Członek zespołu OGLE, profesor w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowania badawcze: poszukiwania i analiza zmienności galaktyk aktywnych i kwazarów, poszukiwania i analiza gwiazd supernowych, analiza zmienności okresowej i nieokresowej gwiazd naszej Galaktyki oraz Obłoków Magellana. Prywatnie pasjonat meteorytów i autor kanału na YouTube „W gabinecie astronoma”
Czy wiecie, że na Ziemi znajduje się około tony materiału księżycowego? 300 kilogramów przywiozła ze sobą misja Apollo, ale pozostałych 700 kilogramów to znalezione już na Ziemi meteoryty księżycowe. Spadające do nas kosmiczne okruchy pochodzą nie tylko z Księżyca. Najwięcej to pozostałości po małych lub większych planetoidach, ale zdarzają się też meteoryty z Marsa. – Spadki zdarzają się tak naprawdę codziennie gdzieś na świecie – mówi prof. Szymon Kozłowski, astronom z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, który prowadzi również youtubowy kanał „W gabinecie astronoma”.

Meteoryty to pozostałości po niedużych skałach z przestrzeni kosmicznej, które spadają na powierzchnię Ziemi. Muszą się w tym celu przedostać przez atmosferę, co jest oczywiście bardzo trudne – ogromnie się w niej nagrzewają, wiele płonie doszczętnie i nie dociera już na powierzchnię naszej planety. To, co nazywa się potocznie spadającą gwiazdą, to meteory – tak rozgrzane, że aż świecące kosmiczne skały. Kawałek, który przetrwa lot przez atmosferę, najczęściej da się rozpoznać po czarnej skorupie obtopieniowej. – Jeśli ktoś chce w Polsce znaleźć meteoryt, to pod Pułtuskiem albo w Morasku to jest najłatwiejsze – poleca astronom.
Meteoryty są fantastycznymi próbkami badawczymi dla naukowców. Pomagają obliczyć, jak stara jest nasza kosmiczna okolica. – Wyznaczony wiek meteorytów wyznacza nam obecnie uznawany wiek naszego Układu Słonecznego – opowiada prof. Kozłowski. Ale to nie wszystko. W badanych meteorytach znajdowały się różnego rodzaju związki organiczne, a w niektórych również woda. To dało początek teoriom, w myśl których woda, a nawet życie na Ziemi, mogły się wziąć właśnie z meteorytów.
W odcinku usłyszycie też o wspaniałych polskich znaleziskach (meteoryty Drelów, Pułtusk, Morasko i inne), o sieci Skytinel, w której można pomóc śledzić występowanie meteorytów, oraz dowiecie się, co to jest bolid i jak odróżnić meteoryt od zwykłego kamienia.
TRANSKRYPCJA
Karolina Głowacka: Profesor Szymon Kozłowski w studio Radia Naukowego. Dzień dobry.
Szymon Kozłowski: Dzień dobry.
K.G.: Ponowna wizyta, bardzo się cieszę. Astronom z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, członek założyciel Polskiego Towarzystwa Meteorytowego i autor kanału na YouTubie „W gabinecie astronoma”, w którym przybliża wiedzę na temat meteorytyki. I właśnie o meteorach będziemy rozmawiać w tym odcinku. Bo jesteś pasjonatem tego tematu od wielu już lat, od dzieciństwa?
S.K.: Tak, zgadza się. No oczywiście moją pierwszą miłością była astronomia. Astronomią interesuję się od najmłodszych lat.
K.G.: Czyli było pierwsze słowa mama, tata, gwiazdy, kosmos.
S.K.: Tak, mama, tata i księżyc. Księżyc. Już w wózku tylko i wyłącznie księżyc mnie interesował, natomiast uzupełnieniem astronomii dla mnie było coś namacalnego. No i właśnie meteoryty są czymś takim namacalnym. Są to właśnie fragmenty planetoid, planet naszego Księżyca, które spadły na Ziemię, i w pewnym sensie astronomię możemy mieć, posiadać, trzymać w ręce, oglądać, dotykać. Jest to wspaniałe uczucie.
K.G.: I to jest bardzo dziwne, szczerze mówiąc, że możemy trzymać w rękach kawałek Marsa, który spadł z nieba do nas. Miałam przyjemność taki kawałek Marsa w rękach trzymać dzięki dr Annie Łosiak, wspólnej znajomej zresztą, impaktolożce, znakomitej geolożce planetarnej. Ale czemu to w ogóle się tak dzieje, że spadają na nas fragmenty innych planet, to powiemy wam za chwilę, bo na początek chciałam cię zapytać o taką historię, bo czytałam, że kiedyś wśród uczonych był pogląd, że jeśli ktoś uważa, że jakieś kamienie spadają z nieba, to to jest po prostu taka głupota, jak współcześnie twierdzenie o płaskiej Ziemi, że to mniej więcej się puka w czoło: tak, kamienie z nieba spadają. Co się takiego wydarzyło, że świat nauki musiał to uznać?
S.K.: Przez powiedzmy dwa tysiące lat obowiązywał taki paradygmat, że żyjemy w systemie geocentrycznym, Ziemia jest w centrum Wszechświata, mamy sfery, po których się poruszają planety, później jest sfera gwiazd stałych i nic tam nie może być takiego, właśnie jakieś kamienie, jakieś odłamki. Nawet Izaak Newton na kilkadziesiąt lat przed uznaniem tego, że meteoryty spadają na Ziemię, twierdził, że nic tam nie może być, bo by prawa grawitacji nie działały. Także Kościół karał za tego typu teorie niezgodne, powiedzmy, z tym paradygmatem. No i to, co się stało, to było kilka rzeczy na koniec XVIII wieku. Meteoryty oczywiście spadały przez te tysiące lat, tak naprawdę przez miliardy lat od powstania Układu Słonecznego, meteoryty spadały na Ziemię. Ale na koniec XVIII wieku ludzie nie mogli już odrzucać tej tezy, że meteoryty spadają na Ziemię. We Francji w 1792 roku, o ile się nie mylę, był spadek dużego deszczu meteorytów. Tam całe miasto podpisało petycję, że widziało, że spadły te meteoryty. Były osoby, naukowcy, którzy odważyli się zainteresować tym tematem. No i ojcem właśnie tej nowożytnej meteorytyki jest Ernst Chladni, który w 1794 roku napisał książkę właśnie o meteorytach, że spadają z nieba, jakieś tam podstawowe informacje.
K.G.: Narażając się.
S.K.: Narażając się, oczywiście został wyśmiany przez środowisko naukowe, ale nie przez całe środowisko naukowe. Niektórzy naukowcy się tym zainteresowali. Jednym z takich naukowców był Edward Howard, który zaproponował w ogóle pierwszą klasyfikację meteorytów w 1802 roku, taką, którą widzimy do dzisiaj w muzeach, że mamy meteoryty żelazne, meteoryty kamienne i meteoryty żelazno-kamienne. I to był 1802 rok, natomiast w 1803 roku, także we Francji, był bardzo duży spadek meteorytów, 3 tysiące. I od tego momentu naukowcy zaczęli uważać, że meteoryty rzeczywiście spadają z nieba, a meteorytyka stała się nauką.
K.G.: Za dużo świadków już było.
S.K.: Już było bardzo wielu świadków. Tak, już nie dało się tego utrzymać w tajemnicy.
K.G.: Chciałabym cię zapytać o kwestię nazewnictwa, bo mówi się meteoryty, meteory, meteoroidy. Jak to mamy porządkować?
S.K.: Małe skały poruszające się w przestrzeni kosmicznej, mniejsze niż planetoidy, no to takie obiekty, takie odłamki skalne nazywamy meteoroidami. Taki meteoroid porusza się w Układzie Słonecznym, no i może napotkać na przykład Ziemię na swojej drodze. Meteoroid wpada w atmosferę ziemską z bardzo dużą kosmiczną prędkością. Jego powierzchnia się nagrzewa i zaczyna świecić. Powietrze wokół zaczyna świecić. My to obserwujemy na Ziemi jako spadającą gwiazdę i ten efekt świetlny tej spadającej gwiazdy nazywamy meteorem. No jeśli ta bryła skalna jest na tyle duża, że jest w stanie przetrwać przelot przez atmosferę ziemską i dotrze do powierzchni Ziemi, no to taki kamień, który już możemy podnieść, nazywamy meteorytem.
K.G.: A bolid?
S.K.: Bolid to jest bardzo jasny meteor, czyli jeśli ten odłamek skalny, ten meteoroid, jest wystarczająco duży, tak duży, że jego jasność w trakcie przelotu jest tak jasna, że na przykład widać w dzień, są bolidy dzienne. To taki właśnie bardzo jasny meteor, bardzo jasna spadająca gwiazda to bolid.
K.G.: Ale to nie jest jakoś precyzyjnie rozdzielane, tylko bardziej to jest kwestia wrażenia, tak?
S.K.: Zjawisko jest to samo, jest teoretycznie precyzyjne oddzielenie, czyli musi być jaśniejsze niż Wenus w nocy, czyli jaśniejsze niż minus cztery magnitudo.
K.G.: Ale weź to zmierz w tym czasie, kiedy to przelatuje.
S.K.: Tak, nie robimy tego. Na oko się mówi: to jest bolid, to jest spadająca gwiazda, czyli meteor.
K.G.: Jakie znamy takie najbardziej ważne, udokumentowane uderzenia meteorytów? Największy jest, zdaje się, ten w RPA, Vredefort.
S.K.: Tak, to jest krater. Największy krater znany w tym momencie na Ziemi to rzeczywiście krater Vredefort. 300 kilometrów średnicy. No i tam chyba powstał dwa miliardy lat temu mniej więcej.
K.G.: 300 kilometrów średnicy. Przypomnijmy to, tak? Nie ma tu błędu.
S.K.: No to tak jak pół Polski mniej więcej. Później ten chyba najbardziej znany, czyli upadek skały, asteroidy, planetoidy, 66 milionów lat temu, która wybiła dinozaury, to tam krater, ten Chicxulub, no to 180 km średnicy w Ameryce Środkowej, no to to jeśli chodzi o kratery. Jeśli chodzi o najbardziej znane meteoryty czy największe meteoryty, największym meteorytem jest… Znanym, może jest gdzieś większy, ale największym znanym jest meteoryt Hoba. Jest to meteoryt żelazny, który znajduje się w miejscu spadku i znalezienia w Namibii, 60 ton. No i jest wiele innych znanych meteorytów. Zależy, czy chcemy poopowiadać w tym momencie o polskich meteorytach, czy światowych. Jest wiele zagadnień, które możemy poruszyć.
K.G.: To może jeszcze zostańmy przy światowych. Jeśli chodzi o takie, które wywołały czy to wrażenie, czy właśnie się jakoś zapisały w historii, na przykład katastrofa tunguska. To bym chciała, żebyśmy powiedzieli, bo to jest rzecz, która zrobiła ogromne wrażenie, też biorąc pod uwagę skalę zniszczeń w tajdze, tam gdzie ten deszcz, zdaje się, meteorytów spadł.
S.K.: Tak, zgadza się. Co wywołało katastrofę tunguską w 1908 roku, to niestety dokładnie nie wiemy. Są różnego typu podejrzenia, że spadła tam planetoida, że spadła tam kometa. Są teorie, że przeszła przez Ziemię mikro czarna dziura, które później zostało obalone. Więc dokładnie co tam się wydarzyło, nie wiemy. W 2013 roku mieliśmy inny spadek meteorytów w Rosji, Czelabińsk.
K.G.: A ten to był nagrany przez ludzi telefonami nawet.
S.K.: Tak, był nagrany telefonami i można w internecie znaleźć wiele nagrań. W 2013 roku w Czelabińsku w atmosferę ziemską wpadła około dwudziestometrowej średnicy planetoida. I ona poruszała się, powiedzmy, prawie równolegle do Ziemi. Nie spadała w dół, tylko długo, długo, długo, długo leciała i eksplodowała. No i fala uderzeniowa tak dotarła do Ziemi, spowodowała zniszczenia w mieście Czelabińsk i gdzieś tam dalej spadły meteoryty. I mi się wydaje, że podobna sytuacja mogła mieć miejsce w przypadku katastrofy tunguskiej. Jeśli chodzi o tę katastrofę, tam nie znaleziono żadnych meteorytów. Drzewa były powalone w promieniu 40 kilometrów, nie znaleziono, albo prawie nie znaleziono żadnych dowodów na właśnie upadek meteorytu. Znaleziono tam takie przetopione skały ziemskie, coś podobnego do tektytów, więc tam była jakaś eksplozja, tak? Prawdopodobnie było podobnie jak w Czelabińsku, czyli załóżmy, że to była planetoida, poruszała się równolegle do Ziemi, eksplodowała na dużej wysokości, albo kometa, eksplodowała na dużej wysokości, fala uderzeniowa dotarła do ziemi, powaliła te drzewa, no i mogło nic nie spaść, jeśli to była kometa, które w większości składają się z lodu, albo gdzieś te fragmenty mogły polecieć dalej. Meteoryty w Czelabińsku nie spadły na miasto Czelabińsk, gdzie są te zniszczenia, tylko ta trajektoria spadku i obszar spadku meteorytów jest troszkę obok.
K.G.: Czyli zniszczenia powodowała fala uderzeniowa.
S.K.: Tak.
K.G.: Okej. A czemu to wybucha w takim razie, jak sobie tak leci? To nie może się spalić po prostu do końca? Skąd ten wybuch może się brać?
S.K.: No taka planetoida poruszając się z dużą prędkością, posiadając dużą masę, ma w sobie bardzo wiele energii, która w pewnym momencie z różnych przyczyn jest uwalniana właśnie w postaci takiej eksplozji. Te eksplozje na przykład w Czelabińsku, no to były bardzo duże eksplozje. To odpowiednik 40 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę.
K.G.: Tylko na szczęście to wysoko się wydarzyło.
S.K.: Tak, na szczęście wysoko, na wysokości 30 kilometrów taka eksplozja miała miejsce, no ale fala uderzeniowa dotarła do ziemi.
K.G.: Tak, no czytałam, że tam budynki zniszczone częściowo i szyby z okien powybijane i tak dalej.
S.K.: Tak, 7,5 tysiąca budynków zostało uszkodzonych, chyba 1500 ludzi zostało rannych. No taka poważna katastrofa, bym powiedział.
K.G.: A skoro tak, to czy takie zdarzenia jak to z Czelabińska, które przecież było stosunkowo niedawno, 2013, czy to się może zdarzyć z dnia na dzień? Bo wiem, że jest taki system monitorowania, czy leci w naszym kierunku jakaś taka wielka asteroida, żebyśmy ewentualnie mogli tam wysłać astronautów, jak Hollywood pokazuje, na straceńczą misję, żeby nas uratowali. Ale czy jesteśmy w stanie monitorować mniejsze ciała, takie na przykład jak właśnie, które wleciało nad Czelabińsk?
S.K.: To zależy. Niebo rzeczywiście jest obserwowane przez wiele projektów, które poszukują tego typu obiektów, no ale często się zdarza, że nie zostaną zauważone. Nawet jeśli się obserwuje całe niebo, to są różnego typu przeszkody, no na przykład w dzień. Załóżmy, że jakoś taki obiekt może się poruszać o zmierzchu jakoś, są takie momenty, że nie da się wszystkiego zaobserwować. Czasami te obiekty mogą być po prostu ciemne, mogą być za małe. Generalnie mamy pewnego typu, jako astronomowie, sukcesy tego typu. Wydaje mi się, że na stan dzisiejszy już 12 obiektów, powiedzmy, metrowej średnicy zostały wykryte przed uderzeniem w Ziemię, po czym spadły meteoryty i zostały znalezione.
K.G.: Okej, ale tak zaczęłam się zastanawiać, czy no wiesz, że wyjdę sobie z budynku i nagle przyleci meteor i wybuchnie nad głową, że to nie jest wykluczone całkiem, nie?
S.K.: Oczywiście, że nie jest wykluczone. Szanse są bliskie zeru, natomiast nie jest to wykluczone.
K.G.: W Czelabińsku też tak mówili!
S.K.: No tak, powiem tak: no nie jest to wykluczone i takie rzeczy się zdarzają i zdarzają się w Polsce. Mieliśmy wiele spadków meteorytów i niektóre były dość widowiskowe. Warto tutaj wspomnieć na przykład meteoryt Sołtmany. To od razu dodam, że meteoryty biorą swoje nazwy od miejsca spadku w czasach spadku, od najbliższej najczęściej miejscowości albo jakiegoś obiektu geograficznego. Więc meteoryt Sołtmany spadł we wsi Sołtmany na północy Polski. I to był meteoryt wielkości pięści, około jednego kilograma, i przebił dach, przeleciał przez dach. W 2011 roku, to jest niedawno tak naprawdę. W 2012 roku mniejszy meteoryt niedaleko Warszawy też uderzył w dach. Nie przebił, wgiął tam blachę na dachu. Takie spadki się zdarzają także w Polsce.
K.G.: A ta najbardziej znana historia z terenów Polski, związana z spadkiem właśnie ciała niebieskiego na ziemię, czyli Morasko. Co tam się wydarzyło? Kiedy tam się wydarzyło?
S.K.: Północna dzielnica Poznania dzisiaj, to Morasko.
K.G.: Można dojechać komunikacją.
S.K.: Można dojechać komunikacją, tak. Kiedyś to była wieś Morasko, dzisiaj jest to dzielnica Poznania Morasko. Obok jest poligon w Biedrusku. No i w 1914 roku żołnierze kopali tam okopy, I wojna światowa. Na głębokości niecałego metra 80-kilogramowa bryła żelaza. Później zaczęto odkrywać następne bryły żelaza. Okazało się, że są to meteoryty. Meteoryty, które dzisiaj nazywamy meteorytami Morasko, właśnie od tej miejscowości. No i jest tam taki lasek. W tym lesie jest kilka zagłębień. Jedno jest całkiem spore, 100 metrów średnicy. No okazało się, znaczy większość naukowców uważa, że są to kratery meteorytowe. Jest część naukowców, która tak nie uważa.
K.G.: O! Tak?
S.K.: Uważają, że są to oczka polodowcowe. No i od wielu, wielu lat jest tam debata na ten temat. Tak czy siak wokół tych kraterów meteorytowych w rezerwacie, tam jest rezerwat od 1976 roku, i w rezerwacie i poza rezerwatem do dzisiaj odnaleziono 1400 meteorytów żelaznych.
K.G.: To brzmi jak mocny argument za pochodzeniem.
S.K.: Tak, więc to trochę dziwne. Mamy jakieś zagłębienia w ziemi, które wyglądają jak kratery, mamy meteoryty i mówić, że to nie są kratery meteorytowe, no ale dobrze, są takie głosy. No i co tam się wydarzyło? Są takie badania prowadzone w Polsce, symulacje, co się mogło wydarzyć. Więc wielka bryła żelaza wpadła w ziemską atmosferę, rozpadła się na fragmenty, no i te fragmenty pospadały na ziemię w postaci deszczu meteorytów. Jeśli wiele meteorytów naraz spada na ziemię, to jest deszcz meteorytów. Tam mieliśmy do czynienia z deszczem meteorytów. Te największe fragmenty mogły wybić kratery, mniejsze fragmenty po prostu powbijały się w ziemię czy pospadały na ziemię.
K.G.: I niedawno był ten kolejny dzień związany z meteorytami, prawda? Ponieważ odbywa się tam popularyzacja związana z tym tematem.
S.K.: Koleżanka Ania Łosiak, o której już wspomniałaś, jest jedną z promotorek budowy nowego centrum nauki, podobnego do tego w Warszawie, do Centrum Nauki Kopernik. Tam będzie Centrum Nauki Impakt.
K.G.: Dobra nazwa!
S.K.: Tak, po prostu w okolicach Poznania nie ma takiego właśnie centrum tego typu. I właśnie w ramach popularyzacji tej idei budowy tego centrum organizowane są Dni Kraterów Meteorytowych Morasko. Rok temu była pierwsza edycja, teraz była druga edycja. Jest to taka impreza, gdzie mamy wystawców meteorytów, wystawców różnych łazików. Są wykłady, są warsztaty meteorytowe. Można meteoryty pooglądać, kupić, ale nie tylko meteoryty. Są wycieczki do tych kraterów organizowane. Jest to super impreza. Brałem udział i w pierwszej, i w drugiej edycji.
K.G.: Będą oczywiście kolejne.
S.K.: Tak.
K.G.: Ale jak powiedziałeś o tych głosach, które mówią, że być może to są gdzieś tam polodowcowe wgłębienia, to przypomniało mi się, że czytam w książce pana Marka Żbika „Meteory i meteoryty”, że bywają takie historie, że meteoryt spadł dawno, dawno temu na jakiś teren, na przykład na lodowiec, więc nie mamy żadnego krateru, i jeszcze z tym lodowcem przepłynął w zupełnie inne miejsce, kiedy ten lodowiec się przemieszczał. Także to potrafią być naprawdę duże zagadki, skąd się taki wielki właśnie kamień pojawił.
S.K.: Tak, jeśli chodzi o Morasko, sytuacja jest dość mocno skomplikowana, dlatego że lodowiec w tamtej okolicy odszedł z tamtego miejsca około 11 tysięcy lat temu, natomiast najstarsze osady, jakie są na dnie kraterów, mają 5 tysięcy lat. No i teraz uważa się, że te kratery powstały 5 tysięcy lat temu, no bo gdyby to były oczka polodowcowe i by lód stopniał, to powinny te osady być po prostu starsze. Ale są inne teorie, tak? Są trzy teorie tak naprawdę wieku tych kraterów. Jedna jest najdziwniejsza, bo to jest około 150 lat temu, jest mało prawdopodobna. No jest jeszcze 1305 rok, wtedy był obserwowany nad zachodnią Polską… Znaczy wtedy, powiedzmy, nie wiem, czy można to nazwać Polską, ale nad zachodnią częścią dzisiejszej Polski był obserwowany wielki bolid i się podejrzewa, że te meteoryty i te kratery mogły powstać w 1305 roku. No większość naukowców, większość moich kolegów, koleżanek zakłada jednak, że to jest 5 tysięcy lat, na podstawie tych osadów wewnątrz kraterów.
K.G.: A bardziej współczesne uderzenia meteorytów? Całkiem niedawno, może nie tak całkiem niedawno, bo to już prawie 30 lat, no ale jednak: Baszkówka, jest odcinek u ciebie na kanale na ten temat, jak ten meteoryt uderzył w pole na szczęście, nie w nikogo pracującego na tym polu, ale w pole.
S.K.: To znaczy spadki zdarzają się tak naprawdę codziennie gdzieś na świecie.
K.G.: Codziennie?
S.K.: Tak, codziennie. Meteorytów, tak, są takie badania meteorytów, rocznie na całą kulę ziemską spada 17 tysięcy, większych niż kurze jajko, powiedzmy. Co, gdy podzielimy obszar Polski na przykład na obszar kuli ziemskiej, no to wychodzi 10 rocznie, spada na terenie Polski, no ale gdzieś one non stop spadają i generalnie, no żyjemy w erze cyfryzacji, tak, wszędzie są teraz kamery. Codziennie są odnalezione nowe meteoryty z nowych spadków gdzieś, albo może co dwa dni, co trzy dni, ale bardzo często. Najnowszy krater, o którym ja wiem, to jest krater, który powstał kilkanaście lat temu. Miał ze 20 metrów średnicy, w Ameryce Południowej. Natomiast, no rzeczywiście, meteoryt Baszkówka spadł w 1994 roku niedaleko Piaseczna, czyli niedaleko Warszawy. Był to 15-kilogramowy kamień, który spadł na pole przy pracujących ludziach. Wbił się w ziemię na 25 centymetrów. No nie wiem, czy to można nazwać kraterem. Była dziura, tak? Było powiedzmy zbiegowisko, osoba podeszła do tej dziury, zobaczyła, że tam jest jakiś czarny, ciepły kamień na dole, i się okazało, że jest to meteoryt.
K.G.: A właśnie, bo kiedy oglądałam ten odcinek, to się bardzo zdziwiłam, że piętnastokilogramowy kamień spadający z nieba wbija się tylko na 25 centymetrów. No skojarzenia są takie, że to leci z jakąś gigantyczną prędkością i nawet jeśli jest wielkości pięści na przykład, no to po prostu wielki, no nie taki jak Morasko, jasne, krater, ale jednak więcej by się chciało. To jak to, że to tak płytko uderzyło?
S.K.: Sprawa nie jest taka jednoznaczna, to może ja to opowiem. Gdybyśmy wzięli kamień i z nieskończoności, wiem, że się nie da z nieskończoności…
K.G.: Ale jesteś astronomem, fizykiem, wy tak się posługujecie takimi określeniami.
S.K.: Tak, wyobraźmy sobie, że bierzemy kamień wielkości pięści i z nieskończoności spuszczamy go na Słońce. No to on zaczyna przyspieszać, przyspieszać, przyspieszać, przyspieszać i gdy mija Ziemię, czyli w odległości 150 milionów kilometrów od Słońca, on osiąga prędkość 42 kilometry na sekundę. I teraz: Ziemia krąży wokół Słońca z prędkością 30 km na sekundę, więc te prędkości, jeśli taki kamień by spadł na Ziemię, to te prędkości mogą się dodać albo odjąć, więc generalnie meteoryty, te skały kosmiczne, wpadają w ziemską atmosferę z prędkościami od 12 do 72 km na sekundę. To są prędkości kosmiczne. I co się wtedy dzieje? Tak jak powiedziałem, taka bryła, wpadając w ziemską atmosferę, jej powierzchnia się nagrzewa, świeci, no ale mamy opór powietrza. Takie mniejsze fragmenty skalne no to hamują, hamują, hamują, hamują. Gdy ta prędkość z tych powiedzmy 12 km na sekundę spadnie do 2 km na sekundę, w tym momencie ona świeci, gdy spadnie, przestaje świecić, zaczyna się tzw. ciemna faza lotu. Ta wcześniej to jest jasna faza lotu, później jest ciemna faza lotu. Taka skała hamuje, hamuje, hamuje jeszcze dalej, po czym zaczyna spadek swobodny. Można to porównać z wyrzuceniem np. kamienia z samolotu. Lecimy samolotem na 12 km, otwieramy okno, wiem, że się nie da, ale otwieramy okno, wyrzucamy kamień, no i taki kamień przyspiesza, przyspiesza, przyspiesza. No ale jest opór powietrza. Istnieje pewna prędkość, prędkość graniczna, z którą takie meteoryty czy skały, czy cokolwiek zrzuconego spada na ziemię. I to są, nazwijmy to, małe prędkości. To może być 100 km na godzinę, 200 km na godzinę, 300 km na godzinę. To już nie są kilometry na sekundę, tylko kilometry na godzinę. Więc duża część, większa część tych wszystkich mniejszych meteorytów, gdy uderza w ziemię, to z prędkościami takimi, jak się jedzie samochodem na autostradzie powiedzmy. No to jeśli grunt jest zamarznięty, dobrze zmrożony, no to one spadają na powierzchnię i się w ogóle nie wbijają, leżą na ziemi. Może powiemy za parę chwil o meteorycie Drelów z tego roku, bo tak tam było. Oczywiście są duże bryły skalne, planetoidy mogą spaść na Ziemię. Takim planetoidom o średnicy 10 km atmosfera nie przeszkadza, one prawie nie hamują, uderzają z pełnym impetem, wybijają kratery. No i tak naprawdę możemy się spodziewać wszystkiego pomiędzy kraterami a małymi meteorytami leżącymi po prostu na powierzchni, nawet nie wbitymi.
K.G.: Czyli może być tak, że dostanę w głowę kamyczkiem spadającym z kosmosu i będę miała po prostu guza.
S.K.: Tak. I tak nawet się wydarzyło w 2002 roku w Anglii. Dziewczynka dostała meteorytem w nogę, takim maleńkim. Miała siniaka, podniosła kamyk, wyglądał dziwnie. Naukowcy przebadali, okazało się, że to meteoryt.
K.G.: Nieźle. Nie z tym to kojarzymy! Raczej kojarzymy to z wielkimi katastrofami albo właśnie tym Czelabińskiem, że to wszystko tak dramatycznie wygląda, a tymczasem to jest codzienność ziemska, tylko mniej spektakularna.
S.K.: Tak, no meteoryty… Nie chcę powiedzieć, że spadają po cichu, bo często wywołują efekty dźwiękowe, tak? Gdy tam taka bryła w powietrzu porusza się z prędkościami większymi od prędkości dźwięku, no to wywołuje gromy dźwiękowe. To nie chcę powiedzieć, że po cichu. No ale tych meteorytów naprawdę spada sporo w Europie, naprawdę bardzo dużo było w ostatnich latach poszukiwań znalezionych meteorytów. Część była obserwowana, część nie była obserwowana. Jest to raczej codzienność.
K.G.: A ten meteoryt Baszkówka? On jest interesujący z perspektywy składu, pochodzenia, czy jego można gdzieś obejrzeć?
S.K.: Meteoryt Baszkówka można obejrzeć w Muzeum Geologicznym Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej 4. Tam na pierwszym piętrze ma swoją gablotę, można go obejrzeć. Jeśli chodzi o to, czy on jest ciekawy: jest ciekawy, znaczy jest to standardowy meteoryt, tak zwany chondryt zwyczajny typu L i takich meteorytów na Ziemię spada mniej więcej 30%, chyba 34%. Natomiast jest on porowaty, to znaczy są takie drobne przestrzenie w jego strukturze, które normalnie albo typowo w meteorytach nie występują, więc ta planetoida, z której ten meteoryt pochodzi, musiała być mała, nie mogła być za bardzo ściśnięta. Po prostu są wolne miejsca w nim. Porowatość, o ile dobrze pamiętam, wynosi 20%, co jest raczej rzadkie w przypadku tego typu meteorytów.
K.G.: A ten meteoryt Drelów? To luty tego roku.
S.K.: Meteoryt Drelów, luty 2025 roku. Może dopowiem od razu, że w Polsce od 2024 roku mamy sieć bolidową, czyli bardzo wiele kamer. 48 stacji na terenie naszego kraju mamy w tym momencie. Są to stacje, które w noce, a także niektóre w dzień, non stop obserwują niebo. 20 klatek na sekundę. 48 stacji, ale niektóre stacji mają więcej niż jedną kamerę, to jest około 80 kamer. Więc ta sieć bolidowa Skytinel monitoruje niebo, wyłapuje spadające fragmenty skalne na naszą planetę, tak naprawdę na teren Polski. I takich właśnie spadków czy obserwacji mamy bardzo wiele. Codziennie jest ileś takich obserwacji, no ale nie wszystkie prowadzą do spadku meteorytów. Ale mamy około 10 do tej pory zarejestrowanych takich przelotów, które mogły doprowadzić do spadku meteorytów. Jednym z nich jest meteoryt Drelów. 18 lutego 2025 roku o godzinie 18:04 nad Lubelszczyzną pojawił się bardzo jasny bolid. Został zarejestrowany przez wiele kamer w tej naszej sieci. No i jeśli mamy teraz obserwację z wielu kamer w naszej sieci, możemy policzyć trajektorię w przestrzeni ziemskiej. Możemy policzyć, gdzie te ewentualne meteoryty mogły pospadać, czyli tzw. obszar spadku. No i także możemy się cofnąć w czasie, policzyć orbitę, skąd taka skała do nas przyleciała. No i ta konkretna skała przyleciała do nas z pasa planetoid. Wyliczyliśmy, z tych obserwacji widzieliśmy, że ona pęka, więc spodziewaliśmy się, że będzie więcej niż jeden meteoryt. Wyliczyliśmy obszar spadku i pojechaliśmy na ten obszar spadku. Wielu miłośników meteorytów tam pojechało. W ciągu dwóch miesięcy znaleźliśmy 76 meteorytów o łącznej wadze 4 kg, a przewidywania były, że będzie 5 kg, więc jesteśmy blisko. Jest to przedostatni spadek na terenie naszego kraju. Spektakularny spadek, nagrania są fantastyczne, meteoryty są fantastyczne, świeże, czarne. Po takim przelocie przez atmosferę te skały, które typowo są szare, mają fajną taką czarną skorupę obtopieniową.
K.G.: Otoczkę taką, tak? Przez to, że tak gorąco było.
S.K.: Tak, ta powierzchnia się nagrzewa, topi się i w pewnym momencie, gdy ta prędkość właśnie spada poniżej tych dwóch kilometrów na sekundę, to, co było roztopione, zastyga w postaci takiej, jak my to nazywamy, skorupą obtopieniową. Jest czarna, ładna, więc te wszystkie meteoryty Drelów są śliczne, właśnie mają tą skorupę obtopieniową. Oczywiście zostały przeprowadzone badania, co to jest za meteoryt. Okazało się, że chondryt zwyczajny typu L.
K.G.: Znowu!
S.K.: Tak jak Baszkówka, co było w pewnym sensie spodziewane. Klasyfikacja została wykonana w marcu, natomiast na świecie mamy coś takiego jak Międzynarodowe Towarzystwo Meteorytowe. które zajmuje się sprawami meteorytów, między innymi prowadzi bazę meteorytów, katalog meteorytów. I w ramach tego towarzystwa jest komitet nomenklatury. W tym komitecie nomenklatury jest około 20 osób, naukowców, i wszystkie klasyfikacje meteorytów, znaleziska meteorytów trafiają do nich. Oni ustalają, czy to jest nowy meteoryt, jaki to jest meteoryt i wpisują do bazy. I nasz meteoryt Drelów został wpisany do tej bazy meteorytowej dwa dni temu. Dopiero.
K.G.: O! A rozmawiamy pod koniec października.
S.K.: Tak.
K.G.: Rozumiem, że biurokracja zawsze ma swoje prawa.
S.K.: Biurokracja to jedno, niektóre meteoryty są wpisywane dużo szybciej. Czasami wątpliwości np. z klasyfikacją tego typu rzeczy.
K.G.: To jest luty, ale w lipcu też był spadek superbolidu.
S.K.: Tak, 24 lipca 2025 roku nad zachodnią Polską przeleciał bardzo, bardzo jasny bolid. Tak jasny bolid, że Europejska Sieć Bolidowa powiedziała, że to był najjaśniejszy bolid w ostatnich kilku latach. Ten bolid przeleciał mniej więcej między Zieloną Górą a Głogowem. Poruszał się w stronę centralnej Polski i gdzieś w okolicach Leszna zgasł. I wyliczyliśmy, że powinny spaść meteoryty. Poszukiwania trwały bardzo długo. Ja byłem trzy dni i nic nie znalazłem, w przeciwieństwie do meteorytu Drelów, tam jeden znalazłem. Po trzech tygodniach udało się znaleźć maleńkie odłamki rozbitego meteorytu, który uderzył, spadł na drogę, rozleciał się na małe fragmenty. 2,8 grama łącznie, wszystkie te fragmenty. Jest to meteoryt Poświętno, nie został jeszcze poddany nawet klasyfikacji, bo do końca nie wiadomo jak to zrobić. Żeby sklasyfikować meteoryt, potrzeba około 20 gramów meteorytu, to jest 2,8.
K.G.: To co się z nim stało, skoro był taki jasny? Tak się rozpadł na tak drobne fragmenty?
S.K.: Mógł się rozpaść na drobne fragmenty lub po prostu nasze wyliczenia obszaru z różnych powodów mogą być nie do końca poprawne. To się tak wydaje. Leci, widzimy po prostu przelot jasnego bolidu i później wyliczamy, gdzie to spadło. Tak naprawdę na spadek meteorytów bardzo mocno wpływa wiatr. Był taki spadek meteorytów pod Berlinem w 2024 roku. Wiatr był tak silny, że najmniejsze meteoryty były zwiane o 14 km. Jak się nie doszacuje wiatru, jak się nie zna profilu wiatru na różnych wysokościach, w którą stronę wieje, z jaką prędkością, no to można to źle wyliczyć. Wystarczy być przesuniętym o pół kilometra i ludzie tam nie chodzą, nie szukają. Więc myślimy, że meteoryty te z lipca 2024 roku, roboczo nazwane Poświętno, tam jest wieś Poświętno i bardzo blisko tej wsi te fragmenty jednego meteorytu zostały znalezione. Myślimy, że jest ich tam więcej, albo prawie jesteśmy pewni, że jest ich więcej, tylko nie zostały znalezione. Bo może ten obszar spadku właśnie przez wiatr jest lekko inny niż szukaliśmy.
K.G.: A ta sieć Skytinel, te 40 stacji, czy to jest przykład nauki obywatelskiej? W tym sensie, że to są pasjonaci?
S.K.: Tak, dokładnie. Sieć Skytinel jest drugą siecią tego typu w Polsce. Pierwsza to była Polska Sieć Bolidowa, która powstała w 2004 roku. Ta pierwsza sieć bolidowa tak naprawdę była nastawiona na badanie meteorów, czyli spadających gwiazd, jakie są roje meteorów, ile tam spada. Oczywiście też na bolidy i ewentualne szukanie meteorytów. Natomiast w 2024 roku powstała zupełnie od zera nowa sieć, nazwijmy ją amatorska sieć bolidowa o nazwie Skytinel. Koordynatorem czy szefem tej sieci jest kolega Mateusz Żmija, który po prostu kupował różnego typu kamery, testował, co się nadaje do obserwacji nieba, nauczył się, jak to liczyć, te wszystkie rzeczy z tych kamer. Po prostu zaproponował zbudowanie takiej sieci. Różni ludzie dołączali, ja to promowałem na moim kanale YouTube. No i do dzisiaj jest 48 takich stacji. Jak wygląda działanie takiej sieci? Każdy za swoje własne pieniądze kupuje sobie kamerę i dane z tej kamery są dostarczane do Mateusza, który to analizuje, ale w zamian za to każdy członek tej sieci przez dwa tygodnie ma dostęp do danych takich niepublicznych. Po dwóch tygodniach my wszystko publikujemy, gdzie te meteoryty spadły, jeśli spadły, i tak dalej, natomiast przez dwa tygodnie możemy szukać, członkowie tej sieci, meteorytów. No i ta sieć działa bardzo fajnie. Do tej pory z użyciem tych danych, znaczy dane z tej sieci posłużyły do znalezienia trzech meteorytów. Dwóch w Polsce, to właśnie meteoryt Drelów i meteoryt Poświętno, a także jednego w Austrii. Z południowych kilku stacji mamy obserwację przelotu nad Austrią i spadł w Austrii meteoryt o nazwie Haag.
K.G.: I można dołączać?
S.K.: Można dołączać, natomiast im jest więcej tych stacji, tym trudniej się to analizuje, no bo jest bardzo dużo danych i to zajmuje więcej czasu, więc generalnie można dołączać, każdy z państwa słuchaczy może dołączyć, aczkolwiek po pierwsze trzeba się skontaktować z koordynatorem, z Mateuszem Żmiją, a po drugie to musi być takie miejsce, gdzie jest dziura na mapie Polski. Są takie dziury jeszcze na mapie Polski, gdzie kamery w tej sieci by się nowe przydały. Na pewno nie jest to Warszawa, tak? Tutaj w okolicy Warszawy mamy chyba ze 4 czy 5.
K.G.: A Kraków? Prywatnie pytam.
S.K.: W okolicach Krakowa też mamy kilka. Bardziej wydaje mi się gdzieś tam zachodniopomorskie, gdzieś tam jest jakaś taka dziura. Może trochę w Wielkopolsce jest jakaś dziura. Tak z głowy teraz próbuję sobie przypomnieć, gdzie te dziury są. Można sprawdzić na stronie sieci Skytinel, jest mapa, są dziury, można sprawdzić, czy państwo mieszkacie w tym miejscu i spróbować postawić własną stację bolidową.
K.G.: Skytinel.com, tam możecie zobaczyć i sprawdzić wszystkie informacje, ale bardzo mnie ciekawi, jak szukacie już tych meteorytów, no bo na przykład ten Drelów: wiecie mniej więcej, gdzie to upadło, i udało się dobrze obliczyć prawdopodobny obszar spadku. No i co, idziecie i nie wiem, tam las po prostu albo pole. To jak się odróżnia, szczególnie, że to nie muszą być duże przecież obiekty, jak odróżnić zwykły kamyczek od meteoru? I czy to na oko robicie, czy macie jakiś sprzęt?
S.K.: Na oko.
K.G.: Okej.
S.K.: Meteorytów można poszukiwać na kilka sposobów. No to może zacznijmy od tego meteorytu Drelów. W momencie spadku, 18 lutego 2025 roku, było bardzo zimno, o ile dobrze pamiętam, minus 16 stopni, mróz się utrzymywał. Ziemia była bardzo zmrożona. Na ziemię spadło no kilkadziesiąt meteorytów, może setka powiedzmy. Znalezionych jest 76 sztuk. Mieliśmy obszar spadku. Wystarczyło pojechać na ten obszar i chodzić. Nic więcej nie potrzeba. Chodzimy, chodzimy, chodzimy. Leży czarny kamień. Czarny, co oznacza, że to jest kamień obtopiony, który ma czarną skorupę obtopieniową po przelocie przez atmosferę. Leży czarny kamień, podnosimy, patrzymy, czy to jest meteoryt. Niestety w tamtej okolicy było dość dużo węgla takiego zwykłego.
K.G.: Właśnie! Jakby nie każdy czarny kamień to meteoryt.
S.K.: No właśnie tak. Jeśli ktoś widział kiedyś meteoryty prawdziwe, to jak zobaczy meteoryt na ziemi, to będzie wiedział, że to jest meteoryt. Jak ktoś nie widział, no to przyniesie wszystkie czarne kamienie i będzie myślała ta osoba, że to jest meteoryt. No zresztą historia z tego Drelowa: rozeszła się taka fala informacji o tym po internecie i tam coraz więcej, z dnia na dzień było coraz więcej poszukiwaczy. Tam jednego dnia była ponad setka poszukiwaczy. No oczywiście poszukiwania były…
K.G.: To gorzej jak z grzybiarzami, naprawdę.
S.K.: Było gorzej, pełno było. Bardzo wielu tych poszukiwaczy było. Chodzili po polach, rolnicy się pytali, o co chodzi. Oczywiście ja tam chodziłem, pukałem, po domach się pytałem, czy można, można, można, bo to wszystko zamarznięte, więc okej. Natomiast sami ci rolnicy. Jeden jechał za mną samochodem, wysiadł i przynosi mi siatkę pełną węgla. Zbierał czarnych kamieni i się pytał, czy któryś to meteoryt, więc generalnie…
K.G.: Ale to miłe przecież.
S.K.: No tak, dzieci tam oczywiście biegały z czarnymi kamieniami, przynosiły, z nami szukały z tych domów. Nie no, że tak powiem, impreza była fajna, te poszukiwania były fajne. Natomiast wracając jakby do pytania: te meteoryty nie wbiły się w ziemię, bo grunt był zamarznięty. Leżały na powierzchni. Były to czarne, obtopione kamienie i takich kamieni szukaliśmy. Nic nie było potrzebne zupełnie. Wystarczyło chodzić, chodzić, chodzić. Ja przez 8 dni przeszedłem 114 kilometrów. No i znalazłem wspólnie z kolegą jeden meteoryt, we dwójkę akurat tego dnia chodziliśmy. Wypatrzyliśmy jeden meteoryt. No, nie jest to takie proste. Były osoby, które spędziły długi czas i nic nie znalazły. Były osoby, które wysiadły z samochodu i po 15 minutach znalazły. Trochę to jest szczęście, żeby w dobrym miejscu wysiąść. Były grupy zawodowych poszukiwaczy meteorytów, bo mamy takie w Polsce i oni znaleźli po kilka, poniżej dziesięciu, ale po kilka sztuk znaleźli.
K.G.: A to mają jakieś takie metody bardziej, nie wiem, dzielą na obszary? Jak to?
S.K.: To już oni mają swoje metody, natomiast to są zazwyczaj grupy, nie wiem, powiedzmy czteroosobowe, albo dwuosobowe, nie jest to tak istotne, ale wieloosobowe zazwyczaj. No i chodzą w odstępie dwóch metrów i dokładnie idą, skanują, skanują, jak znajdą, no to tak znajdują. I takie osoby zawodowe, że tak powiem, znalazły wiele tych meteorytów.
K.G.: Ale czy to jest tak, że tak na oko da się właśnie odróżnić świeży stosunkowo meteoryt od zwykłych takich kamieni ziemskich? Czy na przykład jeśli meteoryt spadł tysiące lat temu i gdzieś tam po prostu przeleżał sobie, a nie wiem, ludzie dopiero tam dotarli w to miejsce, to czy to jesteśmy w stanie odróżnić? Czy jakby ta otoczka, nie wiem, wietrzeje na przykład, już nie jest taka charakterystyczna? Czy może być tak, że tych meteorytów leży gdzieś tam bardzo wiele, ale już nikt się nie zorientuje, że to jest meteoryt?
S.K.: Z czasem ta skorupa obtopieniowa się zmienia, ale tutaj jeszcze chyba muszę dodać jedną rzecz: meteoryty są różne. Najczęściej na ziemię spadają meteoryty kamienne, chondryty zwyczajne. Powiedzmy 85%, no, 80%. I one będą miały taką czarną, nie chcę powiedzieć szklistą, ale taką czarną obtopioną skorupę, która z czasem się zmienia. Meteoryty kamienne, chondryty zwyczajne, pomimo że są meteorytami kamiennymi, jak się je przetnie, na przykład meteoryt Drelów jak przetniemy, albo Baszkówka jak przetniemy, to oczywiście wewnątrz będzie skała, ale też będzie wiele drobinek żelaza. Taki trochę pył żelazny, takie drobinki o wielkości powiedzmy milimetra. Jak będziemy ruszać tym przeciętym meteorytem pod różnymi kątami, to się będzie błyszczeć, więc do dziesięciu, powiedzmy, procent jest takiego metalicznego żelaza. No i to generuje kilka rzeczy. Po pierwsze, magnes do takiego kamienia, przepraszam, do takiego meteorytu się przyklei, a do kamienia najczęściej się nie przyklei, chociaż nie jest to jakby unikalne, są bazalty, które zawierają magnetyt, do których też magnez się przyklei. Można meteorytów kamiennych, chondrytów zwyczajnych, poszukiwać wykrywaczami metali. Dobrymi wykrywaczami metali da się je wykryć i się to robi na przykład w Pułtusku. No i teraz tak, ponieważ jest żelazo metaliczne w takim meteorycie, to z biegiem czasu jego powierzchnia się zmienia. Ta czarna skorupa zaczyna rdzewieć, zaczynają się pojawiać minerały w kolorze rdzawym. No i już właśnie wspomniałem meteoryt Pułtusk. W Polsce w 1868 roku mieliśmy, wydaje się, największy deszcz meteorytów w zanotowanej historii. Niektórzy szacują, że nawet sto tysięcy meteorytów tam spadło.
K.G.: A to taki też mógł być silny jak Czelabińsk? Czy to łagodniejsze było?
S.K.: No tego typu. W 1868 roku nad Warszawą przeleciał bolid, który zakończył żywot, że tak powiem, w okolicach miasta Pułtusk. Tam jest obszar spadku 18 km na 9, taka trochę elipsa, i szacuje się, że spadło 100 tysięcy meteorytów. Do tej pory zostało znalezionych ponad 10 tysięcy meteorytów. Meteoryt Pułtusk jest bardzo znanym meteorytem na świecie. W każdej kolekcji mają bardzo wiele sztuk tego meteorytu. Na Uniwersytecie Warszawskim jest kolekcja 240 meteorytów, w Krakowie, w muzeum też mają ponad 200.
K.G.: Czyli jeśli mamy teraz na przykład jakiegoś młodego zajawkowicza, to pod choinkę dobry wykrywacz metali i pod Pułtusk i można szukać.
S.K.: Tak, ja takie poszukiwania organizuję. Organizowałem rok temu i organizuję je za trzy tygodnie, czyli w połowie listopada mniej więcej. Czyli uzyskałem pozwolenie. Meteorytów to powiem tak…
K.G.: A to trzeba mieć pozwolenie? Nie można tak po prostu?
S.K.: Powiem tak: ja wystosowałem takie pismo kiedyś, wydaje mi się, że dwa lata temu, do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z zapytaniem, czy meteoryty są zabytkami, czy podlegają pod ustawę o opiece i ochronie nad zabytkami.
K.G.: Może lepiej nie pytać!
S.K.: I dostałem odpowiedź, że nie podlegają.
K.G.: A, dobra.
S.K.: Nie trzeba pozwolenia konserwatora zabytków. To jest ważne, dlatego że w tej ustawie poszukiwanie zabytków bez zezwolenia, nie chcę teraz skłamać, ale jest zagrożone dwoma latami więzienia. I to jest ważne i ludzie się boją szukać.
K.G.: Dobra, to już nie robię głupich żartów.
S.K.: Poszukiwacze boją się szukać, znaczy nie wiem czy się boją, ale jest takie zagrożenie w tej ustawie. Dlatego meteoryty, które spadły, nie są wytworem ludzkich rąk, które spadły, nie są zabytkami, nie podlegają pod tą ustawę, no i nie potrzeba zgody konserwatora zabytków. Jedyne co potrzeba: potrzeba zezwolenie właściciela terenu. Ciężko by było zorganizować takie poszukiwania, chodzić po rolnikach i na 20 polach zorganizować poszukiwania. Łatwiej jest to zrobić w lesie, więc ja organizuję takie poszukiwania w Lasach Państwowych. Składam wniosek, dostaję pozwolenie, jest lista kilkudziesięciu poszukiwaczy i my sobie szukamy w jakimś tam określonym czasie. No i pod Pułtuskiem jest najłatwiej znaleźć meteoryt. Jeśli ktoś chce w Polsce znaleźć meteoryt, no to pod Pułtuskiem albo w Morasku, to jest najłatwiejsze. Co roku teraz, ponieważ jest coraz więcej poszukiwaczy z coraz lepszymi wykrywaczami, to ostatnie 2-3 lata to jest 20-30 meteorytów Pułtusk w ciągu roku znalezionych.
K.G.: Jak można dołączyć do twoich poszukiwań, jeśli jeszcze można?
S.K.: Do moich poszukiwań jeszcze można dołączyć, natomiast w tym roku jest to trochę utrudnione, dlatego że poszukiwania są zorganizowane tylko i wyłącznie dla członków Polskiego Towarzystwa Meteorytowego. W zeszłym roku były takie otwarte, było zgłoszeń dużo więcej niż miejsc zaplanowanych w pozwoleniu. W tym roku zostało to ograniczone, więc jeśli ktoś z państwa słuchających jest członkiem Polskiego Towarzystwa Meteorytowego lub zdąży się zapisać do Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, to może dołączyć. Na Facebooku mam stronę o tej samej nazwie co kanał, „W gabinecie astronoma”, tam było ogłoszenie, tam można znaleźć wszystkie informacje.
K.G.: Bardzo to wszystko jest, muszę przyznać, interesujące, ale ja bym też z takiego zajawkowiczowego punktu widzenia, że właśnie można gdzieś tam na polu znaleźć kawałek kosmosu, ale jestem też ciekawa, jakie to ma znaczenie naukowe. No bo skoro spadają nam próbki kosmosu z nieba, no to super, to nie trzeba wysyłać rakiet, nie? Można to wszystko badać tutaj. Bardzo jestem ciekawa właśnie, jakie to ma znaczenie naukowe, nie wiem, na przykład dla naszej wiedzy o historii Układu Słonecznego? Czy coś takiego? Jakie to ma znaczenie?
S.K.: Bardzo duże to ma znaczenie. Próbki tego typu jak meteoryty są darmowymi próbkami badawczymi dla nas. Jest ich bardzo wiele. W tej międzynarodowej bazie meteorytowej jest ponad 80 tysięcy meteorytów. Przy czym Pułtusk jest wpisany jako jeden, a to było 100 tysięcy meteorytów, więc łącznie jest ich bardzo dużo. Byliśmy na kilku ciałach w naszym Układzie Słonecznym, my jako ludzkość, naszymi sondami, pobraliśmy próbki, przywieźliśmy na Ziemię. Byliśmy na Księżycu, byliśmy na Marsie. Z Marsa chyba nie przywieźliśmy, o ile się nie mylę, ale były badane na miejscu. Różnego typu łaziki mają taki sprzęt, który jest w stanie badać mineralogię, różnego typu rzeczy. Przywieźliśmy z trzech planetoid, przywieźliśmy fragmenty z Itokawy, z Ryugu i z Bennu. Były przywiezione fragmenty i te fragmenty są nazwijmy to tak, minimalnie lepsze niż meteoryty, dlatego że one są przywożone w stanie idealnym, przechowywane w stanie idealnym. Meteoryt jak spadnie na Ziemię i nawet jak go podniesiemy 5 minut po spadku, to już jakieś bakterie ziemskie i innego typu rzeczy mogą do niego wejść i ciężej się bada. Natomiast od strony mineralogicznej, czyli powstawania naszego Układu Słonecznego, meteoryty są dla nas idealne. Meteoryty pochodzą z różnych ciał. Taki podział teraz najczęściej używany jest, ja bym to nazwał, z małych planetoid i z dużych planetoid. Jakie to ma znaczenie? Małe planetoidy, ponieważ są małe, to generalnie są niezmienione od powstania. Czyli od 4,5 miliarda lat temu, jak powstały, są niezmienione. Duże planetoidy mogły się przetopić, czy planety, tak jak Ziemia, mogły się przetopić, wtedy te żelazo, te drobinki żelaza w meteorycie opadają do jądra, jeśli jest przetopiona planetoida, a skały są na wierzchu. Meteoryty z dużych planetoid są młodsze, czy z planet są młodsze. Takie chondryty zwyczajne, które pochodzą właśnie z małych planetoid, są starsze. No i teraz badamy takie chondryty zwyczajne, jeden, drugi, pięćsetny, i wszystkie wykazują, że wiek tych meteorytów to jest 4,567 miliarda lat, łatwo zapamiętać po kolei, 4,567 miliarda lat, i to jest wiek naszego Układu Słonecznego. Czyli badamy meteoryt, badamy meteoryt, badamy meteoryt, zawsze wychodzi 4,567, 4,566, w tej okolicy. Wyznaczony wiek meteorytów wyznacza nam obecnie uznawany wiek naszego Układu Słonecznego, co się zgadza np. z teorią ewolucji gwiazd. Możemy badać nasze Słońce na kilka sposobów, jego ewolucję, i z ewolucji gwiazd, jaką znamy, wynika nam, że Słońce powinno mieć właśnie około 4,5 miliarda lat i to jest potwierdzone wiekiem meteorytów. Meteoryty zawierają w sobie wiele informacji na temat też ciał, w których się znajdowały. Jeśli to była bardzo mała planetoida, no to ta materia jest niezmieniona, minerały są niezmienione. Jeśli była wyższa temperatura wewnątrz planetoidy, no to są jakieś tam reakcje pomiędzy minerałami, czy minerały się zamieniają jedne w drugie. Są meteoryty takie jak np. chondryty węgliste. To jest taka podgrupa ciekawa meteorytów, w których wykryto cukry, alkohole, różnego typu rzeczy, fragmenty DNA i RNA, puryny i piramidyny na przykład. No ale to, co jest ciekawe…
K.G.: To pobudza wyobraźnię!
S.K.: No dlatego jednym z podejrzeń, skąd się wzięło życie na Ziemi, jest to, że zostało przeniesione przez właśnie meteoryty. No i na właśnie chondrytach węglistych są różnego typu związki organiczne, ale poza związkami organicznymi typowo meteoryty składają się z kilku minerałów, z oliwinów, z piroksenów, z plagioklazów. No i teraz, jeśli taki oliwin albo piroksen, ja wiem, że mówię jakieś skomplikowane rzeczy, ale spróbuję prosto powiedzieć. Oliwiny i pirokseny są podstawowymi dwoma minerałami w większości meteorytów. Jak się je wystawi na działanie wody, to się zamieniają w inne minerały. Dlatego na powierzchni Ziemi nie mamy oliwinów. Na Ziemi oliwiny i pirokseny mamy pod płytami tektonicznymi. Jak one się dostaną na zewnątrz, to się zamieniają na inne minerały, serpentyny, które występują na przykład na Dolnym Śląsku. No i teraz spada do nas meteoryt. Spodziewamy się, że będą oliwiny i pirokseny, a w chondrytach węglistych 70% to serpentyny. To oznacza, że na tej planetoidzie była woda. I są chondryty węgliste, które w porywach mają do 20% wody w składzie. Więc też jest pytanie, skąd się wzięła woda na Ziemi, i jedno z podejrzeń jest takie, że meteoryty dostarczyły wodę na Ziemię i np. takie chondryty węgliste w składzie mają do 20% wody, więc mogły.
K.G.: To jest fajna wiedza!
S.K.: Mogły dostarczyć i wodę, i życie, i fragmenty, powiedzmy, budulce życia.
K.G.: No właśnie, bo powiedziałeś o tym, jeśli dobrze pamiętam, że znajduje się fragmenty DNA czy RNA, ale to nie chodzi tutaj o cały ten łańcuch, tylko o budulce.
S.K.: Tak, tak, tak. No nie chciałem, może za dużo powiedziałem.
K.G.: To nie, że to kawałek komórki znaleźliśmy.
S.K.: Nie, nie, nie. Są takie fragmenty w DNA czy RNA o nazwie puryny, jeśli dobrze pamiętam, i piramidyny. I te związki chemiczne zostały znalezione w meteorytach.
K.G.: Panspermia to się chyba tak nazywa, taka teoria.
S.K.: Tak, tak, tak.
K.G.: Interesujące. Chyba musimy wrócić w Radiu Naukowym do kwestii pochodzenia życia, chociaż były już odcinki na ten temat, ale to tego typu temat, że można o tym chyba rozmawiać bardzo, bardzo często. A powiedz mi, jak to jest możliwe, że na Ziemię spadają kawałki Księżyca czy Marsa? No może kawałki gdzieś tam tych planetoid, dużo jest generalnie tego kurzu jeszcze, tak byśmy powiedzieli, w Układzie Słonecznym. To mniej więcej rozumiem. Ale z Marsa?
S.K.: Tak. Jeśli nastawimy teleskop albo nawet lornetkę na Księżyc, no to od razu widać, że jest wiele, wiele kraterów. Na Marsie także jest wiele kraterów. Na planetoidzie Westa jest gigantyczny krater o rozmiarze całej planetoidy. Więc w trakcie takich zderzeń, żeby powstał krater, no to w Księżyc czy w Marsa, czy tam w planetoidę Westa, która jest największą planetoidą, musiała uderzyć inna planetoida. W trakcie takiego uderzenia powstaje krater i skały marsjańskie, księżycowe mogą zostać wyrzucone w przestrzeń kosmiczną, krążyć, krążyć i spaść na Ziemię w postaci meteorytów. I tak się dzieje. Misja Apollo przywiozła na Ziemię 300 kg skał księżycowych. Do tej pory znaleźliśmy około 700 kg meteorytów księżycowych na Ziemi, czyli łącznie mamy, przynajmniej znamy tonę materii księżycowej na naszej planecie. Jest ponad 300 meteorytów z Marsa znalezionych. Skąd wiemy, że to jest z Marsa czy z Księżyca? Z Księżyca mamy przywiezione skały, to można było je bezpośrednio porównać, więc to wiemy. A to, czy coś jest z Marsa? Na Marsie są różnego typu łaziki, które badały geologię, badały skład atmosfery i dokładnie ten sam skład został wykryty w meteorytach marsjańskich. Jako ciekawostkę dodam, że wydaje mi się, że ze dwa lata temu w Afryce został znaleziony meteoryt, czyli kamień obtopiony, z czarną skorupą obtopieniową. Przecięto i się okazało, że to jest skała ziemska w środku. Więc prawdopodobnie w trakcie uderzenia w ziemię powstał krater, skała ziemska została wyrzucona w kosmos, po czym… Wydaje mi się, że ten wiek kosmiczny, który został wyznaczony, tam było coś dwa miliony lat, przez dwa miliony lat skała właśnie krążyła w kosmosie i spadła na Ziemię. Po przecięciu się okazało, że to jest skała ziemska.
K.G.: Ale numer! Ale czy to też się da na oko rozpoznać, że idziesz sobie, idziesz, idziesz, o tutaj kamyczek, o tutaj meteoryt, kawałek planetoidy, a tutaj, nie no, ten to księżycowy, to widać od razu, a ten z Marsa.
S.K.: Specjaliści są w stanie to rozpoznać, tak. Jest pewna różnica. Chondryty, czyli meteoryty kamienne z małych planetoid, mają czarną skorupę obtopieniową, która jest matowa. Natomiast z planetoidy Westa jest kilka typów meteorytów, albo z Księżyca. Jeśli spadnie świeży, to jakby był polakierowany. Jest czarny, ale ma taki odblask jakby lakieru czy szklisty. Specjaliści są w stanie już na oko, albo nawet po przełamaniu, jak już ktoś widział bardzo wiele, jak ktoś klasyfikuje meteoryty albo ma dużą kolekcję, to jest w stanie po takich cechach na oko rozpoznać. Oczywiście później wymagane są badania różnego typu, żeby tam potwierdzić pochodzenie, no ale tak, specjaliści potrafią rozpoznawać meteoryty.
K.G.: Rozumiem, że te kratery widoczne na Księżycu czy na Marsie, czy na innych ciałach, które są bardziej takie nagie, no nie mają roślinności czy oceanów powierzchniowych, jak to jest na Ziemi, że one w większości powstały w tych bardziej dynamicznych czasach Układu Słonecznego, gdzie to wszystko się kotłowało, zderzało, uderzało. Czy Ziemia też była pełna takich kraterów kiedyś?
S.K.: Prawie na pewno była pełna takich kraterów. U nas niestety mamy, albo stety, mamy erozję, mamy tektonikę płyt. Te rzeczy są po prostu wymazane.
K.G.: Wyrównało się to wszystko?
S.K.: Zostało to po prostu wymazane. W tym momencie znamy na Ziemi 200 kraterów meteorytowych. Większość to są młode kratery. Rzeczywiście na Księżycu większość to są stare kratery, z tego okresu, gdzie to bombardowanie było bardziej intensywne. Na Ziemi mamy młodsze kratery. Jedną z takich ciekawostek jest to, że było takie intensywne bombardowanie około 475 milionów lat temu. Jest chyba 20 kraterów na powierzchni, czyli 10% kraterów ma ten wiek na powierzchni ziemi. I wydaje się, że duża część chondrytów zwyczajnych, wydaje mi się właśnie, że typu L, czyli Baszkówka, Drelów, pochodzą z ciała, które zostało rozbite 475 milionów lat temu.
K.G.: A czy jest jakiś taki meteoryt, który jest marzeniem każdego meteoryciarza, żeby go znaleźć? Bo rozumiem, że te kamienne, no to właśnie są takie, jasne, że są z kosmosu, więc są niezwykłe, ale jednak są bardziej zwykłe w porównaniu z innymi. No znaleźć kawałek Marsa ekstra, Księżyca super, ale to rozumiem, że jest bardzo, bardzo rzadkie. A jakie są takie na przykład rodzaje, które się można ucieszyć, że się znalazło coś wyjątkowego?
S.K.: Powody kolekcjonowania i powody poszukiwania są różne, tak? Często są finansowe, więc zależy, kto szuka albo kto kolekcjonuje. Po prostu jest tak wiele powodów, że ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Meteoryty, powiem najpierw może od strony finansowej. Meteoryty można normalnie kupować, sprzedawać, kolekcjonować. Nie ma żadnego zakazu, nie promieniują, tak? Można je trzymać pod telewizorem, to jest takie częste pytanie. Nie, meteoryty nie promieniują, tutaj od razu powiem. Więc mamy zawodowych poszukiwaczy w Polsce, którzy tylko z tego żyją. I okej, tak? Jak znajdą meteoryt marsjański czy księżycowy, to on jest dużo droższy niż chondryt zwyczajny.
K.G.: Ale nie ma obowiązku przekazania go nauce na przykład?
S.K.: No generalnie…
K.G.: Chociaż wypadałoby.
S.K.: To, co my robimy w ramach sieci Skytinel, to my przekazujemy, i próbujemy to nawet w pewnym sensie wymusić. Pracujemy właśnie nad umowami, jak to ma dokładnie wyglądać. Słowo „meteoryt” nie występuje w polskim prawie, w ogóle występuje tylko raz. W takim prawie, w którym mówi, że nie wolno polskich meteorytów wywozić za granicę. Natomiast jeśli coś jest cenne naukowo, to się powinno przekazać. Ale nie jest meteoryt wymieniony z imienia, czy tam z nazwy, więc różnie to bywa. Meteoryty można kupować, można sprzedać, można kolekcjonować. I teraz: każdy kolekcjoner ma inne marzenia. Są kolekcjonerzy, którzy kolekcjonują tylko meteoryty żelazne. Są kolekcjonerzy, którzy kolekcjonują jakieś artefakty związane z meteorytami. To są różnego typu artefakty. Jakieś stare prace naukowe, meteoryty muzealne z metryczkami. Każdy ma inne marzenie. Ja na przykład nie mam żadnego w tym momencie, bo ja mam fajną kolekcję 200 meteorytów wszystkich typów, nie żebym się…
K.G.: Kawałek Marsa też masz u domu?
S.K.: Tak, nawet kilka. Akurat meteorytów marsjańskich i księżycowych mam łącznie chyba 14 czy 16.
K.G.: Nieźle!
S.K.: Znaczy ja to lubię, ten temat, i też mam kanał i potrzebuję mieć te meteoryty, żeby pokazywać ludziom, tłumaczyć. Przydaje się w produkcji odcinków. Ja w zasadzie nie mam takiego marzenia. Raczej czekam, co się wydarzy, i ten Drelów był dla mnie spełnieniem marzeń. Czyli po prostu została zbudowana sieć od zera, prawie przez amatorów. Okej, Uniwersytet Warszawski bierze przeze mnie w tym udział, mamy jedną stację w obserwatorium w Ostrowiku pod Warszawą. Politechnika Rzeszowska bierze udział, są tam instytucje też, które biorą udział, ale jest to od zera sieć amatorska, zbudowana tak naprawdę przez amatorów, która wykryła przelot bolidu, z którego spadły meteoryty. Trzy osoby, w tym ja, niezależnie wyliczyliśmy obszar spadku, pojechaliśmy, znaleźliśmy świeże meteoryty. Tak od razu dodam, jeśli słuchacie państwo tego podcastu przed końcem lutego 2026 roku, to w Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk w Warszawie jest wystawa meteorytów Drelów. Te, które znaleźliśmy, 9 sztuk. Można zobaczyć, jak te czarne meteoryty wyglądają.
K.G.: Drogie Muzeum Ziemi w Warszawie, upraszam, żeby troszkę zmienić godzinę otwarcia. Jednak 8-16 to niekoniecznie.
S.K.: Może być ciężko, tak.
K.G.: To niekoniecznie, to tak nawiasem mówiąc. A gorąco pozdrawiam, bo bardzo to muzeum lubię. Co ja jeszcze chciałam cię zapytać? A, właśnie o tę społeczność, o tym mówisz tak amatorzy, amatorzy. Nie do końca mi się wydaje, że to są amatorzy, bo to jest bardzo głęboka wiedza musi za tym stać, żeby rozumieć, co się widzi, jakie to są dane, co za tym wszystkim stoi. Czy to jest jakaś taka zwarta całkiem społeczność? Meteoryciarzy, tak się mówi? Jak to jest?
S.K.: Słowo amatorzy oznacza, że to są ludzie, którzy nie pracują zawodowo.
K.G.: Nie zarabiają na tym.
S.K.: Poszukiwacze meteorytów może rzeczywiście zawodowo, natomiast jeśli chodzi o samą sieć, to są miłośnicy astronomii. To są ludzie, którzy mają teleskopy i postanowili sobie kupić taką kamerę, taką zbudować stację, i dostarczają te dane do Mateusza, który także nie jest zawodowo astronomem. Pracuje w ogóle w innej dziedzinie, więc w tym sensie jest to amatorskie. No w tej sieci mamy kilku naukowców, tak jak ja, jestem astronomem, to powiedzmy, no dobrze, ta sieć może jest półamatorska, ale generalnie jest amatorska. No i teraz w ramach naszej aktywności meteorytowej w Polsce mamy pewną społeczność. Ona nie jest jakby jednolita, są podgrupy różnego typu. Są strony internetowe, są fora internetowe, gdzie w zależności od podgrupy są wymieniane różnego typu informacje. Oczywiście jest mój kanał, są strony poświęcone meteorytom, np. polska Wikipedia Meteorytowa. W odróżnieniu od standardowej Wikipedii mamy polską Wikipedię meteorytową, gdzie są wszystkie dane na temat polskich meteorytów i polskich muzeów, gdzie są te meteoryty, łącznie z bibliografią. Nie wiem, czy mogę reklamować?
K.G.: Można.
S.K.: Wiki.meteoritica.pl, prowadzona przez jednego z członków Polskiego Towarzystwa Meteorytowego. Wspaniała strona. Jeśli państwo chcecie się czegokolwiek dowiedzieć o polskich meteorytach, o dowolnym meteorycie, o meteorycie Drelów, Pułtusk, Baszkówka. Wszystkie informacje z mapkami, gdzie spadło, co spadło, ile ważyło, jakie badania. Wszystkiego tam się można dowiedzieć.
K.G.: Oczywiście linki do Skytinelu, jak i do tej polskiej meteorytowej Wikipedii i do kanału Szymona znajdziecie w opisie tego podcastu. A jeśli chcemy zostać, czy czujemy, że mamy ochotę dołączyć do tej społeczności, czy musimy mieć jakiś sprzęt, czy ten wykrywacz metali właśnie, czy jakiś lepszy ten sprzęt, czy taniocha z Chin jak przyleci za 30 dni będzie w porządku? Jak się za to zabrać w ogóle?
S.K.: Tak jak już powiedziałem, meteorytów można poszukiwać na kilka sposobów. Jeden ze sposobów to jest po prostu pojechać na miejsce spadku i poszukiwać ich, gdy leżą na ziemi. Wtedy nic nie potrzeba. Oczywiście można się na takim forum umówić, jeśli jest informacja, że jest jakiś spadek, jedziemy i szukamy.
K.G.: Trochę raźniej, szczególnie za pierwszym razem.
S.K.: No oczywiście. Można zabrać magnes, żeby sprawdzać, czy ciemny kamień przyciąga magnes, czy nie. Jeśli jedziemy do Pułtuska, do Moraska, tam gdzie meteoryty zostały znalezione i wiemy, że raczej są pod ziemią, no to już niestety potrzebny jest wykrywacz. Jeśli chodzi o Morasko, Morasko jest meteorytem żelaznym. Do Moraska wystarczy dowolny wykrywacz, pewnie za kilkaset złotych można kupić w internecie bez problemu. Jeśli chodzi o meteoryt Pułtusk, który z meteorytem kamiennym, z domieszką, z drobinkami żelaza 10%, no to niestety te słabsze, czy nazwijmy to tańsze wykrywacze metali nie reagują. Mają za mało opcji i nie są… One są przygotowane właśnie pod wykrywanie złota, srebra, jakichś tam monet. Nie są przygotowane, nie mają takiego zakresu dobrego do szukania meteorytów kamiennych. Więc są generalnie potrzebne lepsze wykrywacze. Nie chcę tutaj jakimiś kwotami rzucać, że jest jakieś tam konkretne odcięcie, bo to może nie być prawda, ale powiedzmy tak w okolicach 3 tysięcy. Powyżej 3 tysięcy są wykrywacze takie półprofesjonalne, lepsze, gdzie ten zakres jest taki, że rzeczywiście meteoryty Pułtusk takie wykrywacze widzą. Są oczywiście profesjonalne wykrywacze metali, takie za kilkadziesiąt tysięcy, które skanują grunt do dwóch, trzech metrów pod ziemią, ale to tylko zawodowcy się w to już bawią.
K.G.: To już dla bogatszych osób zabawa. Chciałam cię zapytać, gdzie w Polsce można oglądać fajne okazy, ale to rozumiem, że możemy sobie sprawdzić na tej Wikipedii meteorytowej polskiej.
S.K.: Można sprawdzić, tak.
K.G.: Bo to Muzeum Ziemi w Warszawie do lutego 2026 roku. Baszkówka jest w Muzeum Geologicznym Państwowego Instytutu Geologicznego, to też Warszawa, ale wiem, że Drelów w Krakowie gdzieś jest też wystawione, tak że są te miejsca.
S.K.: Tak, w Krakowie są dwa miejsca, gdzie są meteoryty, ale w jednym można zobaczyć fajną kolekcję, czyli w Centrum Edukacji Przyrodniczej Uniwersytetu Jagiellońskiego i tam jest jeden fragment meteorytu Drelów też i jest kolekcja fajnych polskich meteorytów, Pułtusk, Łowicz. W Olsztynie, w obserwatorium, tam teraz w Olsztynie jest przebudowa planetarium, więc planetarium przez jakieś rok do dwóch będzie wyłączone, natomiast niedaleko planetarium jest taka wieża z teleskopami i na górze, na zdaje się drugim piętrze, jest super, świetna wystawa meteorytów. We Wrocławiu w Muzeum Mineralogicznym, ulica Kuźnicza 22, jest Muzeum Mineralogiczne, jest jedna sala pełna meteorytów. W Zielonej Górze w Planetarium Wenus jest setka meteorytów jeszcze przed kasami, więc nawet nie trzeba płacić, można tam wejść i po prostu je zobaczyć. Pewnie jest wiele miejsc, z głowy sobie teraz chyba nie przypomnę.
K.G.: Pytania od Patronów. Pan Hubert pyta, czym są chondryty, to już powiedzieliśmy, i w jaki sposób ocenia się ich wiek? To jest bardzo ciekawe, bo ty podkreślałeś, że ten wiek wychodzi właśnie 4,56 miliarda lat i to jest mniej więcej, zawsze wychodzi podobnie, ale skąd my to wiemy?
S.K.: Mówiłem o oliwinach, mówiłem o piroksenach, to są minerały, ale nawet minerały składają się z bardziej podstawowych elementów, czyli z atomów, pierwiastków. Pierwiastki różnią się od siebie liczbą protonów w jądrze atomowym. Najprostszy pierwiastek wodór, jeden proton, hel, dwa protony, później gdzieś tam dalej jest tlen, osiem protonów, i tak dalej. Pierwiastki różnią się liczbą protonów. Natomiast poza protonami w takim atomie są także neutrony i tych neutronów można sobie dokładać. Nie chcę powiedzieć, że można dokładać, ile się chce, ale załóżmy, że możemy dokładać ile chcemy, i możemy zabierać, ile chcemy. Dopóki liczba protonów jest taka jaka jest, to jest to jakiś pierwiastek. Różne ilości neutronów to są izotopy. No i teraz niektóre izotopy pierwiastków są stabilne. Są izotopy pierwiastków, które są niestabilne. Niektóre izotopy pierwiastków się z czasem rozpadają i zamieniają na inne pierwiastki albo na inne izotopy. Jakby to zwizualizować, wyobraźmy sobie butelkę wody półtoralitrową. Wylewamy wodę, nasypujemy piasku w takiej butelce, zakręcamy, nic się nie dzieje. Przychodzimy jutro, patrzymy, połowa to piasek, połowa to złoto. Czyli ja to upraszczam już maksymalnie. Oczywiście piasek się nie może w złoto zamienić, ale taka jest logika, że w jakimś zamkniętym elemencie, w minerale na przykład, w takiej butelce, po jednym dniu połowa piasku zamieniła się na złoto. Przechodzimy na następny dzień, ta połowa piasku, która została, znowu połowa się zamieniła na złoto. Na trzeci dzień jeszcze mniejsza część zamieniła się na złoto, więc mierząc zmianę jednego izotopu na drugi, czy na inny pierwiastek w meteorycie, możemy ustalić, ile czasu to zajęło. I my znamy, są takie izotopy, których czas połowicznego rozpadu znamy. Tych metod jest wiele. Jest tam rubid, stront, jest ołów, uran i tak dalej. Są te metody. Można wyznaczyć w geologii okresy, jakie upłynęły od powstania skał, od powstania meteorytów, od powstania skał na Ziemi. I to jest robione z bardzo dużą dokładnością. To, że wiemy, że to jest 4,567 miliarda lat, to jest z dokładnością do około 100 tysięcy lat. To jest ułamek promila.
K.G.: Najbardziej znane jest chyba datowanie C14, czyli na węglu.
S.K.: Tak, to jest dokładnie ten sam efekt. Węgiel C14 po prostu zamienia się na inny izotop.
K.G.: Pan Daniel pyta: mój syn Romek chciałby wiedzieć, czy można w łatwy sposób odróżnić meteoryt od zwykłego kamienia. No to on jest bardziej charakterystyczny, trochę inaczej wygląda, czy jest bardziej chropowaty? Nie wiem jak to powiedzieć też.
S.K.: Zwykłe kamienie najczęściej nie mają czarnej skorupy obtopieniowej, to po pierwsze, albo rdzawej. Jeśli poleżą trochę, no to ona się robi rdzawa. Więc pierwsza rzecz: czy jest skorupa obtopieniowa, czy nie ma. Często te meteoryty, przelatując przez ziemską atmosferę, jeśli są kanciaste na początku, to te wszystkie rogi się zaokrąglają, więc często nie ma ostrych krawędzi. Nie musi to być prawdą, ale często one są takie zaokrąglone. No jest ta skorupa, to jest po pierwsze. Więc jak coś nie ma skorupy, czyli nie wiem, znajdujemy jakiś tam granit w ciapki albo w jakieś linie, które normalnie, czyli skały metamorficzne, które normalnie w meteorytach nie występują, no to wiadomo, że to nie jest meteoryt. Łatwy sposób: można wziąć magnes. Do 96% meteorytów magnes się przyczepi. Do skał ziemskich raczej się nie przyczepi, aczkolwiek są bazalty, które są czarne. Czasami ich powierzchnia wygląda jak skorupa i zawierają magnetyt, do którego magnes się przyczepia, więc to nie jest jakby unikalny sposób, ale może pomóc. Może pomóc wykrywacz metali. Może być taki duży wykrywacz metali, ale są takie ręczne, tak zwane pinpointery za kilkaset złotych. Jeśli ktoś chce, może kupić i można przyłożyć do meteorytu, to będzie piszczał. Przyłożymy do kamienia, nie będzie piszczał.
K.G.: Skąd się bierze taki efekt w niektórych meteorytach, jakby ktoś to palcami ugniatał? Takie są wgniecenia.
S.K.: Tak, takie wgniecenia na powierzchni nazywamy regmagliptami.
K.G.: Jakby w plastelinę tak wkładać.
S.K.: Tak, i teraz: taka bryła wpadając w ziemską atmosferę z dużą prędkością, z przodu ściska powietrze, robi się poduszka powietrzna, tam ciśnienie może być nawet milion razy większe niż to na zewnątrz. Za meteorytem robi się prawie próżnia. I teraz w tej poduszce są różnego typu wiry i one wiercą w powierzchni meteorytu takie zagłębienia i po spadku to wygląda, jakby ten meteoryt był rzeczywiście z plasteliny, jakby były powciskane palce. To są regmaglipty. One występują w meteorytach. Jeśli są, to jest duża szansa, że to jest meteoryt, aczkolwiek wiele meteorytów ich nie ma też. Więc nie są jakby unikalne, ale tak, mogą pomóc.
K.G.: To co? Warto być meteoryciarzem?
S.K.: Oczywiście, że warto. Wspaniała przygoda całościowo, od właśnie posiadania własnej kolekcji meteorytów, od możliwości dotknięcia czy trzymania, czy oglądania kawałka Księżyca, kawałka Marsa, kawałka planetoidy Westa. Wielu meteorytów z innych planetoid, co prawda nie wiemy dokładnie, skąd pochodzą. Poprzez to, że jest to kawałek naszego Układu Słonecznego, kawałek astronomii, dla mnie to jest coś wspaniałego, akurat ja to uwielbiam, meteoryty.
K.G.: Ania Łosiak, która kiedyś przyniosła na spotkanie Patronów Radia Naukowego, takie prywatne do Wrocławia, przyniosła swój plecaczek i zaczęła wyładowywać właśnie kawałki kosmosu. To wyglądało to niesamowicie, bo właśnie była otoczona przez tłumek patronów, trochę to wyglądało, powiedziałabym, pozdrowienia, Ania, ale tak wiedźmowato, że tu siedzi, rozmawia o jakimś kamieniu, wszyscy wokół niej krążą. A to jest kawałek Marsa, to jest kawałek Księżyca, to jest to, a to jest tamto. Fenomenalne to robi wrażenie, muszę przyznać, Polecam serdecznie kanał „W gabinecie astronoma” Szymona Kozłowskiego, profesora Szymona Kozłowskiego, i dziękuję za wizytę.
S.K.: Bardzo dziękuję.
Polecamy kanał prof. Kozłowskiego „W gabinecie astronoma”
https://www.youtube.com/@WGabinecieAstronoma
Tutaj najpopularniejszy materiał:
Członek zespołu OGLE, profesor w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowania badawcze: poszukiwania i analiza zmienności galaktyk aktywnych i kwazarów, poszukiwania i analiza gwiazd supernowych, analiza zmienności okresowej i nieokresowej gwiazd naszej Galaktyki oraz Obłoków Magellana. Prywatnie pasjonat meteorytów i autor kanału na YouTube „W gabinecie astronoma”