku astrologicznego. A więc zwolennik astronomii heliocentrycznej Kopernika w Londynie – Thomas Digges, znany matematyk i astronom zaczyna publikować tę pierwszą księgę w języku dostępnym dla każdego. Nie trzeba było znać łaciny, żeby sobie poczytać o systemie heliocentrycznym. I upowszechnia tę pierwszą księgę przez prawie dwadzieścia lat w regularnych wydaniach swojego prognostyku astrologicznego. A zatem to jest taka, można powiedzieć, erupcja astronomii heliocentrycznej w nieoczekiwanym miejscu, w języku dostępnym dla Anglików, ale nie czytanym powszechnie na kontynencie europejskim.
K.G.: Szekspir czytał?
J.W.: Tego nie wiemy, ale na pewno ta atmosfera intelektualna Londynu, gdzie dyskutowano na temat różnych systemów świata, w jakimś sensie znajduje odbicie w jego twórczości.
K.G.: A czy Kopernik dotknął swojej wydrukowanej książki i zobaczył ten nieszczęsny list nienapisany przez niego?
J.W.: Listu chyba nie zobaczył. On wcześniej korespondował z Andreasem Osianderem i wyraźnie – ta korespondencja zachowała się w części – próbował mu wytłumaczyć, że to nie są hipotezy, że to jest rzeczywista budowa Kosmosu. Jak widać, Osiander nie przyjął tego do wiadomości. Natomiast wiemy, że Mikołaj Kopernik dostał znaczną część De revolutionibus. Wtedy książkę drukowało się arkuszami, które były posyłane do autora do korekty autorskiej. Mikołaj Kopernik dostał mniej więcej dwie trzecie De revolutionibus, tylko że drukowano to od tyłu, nie od początku. Karta tytułowa i to, co było na początku, szło na końcu. Tak wydrukowaną książkę zresztą sprzedawano w postaci takich luźnych arkuszy i każdy, kupując tę książkę, oprawiał sobie na własny sposób. A więc to nie jest tak jak dziś, gdy książkę dostajemy w księgarni już kompletnie wykonaną, wykończoną. I wiemy, że Mikołaj Kopernik dwie trzecie De revolutionibus w sposób aktywny przeczytał, ponieważ wykonał korektę autorską. I ta korekta obejmująca właśnie dwie trzecie była przez Petreiusa dodana do De revolutionibus i w kilkunastu egzemplarzach zachowała się do naszych czasów. Więc to jest ta informacja, która jest istotna. W niektórych egzemplarzach wykorzystano tę korektę czy erratę do naniesienia poprawek na marginesach i te egzemplarze też są bardzo ciekawe.
Tutaj może tytułem anegdoty: egzemplarz De revolutionibus pierwszego wydania został wiele lat temu skradziony z Biblioteki Czartoryskich w Krakowie. I to właśnie był ten egzemplarz, który miał naniesioną korektę Kopernika. I gdy policja próbowała ustalić, czy ten egzemplarz nie wypłynie na jakiejś aukcji, konsultowała się ze mną właśnie pod kątem tego, co takiego charakterystycznego było w tym skradzionym egzemplarzu. I to był ten taki odcisk palca, po którym najłatwiej było poznać, jaki egzemplarz jest obecnie oferowany do sprzedaży, a to był już okres, kiedy Kopernik i pierwsze wydanie De revolutionibus sięgał miliona i nawet więcej dolarów, więc było, o co walczyć. Niestety, nie udało się odnaleźć tego egzemplarza, a więc nie wiemy, gdzie się znajduje.
K.G.: Jakiś szalony bogacz ma go w swoich zbiorach.
J.W.: Całkiem możliwe, że to była kradzież na zamówienie.
K.G.: Kopernik – nie astronom. Zapytałam patronów Radia Naukowego o to, czego chcieliby się dowiedzieć o Koperniku i np. pan Konrad pisze: „Chciałbym zapytać o karierę Kopernika jako lekarza. Czy faktycznie odnosił sukcesy i dlaczego nie kontynuował tej kariery?”.
J.W.: To znaczy, Kopernik kontynuował karierę lekarza przez całe swoje życie. On studiował medycynę w Italii, nie uzyskał dyplomu. Jedyny dyplom, jaki uzyskał, to z prawa kanonicznego. Studia medyczne były po części finansowane właśnie przez wuja biskupa i przez Warmię po to, żeby potem Kopernik był takim lekarzem biskupów warmińskich. I on pełnił tę funkcję. Co więcej, był na tyle rozpoznawanym medykiem, że kiedy np. ważna osoba – i to już jest pod koniec życia Mikołaja Kopernika – na dworze księcia pruskiego Hohenzollerna zachorowała bardzo poważnie, to Kopernik, mimo że wcześniej te dwie strony walczyły ze sobą w czasie wojny w 1520 roku, został poproszony, żeby spróbował pomóc wyleczyć tę ważną personę. I pojechał tam na jakiś czas. Co więcej, wiemy, że korespondował z królewskim lekarzem króla Polski – Benedyktem Solfą, konsultując się co do podjętej terapii, jeśli można tak powiedzieć, co dobrze świadczy o Mikołaju Koperniku. No i zachowały się – w niedużej liczbie, ale jednak – jego zapiski medyczne, łącznie z niektórymi recepturami na leki.
K.G.: Ale chyba taki genialny jak astronom to nie był jako medyk.
J.W.: Tego nie wiemy. To znaczy, przede wszystkim nie szkodzić. To był bardzo mądry człowiek i nie umiemy powiedzieć, jakie były jego realne sukcesy, natomiast praktyka medyczna Kopernika pozostawiła ślady w dokumentach i ona była na poziomie leczenia biskupów, na poziomie konsultowania się z królewskim lekarzem, a zatem można powiedzieć, na najwyższym poziomie, jaki był wówczas możliwy czy dostępny.
K.G.: Pani Katarzyna napisała: „Mnie tylko zastanawia, czy on czasem nie posiadał jakiejś technologii podróży w czasie lub wydłużania doby, bo liczba zawodów i obowiązków, jakie wypełniał, powinny wykluczać istnienie wolnego czasu, a on jeszcze parał się astronomią”.
J.W.: Wystarczy wyłączyć Internet i telewizję, będą państwo mieli tak samo dużo czasu. [śmiech]
K.G.: Ale podcastów proszę nie wyłączać. [śmiech] Zresztą, zajęło mu to też dużo czasu. Mówiliśmy o tym, że to są lata.
J.W.: Tak. To są lata. Kopernik tę swoją najbardziej pracochłonną część astronomii matematycznej wykonuje prawdopodobnie na przestrzeni około dwudziestu lat. Bo to jest nie tylko zgromadzenie obserwacji, to zresztą nie jest aż takie ważne w tamtej epoce, bo tam potrzeba niewielu obserwacji do stworzenia modeli planet zgodnie z tamtymi metodami. Natomiast obliczenia, poprawki do obliczeń – to są rzeczy pracochłonne i Mikołaj Kopernik, będąc kanonikiem warmińskim, miał oczywiście obowiązki również wobec swoich współkanoników i biskupa. Pełnił różne funkcje administracyjne, brał udział w kwestiach związanych z polityką, i to taką wysoką polityką, gdzie również król Polski był w nią uwikłany, w wojny z Krzyżakami, kwestie finansowe. To wszystko rzeczywiście zajmowało czas. No ale wolne dni na pewno poświęcał na tworzenie tej astronomii, bo ona nie wzięła się znikąd, to nie była rzecz, którą można było stworzyć ot tak, nawet w ciągu jednego roku. Konsultował się ze swoimi kolegami z Akademii Krakowskiej, czasami wykonywali wspólnie obserwacje tego samego zjawiska, np. zaćmienia Słońca albo Księżyca, żeby ustalić pewne elementy astronomii Mikołaja Kopernika, więc to była taka bardzo przemyślana droga. Wybór modelu, który potem trzeba było uprawdopodobnić maksymalnie.
K.G.: No właśnie, my tu też mówiliśmy o Arystarchu, który po prostu rzucił taką ideę, a trzeba podkreślać, że to, co udało się Kopernikowi, to udowodnienie tego. Kopernik umiera w 1543 roku. Jakie są reperkusje tego, czego on dokonał? Jak daleko idzie rewolucja kopernikańska? Bo tylko przypomnijmy, że można powiedzieć, że potem następuje wysyp kolejnych znakomitych astronomów – Tycho Brahe, taki symetrysta urodzony w 1546 roku chciał połączyć geoheliocentryczny model. Galileusz rodzi się w 1564 roku, Kepler w 1571 roku, Heweliusz w 1611 roku. Oni już pracują w trochę innych warunkach i mogą iść dużo dalej.
J.W.: Teoria Kopernika w tej matematycznej postaci otwiera zupełnie nową epokę w naszych badaniach Wszechświata, w konstrukcji Wszechświata. I tutaj taką najważniejszą postacią po Mikołaju Koperniku będzie oczywiście Jan Kepler, który jest właściwie od czasów swoich studiów w Tybindze zwolennikiem teorii heliocentrycznej, przy czym z dużym wysiłkiem zaczyna rozumieć, że te modele Kopernika, które były zbudowane jeszcze na geometrii jednostajnie obracających się kół, należy zmodyfikować. Że Słońce jest ośrodkiem ruchu planet, ale że tak naprawdę to wszystko odbywa się w pełnej fizyczności, jakbyśmy to powiedzieli. To jest takie ostateczne zerwanie z tą dychotomią: fizyka ziemska i fizyka niebieska. Kepler mówi: planety w systemie heliocentrycznym poruszają się po elipsach. To jest modyfikacja astronomii Kopernika, przy czym Kepler propaguje tę swoją koncepcję, ciągle posługując się nazwiskiem Kopernika, więc widać, że cały czas daje świadectwo, jak wiele Kopernikowi zawdzięcza. Taka trzytomowa książka Keplera wyjaśniająca całość jego nowej astronomii heliocentrycznej, ale z uwzględnieniem elips, nazywa się Skrót astronomii kopernikańskiej.
K.G.: Co za skromny człowiek.
J.W.: Mimo że tam nie ma popularyzacji kół Mikołaja Kopernika, tylko jest popularyzacja elips Keplera. Ale jednak to jest to. Potem pojawia się Galileusz, ale Galileusz to jest inna bajka w tym sensie, że pojawiają się nowe metody obserwacyjne, tj. luneta. I w przypadku Keplera, zanim pojawiła się luneta, tak jak w przypadku Kopernika, jak w przypadku wszystkich astronomów przed Kopernikiem, łącznie z Ptolemeuszem, tam chodziło wyłącznie o dokładne przewidzenie położenia planety. Np. w modelu Księżyca Ptolemeusza było takie dziwne zjawisko, że kiedy Księżyc znajdował się np. w pełni, to w tym modelu średnica Księżyca była mniej więcej taka, jaką obserwujemy gołym okiem. Ale gdy był w kwadraturze, czyli w pierwszej kwadrze albo w ostatniej kwadrze, to on powinien według tego modelu być dwa razy większy na niebie, co oczywiście nie następowało. Ale Ptolemeusz się tym nie przejmował, ponieważ on budował swój model nie po to, żeby opisać fizyczny świat, tylko po to, żeby przewidzieć dokładnie położenie Księżyca. I w modelu z tym takim dziwnym zwiększającym się Księżycem te przewidywania były wystarczająco dobre. Kopernik tak samo budował swoją astronomię przede wszystkim po to, żeby pokazać, że w astronomii heliocentrycznej można równie dobrze przewidywać położenie planet, a wnosi ona różne inne ważne informacje o budowie Kosmosu. W przypadku Keplera przed lunetą było tak samo. Natomiast Galileusz i wprowadzenie teleskopu do obserwacji astronomicznej oczywiście otwiera również kwestię tego, jak snując rozważania o Kosmosie, również dobrze rozumieć wygląd ciał niebieskich. Czyli pojawia się taki dodatkowy parametr. Czemu Saturn tak dziwnie wygląda przez lunetę, czemu Jowisz ma cztery księżyce, a Mars chyba nie ma żadnego.
K.G.: A na Księżycu kratery, najpewniej ktoś tam mieszka.
J.W.: No i potem, jeżeli mówimy o tym wpływie Kopernika, no to musimy oczywiście wreszcie powiedzieć o Newtonie, który uważał, że Kepler zgadł, że planety poruszają się po elipsach, natomiast zgadywanie to nie jest żadna prawdziwie naukowa metoda i że dopiero on – Isaac Newton udowodnił, że planety poruszają się po elipsach, bo nie mają wyjścia, ponieważ postać siły powszechnego ciążenia jest taka, a nie inna i stąd wynika eliptyczny kształt torów planet. Więc Newton był przekonany, że on był ostateczną cegiełką, która zbudowała heliocentryczny Układ Słoneczny w wersji ostatecznej, udowadniając to. Nie zgadując, tak jak zrobił to Kopernik czy Kepler.
K.G.: A jeśli chodzi o świat pozaastronomiczny? No bo on wstrząsnął podstawami myślenia. Sam pan mówił o tym, jak to było wdrukowane w umysł ludzi średniowiecza i renesansu, że Ziemia jest w centrum. I nagle mamy – nie, nie jest. Jesteśmy jedną z planet, gwiazd – bo Saturn i Jowisz były nazywane gwiazdami. No ale nie jesteśmy w centrum, to Słońce jest w centrum. Jak sobie z tym poradzić? Czy to spowodowało potrzebę rewizji także innych poglądów?
J.W.: Tak, właściwie cały XVII wiek to jest zmaganie się z tą nową koncepcją Kosmosu, zmaganie, którego ślady odnajdujemy w pismach filozofów, np. u Kartezjusza czy Hobbesa, ale również znajduje to odbicie w literaturze pięknej. Można powiedzieć, że jest tutaj taka zapyziała ścieżka w programach nauczania szkół czy uniwersytetów – to wciąż jeszcze jest przede wszystkim fizyka Arystotelesa. Jeżeli ktoś wybiera jakąś modyfikację, to raczej wspomniany przez panią system geoheliocentryczny Tycho Brahego, bo on łączy rozwiązania astronomiczne Kopernika z fizyką nieruchomej Ziemi. I dopiero XVIII wiek będzie taką pełną konsumpcją poprzez świat naukowy, ale również poprzez popularyzację, np. bierze w tym udział Wolter, nowej fizyki, nowej nauki. Dopiero wtedy w pełni ta rewolucja się właściwie dokona. I Kopernik będzie już na piedestale po wsze czasy, po dziś dzień.
K.G.: To był geniusz?
J.W.: Zdecydowanie tak. I to geniusz, który na dodatek był pracowitym geniuszem, co przyniosło owoce, ponieważ podjął się tego niebywałego trudu. Cały czas staram się to podkreślać, że język naukowy, którym posługiwał się Kopernik, to był język astronomii matematycznej, to była geometria. Wszystkie dowody były przeprowadzane geometrycznie. Zresztą w ten sam sposób potem Isaac Newton zbuduje jeszcze swoje principia. Podobnie Kepler będzie budował swoją nową astronomię elips w języku geometrii. I Kopernik w swojej epoce był tym uczonym, który dysponował warsztatem matematycznym porównywalnym z warsztatem Klaudiusza Ptolemeusza, który pozwolił mu stworzyć Almagest. To jest ten wymiar warsztatu naukowego, w który Mikołaj Kopernik się wyposażył dzięki swoim studiom i dzięki samodzielnym lekturom. Bez tego to, co stworzył, nie doszłoby do skutku.
K.G.: 2023 rok będzie pełen wydarzeń związanych z Kopernikiem. Zwróćmy uwagę na to, co się będzie działo w Toruniu. 11-15 września – dyskusje, debaty, otwarte również dla publiczności. Co się będzie działo? Czego jeszcze nie wiemy?
J.W.: W Toruniu będzie w tym czasie odbywało się kilka ważnych konferencji – konferencje historyczne, konferencje dotyczące obecności Kopernika np. w kulturze, będzie jubileuszowy zjazd Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, ale będzie również konferencja poświęcona historii astronomii, tj. „Kopernik i astronomia – historia, reforma i wczesna recepcja astronomii Kopernika” – tak można przetłumaczyć angielski tytuł. Bo językiem tej konferencji będzie język angielski, ponieważ wezmą w niej udział wszyscy historycy astronomii, którzy zajmują się epoką Kopernika, tym, co go doprowadziło do jego odkrycia, jego odkryciem i w jaki sposób to odkrycie było w pierwszych dziesięcioleciach konsumowane. I to jest środowisko około pięćdziesięciu uczonych, którzy pojawią się w Toruniu, by przedstawić wyniki swoich najnowszych badań, a więc jest duża szansa, że czegoś nowego dowiemy się również o samym Koperniku, o środowisku, w którym wyrastał, o tym, jak był przyjmowany. Mam nadzieję, że jako redaktor serii „Studia Copernicana” z tych wspaniałych wystąpień moich kolegów z całego świata uda mi się skomponować przynajmniej trzy tomy, tak, żeby ta wiedza była dostępna powszechnie, a więc nie tylko podczas konferencji, ale również później.
K.G.: Na tę pięćset pięćdziesiątą rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika już zadałam takie jedno pytanie pana kolegom po fachu, znawcom Kopernika w Krakowie – polecam tam państwu debaty dotyczące Kopernika organizowane przez Uniwersytet Jagielloński. Jakie by pan zadał Kopernikowi jedno pytanie, gdyby stanął przed panem i powiedział: „Odpowiem”, jak ten dżin?
J.W.: No jak na to wpadłeś, oczywiście.
K.G.: [śmiech] Najprostsze pytania są najważniejsze. Jeśli mają państwo ochotę na taką incepcję historyczną, to zapraszam do zajrzenia do książki Mikołaja Kopernika wydanej w 1854 roku – O obrotach ciał niebieskich. To z tego wydania cytowałam dzisiaj teksty Kopernika i nie Kopernika – właśnie ten jego rzekomy wstęp jest dostępny na Polonie. Zostawię państwu link, bardzo ciekawie się czyta coś historycznego, o czymś jeszcze bardziej historycznym. A tymczasem bardzo dziękuję. Pan profesor Jarosław Włodarczyk, Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, redaktor naczelny „Studia Copernicana” opowiadał o Koperniku u progu roku Kopernika. Dziękuję bardzo.
J.W.: Ja też bardzo dziękuję za zaproszenie.
Kierownik Pracowni Historii Nauk Ścisłych w Instytucie Historii Nauki im. Ludwika i Aleksandra Birkenmajerów Polskiej Akademii Nauk. Zainteresowania badawcze: historia astronomii; astronomia starożytna; astronomia w XVI i XVII wieku; metody obserwacji astronomicznych; obserwacje a teoria; instrumenty astronomiczne; teorie ruchu Księżyca; historia nauki a historia kultury; nauki przyrodnicze versus nauki humanistyczne; popularyzacja nauki; edytorstwo źródeł do dziejów nauki.