Neurobiolożka behawioralna. W pracy badawczej koncentruje się na relacji pomiędzy mózgiem a zachowaniem, szczególnie w kontekście emocji, motywacji i interakcji społecznych, wykorzystując wiedzę z zakresu psychologii, biologii i analizy behawioralnej.
Przede wszystkim spowolnić – mówi dr Alicja Puścian, pytana o metody pozwalające na opanowanie własnych emocji. – Te parę przysłowiowych wdechów nie wzięło się znikąd. Wykonując głębokie wdechy, dajemy informację zwrotną swojemu własnemu organizmowi, że wszystko tutaj jest w porządku, że to nie jest sytuacja, która powinna bardzo nas denerwować. Dobrze jest także kontrolować to, gdzie płynie nasza uwaga. Umiejscowienie uwagi jest jedną z najskuteczniejszych strategii regulacji emocji – wyjaśnia.
W trzecim odcinku naszego cyklu Radio Naukowe Od Podstaw: Emocje, zajmujemy się naukowo potwierdzonymi metodami regulowania emocji. Przy okazji podkreślamy od razu, że regulowanie emocji nie oznacza ich duszenia czy wypierania. Z odcinka dowiecie się, jak zapanować nad stresem przy wystąpieniach publicznych lub przed rozmową o pracę, jak nie powiedzieć za wiele w czasie kłótni i jak nie dać oszustom rozgrywać naszych emocji.
Od Podstaw to nowy, dodatkowy cykl odcinków Radia Naukowego. Serie tematyczne, krótsze odcinki, naukowcy, których znacie i lubicie, którzy porządkują dla was fundamentalne kwestie w swoich dziedzinach.
TRANSKRYPCJA
Karolina Głowacka: Dr Alicja Puścian, neurobiolożka zachowania, dzień dobry, Alu.
Alicja Puścian: Dzień dobry.
K.G.: Bardzo ważny odcinek przed nami w naszym cyklu: regulacja emocji. Czy w ogóle są naukowo, podkreślam: naukowo sprawdzone strategie regulacyjne emocji? Coś, co możemy sobie, nie wiem, wydrukować i powiesić w naszym gabinecie na przykład. Coś, co nam będzie pomagało i wiemy, że to jest na pewno sprawdzone.
A.P.: Jak najbardziej są i ciekawym komentarzem może, żeby od niego zacząć, jest taki, że może intuicyjnie. Są nawet takie badania, które pokazują, że nastawienie do tego, czy uważasz, że się da regulować emocje, ma przełożenie na to, jak jesteś w tym skuteczna. Czy to nie jest fascynujące?
K.G.: O, jak najbardziej, ale to od razu się otwiera cała rozmowa o efektach placebo, nocebo i tak dalej i tak dalej.
A.P.: Zgadza się.
K.G.: To są, myślę, podobne komponenty.
A.P.: Prawie takie same. Ja bym powiedziała, że to się wszystko nie bierze znikąd. Są więc potwierdzone sposoby i wiemy naprawdę dużo o tym przede wszystkim, jak to działa w mózgu, co musi się stać, żebyśmy byli w stanie efektywnie wyregulować swoje emocje. Oczywiście dużo łatwiej jest, tak jak to w życiu, być do sytuacji przygotowanym.
K.G.: No to może zacznijmy w takim razie od takich strategii przed. Wiemy, że czeka nas coś stresującego powiedzmy, i to mogą być różne rzeczy. To mogą być te wystąpienia publiczne, które w naszym cyklu już się pojawiały. To może być rozmowa o pracę, to może być…
A.P.: Wywiad w Radiu Naukowym.
K.G.: Ale to może być, no nie wiem, start w maratonie, do którego się długo przygotowywaliśmy na przykład. Coś dużego. No i jak się przygotować?
A.P.: Klasycznie najważniejsze jest to, żeby być nastawionym w taki sposób, to znaczy, żeby mówiąc po ludzku zaplanować, że będziemy się denerwować.
K.G.: Nie być tym zaskoczonym.
A.P.: Nie być tym zaskoczonym. Czyli wiem, że ten maraton to jest dla mnie superistotna sprawa, bo tam koledzy, koleżanki, przygotowujemy się, to bardzo dużo nas pracy kosztuje. Kluczowe jest to, żeby spodziewać się tego, że ta sytuacja będzie miała miejsce. Wszystkie te sytuacje, które wymieniłaś, to są takie sytuacje, które już muszą się zdarzyć, no bo na tę rozmowę o pracę musisz pójść, w maratonie musisz wystartować. Ale zanim pójdziemy w tę stronę, wspomnijmy o jeszcze jednej bardzo ważnej regulacyjnej strategii względem emocji, która polega po prostu na tym, po prostu albo wcale nie jest to takie oczywiste, żeby skutecznie i celowo wybierać środowiska i sytuacje, w które wchodzisz i w które nie wchodzisz. Jeżeli wiesz, że jesteś skłonna…
K.G.: To profilaktyka, można powiedzieć.
A.P.: Pięknie, o to właśnie chodzi. Jeżeli na przykład wiesz, że jesteś skłonna do wybuchów gniewu i że najczęściej zdarza ci się po alkoholu, to może niekoniecznie wtedy powinnaś chodzić do nocnych barów, gdzie często wszczynane są bójki. To jest przykład bardzo życiowy.
K.G.: Znajdź takie, gdzie rzadko są wszczynane, wtedy będziesz tą jedyną, która zrobiła awanturę! Radzi doktor Puścian.
A.P.: Omijanie sytuacji, które mogą nas wpuścić na manowce, jest bardzo ważne, ale… To był taki przykład z życia nocnego, ale z życia dziennego na przykład warto dbać o to, żeby jak wiesz, że jesteś zawsze zła, jak jesteś głodna, żeby jednak być najedzonym. Jeżeli wiesz, że czeka cię stresujący dzień, to zaplanuj to, żeby twoje posiłki były uregulowane i żeby mieć ze sobą tę kanapkę, która będzie dla ciebie tratwą ratunkową w sytuacji zagrożenia wybuchem emocji i gniewu.
K.G.: Czyli rację mieli copywriterzy i marketingowcy, którzy stworzyli tą genialną reklamę. Jakiś jesteś, nie przypominasz siebie, nie pamiętam dokładnie, ale było „zjedz Snickersa”, to wracasz do siebie. Nauka potwierdza, oni mieli rację!
A.P.: No to jest akurat w samo sedno. Przed lunchem podejmuje się znacznie bardziej negatywne decyzje niż po lunchu, kiedy jest się w błogim stanie po jedzeniu. To są po prostu fakty i statystyki pokazują, że to jest prawda. Na przykład jeżeli chodzi o wyroki sędziowskie, to jest niesłychanie interesujące.
K.G.: O wyroki sędziowskie tak, to jest superciekawe, ale też przyszło mi do głowy, że w takim razie jeśli możecie wybrać godzinę wybrania się na te rozmowy o pracę, to celujcie tuż po lunchu, wtedy wasz interlokutor czy osoba, która będzie przeprowadzać z wami rozmowę, powinna być… Jeśli zdąży pójść na lunch! A nie, to ryzykowne. A jeśli nie zdąży pójść na lunch? To może rano się umawiać?
A.P.: Jest to strategia wysokiego ryzyka, ale można ją, myślę, z czystym sumieniem polecić. Ja zawsze mówię moim studentom, że jeżeli mają okazję mieć wpływ na to, kiedy będzie ich wystąpienie albo kiedy będą z kimś rozmawiać, to powinni to zrobić w takim momencie, bo oczywiście zakładam, że są przygotowani, że świetnie wypadną, kiedy łatwiej ich będzie zapamiętać, czyli albo na początku, albo na końcu takiej sesji.
K.G.: To jest niesamowite, ale też właśnie jak mówiłaś o tych przykładach wyroków sądowych, też spotykałam się z tymi badaniami. To jest zupełnie niezwykła rzecz, jakie to ma znaczenie. Dobrze, czyli wiemy, że coś może nas czekać stresującego, nie pozwalamy sobie na zaskoczenie, że ten stres się pojawia i te nerwy.
A.P.: Tak jest.
K.G.: Wiemy, że to będzie.
A.P.: I nastawiamy się w taki sposób, że nawet wtedy, kiedy się pojawi ta emocja, to moją odpowiedzialnością jest podjąć próbę jej regulacji, czyli nie zostawiam tego samemu sobie: „a niech płynie”, tylko mam w momencie, kiedy w tę sytuację wchodzę, intencję (i to słowo intencja jest bardzo ważne) do tego, żeby samo się wyregulować.
K.G.: To zaraz o tym, jak to zrobić już w trakcie, ale jeszcze w ramach podsumowania: obserwujemy siebie i właśnie, jak mówiłaś, próbujemy wyłuskać, czy jesteśmy bardziej podatni na nerwy, kiedy jesteśmy głodni, niewyspani, no nie wiem, być może mamy takie tendencje tuż przed okresem, niektóre z nas tak przecież mają, i być świadomym tego, że tutaj jest większe ryzyko właśnie wpadnięcia w jakąś tam, powiedzmy, irytację. Ta świadomość jest chyba kluczowa, nie?
A.P.: Przygotowanie się i intencja tego, że być może zdarzy się za chwilę sytuacja, w której ja będę musiała, czy będę musiał, włożyć wysiłek w to, żeby się wyregulować. I sama ta intencja jest niesłychanie ważna, ale także musimy wiedzieć, co robić. Czyli to, co robić, to nie muszę wymyślać tego, czy też nawet nie mogę, wymyślać tego na biegu, bo to jest już za późno, tylko muszę być gotowa na to, co zrobię wtedy, kiedy pojawi się stres. Na przykład wracając do tego maratonu, jakie ja działania podejmę, kiedy przed wejściem na tor zacznę czuć, że mam motyle w brzuchu, pocące się ręce i wszystko to inne, co z taką stresującą sytuacją może się wiązać.
K.G.: No i co mogę zrobić?
A.P.: Kilka rzeczy. Pierwsza i najważniejsza to jest spowolnienie sytuacji. Wtedy kiedy wchodzimy w awanturę albo w jakąś sytuację, która zagraża nam tym, że nas poniesie, już niezależnie od tego, w którą stronę, to to, co możemy zrobić, to przede wszystkim zwolnić. Te parę przysłowiowych wdechów nie wzięło się znikąd. Kiedy bierzemy głębokie wdechy, a zwłaszcza kiedy robimy głębokie wydechy, to pomagamy w tym, żeby nasze ciało poprzez aktywację wcześniej wspomnianego autonomicznego układu nerwowego, odpowiednio spowolniło. Dlatego że głębokie wydechy możemy robić tylko i wyłącznie w sytuacji bezpieczeństwa. Kiedy jesteśmy zdenerwowani, stres nas ponosi, to zaczynamy oddychać…
K.G.: Oddechy są krótkie.
A.P.: …bardzo szybko, prawda? Bardzo szybko i bardzo płytko. Kiedy robimy głębokie wydechy, to znaczy przecież, dajemy informację zwrotną swojemu własnemu organizmowi, że wszystko tutaj jest w porządku i nie jest to sytuacja, która powinna bardzo nas denerwować. Dobrze jest także (i to jest ta druga strategia) kontrolować to, gdzie płynie nasza uwaga. Umiejscowienie uwagi jest jedną z najskuteczniejszych strategii regulacji emocji. Innymi słowy nie koncentrować się z całą siłą na tym, co się ze mną dzieje, na przykład kiedy odczuwam głęboki smutek. Czym mocniej koncentruję się na tym, rozmyślam, przeżywam tenże smutek, tym większa jest szansa, że on będzie wszechobejmujący i spośród tego smutku nie będę w stanie dostrzec niczego innego w moim życiu. I teraz bardzo ważna rzecz, żeby rozumieć ją o uwadze, jest taka, że ona działa jak reflektor. To znaczy z jednej strony, jak wyobrażamy sobie takie światło reflektora rzucone na scenę, ona nie tylko podkreśla to, na co to światło pada, nie tylko wyłuszcza to z całego krajobrazu, ale także powoduje, że wszystko inne widać znacznie gorzej. Kiedy cała scena jest ciemna, to ciężko dostrzec na niej cokolwiek, ale mniej więcej po równo. Kiedy mamy reflektor, to szansa, że zobaczymy cokolwiek, co jest poza tym obszarem, na który pada nasza uwaga, jest naprawdę niewielka. I po pierwsze w ten sposób tracimy trochę kontakt z rzeczywistością, kiedy za mocno koncentrujemy się na czymś, a po drugie jest nam dużo trudniej nie pogłębiać tej emocji, w której już się znajdujemy.
K.G.: To wybierzmy się może… Albo przygotujmy się na tę rozmowę o pracę, na której nam bardzo zależy.
A.P.: Świetnie.
K.G.: Powiedzmy, jest wieczór wcześniej. Staramy się wyspać, na ile to jest możliwe, to nie zawsze od nas zależy, ale na ile to jest możliwe. Porządne śniadanie. Te fizjologiczne rzeczy, jeśli wszystko dobrze pójdzie, mamy załatwione. Siedzimy w kolejce i czujemy, że jest stres, że się pocą te ręce, że oddech jakiś taki… Ja też tak miałam czasami, jak się denerwowałam, że nie byłam w stanie właśnie wypuścić oddechu, wiesz? Miałam coś takiego, że i nabierałam, i w końcu było tak strasznie dużo i już nie byłam w stanie mówić, i musiałam bardzo głęboko ten oddech wypuścić, ale to było sztuczne, to nie było naturalne. No i czujemy, że to się z nami dzieje. Co robimy? Obok są ludzie.
A.P.: Obok są ludzie. Po pierwsze to jest już za późno, dlatego że jeżeli naprawdę mocno zależy mi na tej rozmowie kwalifikacyjnej, to ja powinnam na nią przyjść przygotowana, ale nie tylko w rozumieniu merytorycznym, że wiem, co powiem, ale powinnam mieć tę sytuację przećwiczoną. Jeżeli mam taką możliwość, powinnam zasymulować tę rozmowę kwalifikacyjną, raz, drugi, trzeci, z kimś, kto jest mi bliski i kto będzie grał rolę kogoś niekoniecznie mi przyjaznego.
K.G.: To naprawdę działa?
A.P.: Ja zawsze tak robię, jeżeli tylko mam taką możliwość, i osobom, których jestem mentorką, zawsze proponuje tego typu rzeczy, dlatego że to naprawdę działa. Po prostu niektóre rzeczy musisz przećwiczyć, żeby potem było łatwiej przez nie przejść. A jeżeli nie masz kogoś, kto jest ci w stanie w tym pomóc i być takim partnerem do rozegrania tej scenki, to przećwicz to w głowie. Czyli zamknij oczy, usiądź na krześle i wyobraź sobie, że naprawdę jesteś w tej rozmowie kwalifikacyjnej. Że naprawdę trzęsą ci się ręce i naprawdę w gardle więźnie ci głos. Przećwicz to raz, drugi, trzeci i wtedy masz pewność, że jesteś znacznie lepiej przygotowana, wchodząc do takiego pokoju, w którym siedzi naprzeciwko ciebie ktoś, kto może decydować o twojej przyszłości. Oczywiście że to nie jest jeden do jednego, że ten pokój będzie wyglądał inaczej, ten człowiek po drugiej stronie stołu będzie miał inny głos i zachowywał się inaczej, ale to nie będzie już dla ciebie zupełna nowość. Pamiętasz, wspomniałaś o tym w którejś z poprzednich naszych rozmów, że dla ciebie każda sytuacja nowości budzi bardzo duży stres?
K.G.: Tak, tak. Że nawet drobna nowość w sytuacjach, które wydawałoby się, że są podobne, ale jeśli pojawia się jakiś komponent nowości, to ja w pewnym sensie przeżywam to od nowa. Tylko może przypomnę czy powiem tym, którzy nie słuchali pierwszych odcinków: ja w mediach pracuję 18 lat, ale bardzo długo było tak, że nawet jak już pracowałam na antenie, ta sytuacja była opanowana, chociaż słuchało mnie wielokrotnie więcej ludzi, niż na przykład prowadziłam jakieś spotkania autorskie i tam było tych osób 20, ale te ślepia były wpatrzone we mnie, mimika jednych była przyjemna, innych zwykle była obojętna, to nie znaczy, że negatywna, ale tak głowa to odbierała i ja się denerwowałam wielokrotnie bardziej niż właśnie na przykład na antenie. Zawsze było tak, że takie pierwsze spotkanie powiedzmy na 20 osób mnie stresowało za pierwszym razem, za drugim razem już nie. Jeśli pojawiała się jakakolwiek nowość, nie wiem… Rozmowa była tłumaczona, więc pojawiał się tłumacz, więc u mnie ten stres się pojawiał bardzo podobny, może nie taki sam, ale jednak podobny od nowa.
A.P.: I nie ma w tym nic dziwnego.
K.G.: To jest właśnie to, tak? Że ja to ja tego nie ćwiczyłam wcześniej.
A.P.: Tak jest.
K.G.: Powinnam sobie przećwiczyć to, chociażby w głowie.
A.P.: To, co możesz dla siebie najlepszego zrobić w takiej sytuacji, to sprawić, żeby to nie było dla ciebie zupełne zaskoczenie i żeby twój organizm nie czuł tego stresu po raz pierwszy. A kiedy już jesteś w tym przedpokoju i czekasz z trzęsącymi się rękoma, to przede wszystkim możesz zrobić dla siebie dwie rzeczy. Po pierwsze: wytrzymać ten stres, zdawać sobie z niego sprawę, ale jednocześnie nie koncentrować się na nim, nie mówić sobie „matko kochana, jak się denerwuję, zaraz chyba oszaleję, czy oni wreszcie mnie wpuszczą, czy oni wreszcie…”.
K.G.: Czy oni mnie zobaczą?
A.P.: Tak jest. Kto tutaj na mnie patrzy? Wspomniałaś o tym, że tam siedzą inni ludzie. A co nas to obchodzi? My musimy najlepiej wypaść, jak to możliwe, na tej rozmowie, dlatego powinniśmy w takiej sytuacji skoncentrować się na sobie i postarać się chociaż zwolnić swój oddech i oddychać głęboko, tak jak to możliwe, albo zacząć powtarzać sobie coś, jakąś treść, albo zająć się czymś, co jest zupełnie niezwiązane z sytuacją stresującą, jeżeli zależy nam na obniżeniu wcześniej rzeczonego poziomu pobudzenia.
K.G.: Ja śpiewałam, jak się stresowałam.
A.P.: Doskonale, ja też tak robię.
K.G.: Bardzo przepraszam wszystkich, którzy to słyszeli, ale… Bardzo łatwo jest wejść w ten kołowrotek, tu znowu się odwołam do swoich doświadczeń, no bo takie mam. To znaczy jak słyszałam, że ten głos mi drży, że nie panuję nad oddechem, to wiedziałam, że oni, czyli publiczność, też to słyszy.
A.P.: Wiedzą oczywiście.
K.G.: Wiedzą! Więc to po prostu w taki kołowrotek, kołowrotek. Bardzo ciekawa rzecz, że na przykład zadawałam pierwsze, drugie pytanie, a trzecie było już na luzie, dlatego że w tym czasie już dana osoba odpowiadała, ja miałam czas, żeby ten oddech, co zrobić? Wyregulować, puścić to powietrze. Potem już było łatwiej. Ale jesteśmy na tej rozmowie kwalifikacyjnej. No jednak nam się trzęsą te ręce, gdzieś tam się pocimy i jesteśmy na tym kołowrotku właśnie, bo myślimy sobie „o nie, to widać”. To widać, że ja się denerwuję, oni mnie wezmą za niepoważną osobę, przecież się tak… No i jak z tego zejść?
A.P.: Moja rada często dla studentów w takiej sytuacji jest taka, żeby tę sytuację rozbroić. To znaczy jeżeli jesteś już naprawdę w takiej sytuacji, w której głos więźnie ci w gardle i czujesz, że nie jesteś w stanie iść dalej, dobrym rozwiązaniem jest zaadresowanie tej sytuacji. Powiedzenie: proszę państwa, jestem bardzo zdenerwowana czy bardzo zdenerwowany, dlatego że ta rozmowa jest dla mnie niezwykle ważna, zależy mi na tej pracy, widzę się tutaj, proszę wybaczyć mój trzęsący się głos. I zwykle…
K.G.: Nie udajemy.
A.P.: Nie udajemy, tak jest. I zwykle tak jest, że ta dążność do autentycznego wyrazu pozwala trochę spuścić parę.
K.G.: Zobacz, że to są te same mechanizmy, które wykorzystują wszelkiego rodzaju oszuści, którzy przez telefon naciągają na przelanie pieniędzy. Bo to jest ta sama sytuacja w tym znaczeniu, żeby ci nie dać tego oddechu. Bo państwo pewnie dobrze wiecie, na czym te oszustwa czy też scamy polegają, czyli ktoś do ciebie dzwoni i mówi „szanowna pani, właśnie w tym momencie ktoś próbuje przelać pieniądze z pani konta w nielegalny sposób, proszę się nie rozłączać” i to jest cały czas nakręcane, nie wolno się według tych oszustów rozłączyć. Rozumiem, że właśnie po to, żebyśmy byli w tym pobudzeniu.
A.P.: Absolutnie! Po to, żeby nie było chwili na refleksję i żeby nie było chwili na to, żeby się wyregulować. Skuteczne, nie? Więc złotą radą, nie znaczy, że łatwą, ale taką, która naprawdę często może nas wybawić z opresji, jest zwolnić, postarać się zatrzymać, jeżeli to możliwe, i zaadresować problem. Wziąć głęboki wdech, wypić łyka wody, usiąść prosto i postarać się to kolejne zdanie powiedzieć, koncentrując się nie na tym, że czuję się fatalnie, bo czym bardziej się koncentruję na tym, że czuję się fatalnie, tym gorzej dla mnie, tylko na tym, co naprawdę chcę powiedzieć.
K.G.: I nie być takim surowym dla siebie, nie? To też jest ważne.
A.P.: Zdecydowanie! Taka rada, którą mam dla wszystkich, zawsze wtedy kiedy mowa jest o interakcjach z ludźmi, na przykład o rozmowie kwalifikacyjnej, kiedy gramy o coś, na czym nam zależy, to jest to, żeby koncentrować się mniej na sobie, a bardziej na drugim człowieku Żeby pamiętać o tym, że tam po drugiej stronie to jest druga osoba ze swoimi problemami, wadami.
K.G.: Niewyspaniem, złością, głodem.
A.P.: Głodem, tak jest, wszystkim, co ze sobą na tę rozmowę przynosi. I żeby postarać się, żeby jakość tej konwersacji była jak najlepsza, jak najbardziej empatyczna i przyjemna dla obydwu stron.
K.G.: Mówiłaś o tym, że skupienie uwagi działa jak reflektor. W momencie kiedy coś nas smuci i bardzo skupiamy na tym uwagę, to właśnie nie widzimy nic dookoła. Ja bym tutaj może chciała oddzielić takie sytuacje skrajne, żałoby, utraty kogoś bliskiego, bo wydaje mi się, że to jest na spektrum, ale to chyba jednak trochę jest inny porządek. Ale coś takiego, no nie wiem, nie dostaliśmy tej pracy, trzymajmy się tego na przykład. Nie dostaliśmy tej pracy i jak w takim razie w zdrowy sposób, jak to się mówi, przeżyć czy też przepracować ten smutek, bo mówiłyśmy o tym, że nie możemy mu zaprzeczać. To nie jest tak, że machniemy ręką, a, dobra, udaję, że nic się nie stało, bo jednak przecież czuję, że coś się stało, a z drugiej strony nie używać tego reflektora, który w lustrzany sposób odbija potem światło. Jak tu wyśrodkować?
A.P.: Nie używać go non stop.
K.G.: OK.
A.P.: Wypłakać się, wygadać się, wypisać się w pamiętniku. Wymyśleć się, ale nie non stop, nie cały czas i nie w kontekstach, które nie są do tego odpowiednie. Musimy oczywiście dać upust takiemu żalowi czy sytuacji rozczarowania. Przecież to się każdemu z nas zdarza. Duszenie tego w sobie? Raczej przeciwskuteczne. Potem to wychodzi w najmniej oczekiwanych momentach i zazwyczaj wtedy, kiedy nie powinno.
K.G.: Potem krzyczymy o tę zmywarkę.
A.P.: Tak jest.
K.G.: To nawiązujemy do poprzedniego odcinka.
A.P.: Wychodzi tak zwanym bokiem. Więc ten element, o którym mówisz, on jest niezbędny, żeby to z siebie po prostu wywalić, wyrzucić, przepracować, jakkolwiek byśmy tego nie chcieli nazwać. Ale nie myśleć o tym non stop: przed snem, na spacerze, w drodze do pracy. Nie pozwolić temu zasiedlić całej naszej uwagi, całego naszego dnia. Ważne jest to, żeby w takich sytuacjach ułatwiać sobie rzucenie tej uwagi w inne rejony: być z innymi, wychodzić z domu, zająć się czymś, co nas fascynuje. To są techniki, które są bardzo skuteczne. Wszystko to, co ma szansę nas zająć i zaabsorbować, jest w takich sytuacjach nam przyjazne.
K.G.: No bo to są dwie skrajności. Jedna jest taka, którą kiedyś, dawno temu była uczona w naszej kulturze. Kwestia kultur i tego, co wolno w różnych kulturach, też o tym jeszcze będziemy mówili, ale kiedyś właśnie duszenie. Że nie wolno ci, a już mężczyźni to już w ogóle mają pod tym względem przechlapane. Te przekonania o tym, że nie wiem, nie wolno im płakać czy coś takiego.
A.P.: Coś okropnego.
K.G.: Coś okropnego bardzo, naprawdę. Ale z drugiej mamy, wajcha poszła w drugą stronę. No ja tutaj przeżywam smutek, więc ty musisz sobie z tym jakoś poradzić.
A.P.: Tak jest, roszczeniowość.
K.G.: No ja mam sobie ten smutek i nie możesz mi zabronić tego smutku przeżywać. No nie zawsze tak jest, że prawda leży pośrodku, prawda leży tam, gdzie leży, ale w tym przypadku wydaje mi się, że akurat może tak być, to znaczy trzeba znaleźć jakiś złoty środek między tym, żeby nie dusić w sobie tych emocji, ale jednak innych nimi nie terroryzować.
A.P.: Przede wszystkim ten komponent, o którym powiedziałaś, to jest niezwykle ważny. Przecież jesteśmy częścią jakiejś społeczności, jakiejś grupy rodzinnej, grupy przyjaciół, grupy ludzi w pracy. Ale to dla samego siebie jest bardzo ważne, żeby nie koncentrować się tylko i wyłącznie na emocjach. Faktycznie to, o czym powiedziałaś, jest teraz niezwykle popularnym, tyleż popularnym, co szkodliwym trendem, to znaczy takie przekonanie o tym, że emocje muszą być i one mają być dokładnie takie, jak je czuję, a jak sobie są takie rozkręcone, to niech sobie będą, a co mi do tego, to musi tak być. I to stoi właśnie w sprzeczności z tym, o czym dzisiaj rozmawiamy, że emocje da się regulować, a wyregulować je może tylko ten, kto je czuje, w związku z tym za swoje emocje, tak jak za swoje zachowanie, motywacje i wszystko inne w swoim życiu, jest się odpowiedzialnym. Bo mimo że owszem, pojawiają się one często znikąd, mimo że są, towarzyszą nam w bardzo ciężkich sytuacjach życiowych, to nie znaczy, że jesteśmy wobec nich bezbronni.
K.G.: Czyli regulacja nie oznacza duszenia.
A.P.: Absolutnie. To są dwie różne rzeczy. Regulacja oznacza zmniejszanie lub zwiększanie poziomu pobudzenia, od tego się zawsze zaczyna, ale także zmianę tego, co myślimy na dany temat. Bo wtedy kiedy z kimś rozmawiamy czy przepracowujemy, czy piszemy w pamiętniku o tym, co czujemy, to dążymy do tego, żeby nadać temu inne znaczenie, żeby głębiej zrozumieć, co to dla nas znaczy, a jednocześnie sprawić, żeby lepiej funkcjonować z tym, co się stało i tym, co wywołało emocje w naszym życiu.
K.G.: Czy da się nauczyć takiego wyrażania konstruktywnego emocji, ale wobec kogoś? Bo mówiłaś o tym, że można się wypłakać, no to na przykład się wypłaczemy w samotności, jeśli ktoś tak woli, czy wypiszemy się do tego pamiętnika, czy pójdziemy na siłownię i poboksujemy trochę. Ale co w sytuacji, kiedy te emocje są, one są potrzebne, ponieważ są dla nas jakimś sygnałem, że na przykład w relacji romantycznej coś jest nie tak, coś jest między nami nie w porządku, no i trzeba przeprowadzić tę rozmowę szczerą i jednocześnie jak to zrobić, żeby… No bo na zimno się takich rozmów nie prowadzi. To jakby nie jest tak, że no, kochanie, piję kawę, a wiesz co, może byśmy porozmawiali o tym, co jest nie tak w naszym związku? Rzadko, nie? I teraz jak to zrobić, żeby te emocje były, żeby nasz partner czy partnerka widział, widziała, że coś nas boli, ale jednocześnie żeby nie robić, nie opowiadać tych strasznych rzeczy, nie rzucać inwektyw czy tego typu sytuacji. Czy to się w ogóle da zrobić? Mieć pod kontrolą te emocje w takiej sytuacji wobec kogoś?
A.P.: Dać się da, ale nikt nie jest idealny. Najważniejsza lekcja tutaj jest dokładnie taka, jaką omawiałyśmy, przygotowując się do maratonu i rozmowy o pracę. Tu jest identycznie. Po pierwsze trzeba mieć to ze sobą dobrze poukładane, co ja chcę powiedzieć, wtedy kiedy nie jestem w tych nerwach, emocjach i kiedy nie skierowane są na mnie oczy osoby, którą kocham, ale której ocena jednak może być dla mnie przytłaczająca czy drażniąca wtedy, kiedy chce powiedzieć jej coś, jakiś rodzaj krytycyzmu wobec tej osoby. Więc przepracować to sobie samemu ze sobą wcześniej. Jak ja to chcę wyrazić w taki sposób, jaki jest prawdziwy, ale który jednocześnie nie jest sztyletem ani krzywdą, ani nie oskarża bez potrzeby tej drugiej osoby tam, gdzie oskarżona ona być nie powinna. I wtedy kiedy już ta rozmowa trwa i czujemy, że sprawy idą za daleko, to przygotowując się do tego, musimy mieć wkalkulowane, że być może trzeba będzie przerwać.
K.G.: Albo zwolnić chociażby.
A.P.: Albo zwolnić. Albo zrobić pauzę, tak jak wcześniej z tym listonoszem wcześniej rzeczonym.
K.G.: W poprzednim odcinku tak mówiłyśmy o tym, że tu się wydaje, że już jest emocja na niesamowitym poziomie, zaraz dojdzie niemalże do rozstania, po czym ding dong do drzwi, ktoś otwiera, dzień dobry, do widzenia i już mamy jakieś ochłonięcie.
A.P.: No właśnie. Więc wiedzieć o tym i być przygotowanym, że być może będziemy musieli przerwać i to nie jest nic złego, tylko lepiej w ten deseń niż iść na zwarcie i mimo wszystko dążyć do tego, żeby wywalić wszystko w jednej rozmowie czy za jednym zamachem. Ważniejsza jest przecież przyszłość relacji niż to, ile rozmów nam to zajmie.
K.G.: Doktor Alicja Puścian, dziękuję bardzo.
A.P.: Bardzo dziękuję.
Neurobiolożka behawioralna. W pracy badawczej koncentruje się na relacji pomiędzy mózgiem a zachowaniem, szczególnie w kontekście emocji, motywacji i interakcji społecznych, wykorzystując wiedzę z zakresu psychologii, biologii i analizy behawioralnej.