Geolożka planetarna. Obecnie pracuje na Uniwersytecie w Exeter w Wielkiej Brytanii, gdzie bada małe kratery uderzeniowe na Ziemi. Związana z Instytutem Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmowała się badaniami powierzchni Marsa.
Przeciętna asteroidka porusza się z prędkością 20 kilometrów na sekundę – mówi w Radiu Naukowym dr Anna Łosiak, geolożka planetarna z Instytutu Badań Geologicznych PAN. Ta gigantyczna prędkość ma znaczenie. – Zderzenie asteroidalne jest najbardziej porównywalne do wybuchu bomby jądrowej. Praktycznie w jednym punkcie następuje wyzwolenie ogromnej ilości energii, która przekształca się w falę uderzeniową – tłumaczy badaczka.
W Ziemię przez miliardy lat uderzały większe i mniejsze asteroidy. Najsłynniejsza, która w konsekwencji doprowadziła do wyginięcia dinozaurów (i zrobiła miejsce ssakom), miała około 9 km średnicy. Lepiej więc wiedzieć z wyprzedzeniem, czy coś podobnego nam grozi. – Jeżeli wypatrzymy asteroidę na pół roku, rok wcześniej, to jest po ptakach. Przy obecnym stanie systemów nie damy rady niczego zrobić – nie kryje dr Łosiak.
Właśnie dlatego na wszelki wypadek prowadzi się programy monitorowania nieba w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Dzięki nim wiemy, że w najbliższym czasie nic strasznego nam nie grozi. – Natomiast wiemy też, że jest kilka podejrzanych ciał, którym musimy się przypatrywać. Jedną z nich jest Bennu, asteroida mająca około 0,5 km średnicy. Nie stworzyłaby katastrofy globalnej, ale gdyby uderzyła w Berlin, to jej fragmenty dotarłyby gdzieś w okolice Londynu. Wyliczenia wskazują, że takie zderzenie może nastąpić najwcześniej około 2175 roku, więc mamy trochę czasu, żeby się ewentualnie przygotować – opowiada geolożka.
Jakie mamy opcje działania? – Jeśli będzie np. 100 lat do zderzenia, to możemy wysłać na orbitę bohaterski bezzałogowy statek kosmiczny, który przemaluje nam pół asteroidy w określony sposób. Sama zmiana koloru asteroidy spowoduje, że będzie trochę inaczej odbijać światło, a przez to odrobinę inaczej poruszać się na orbicie. I to może wystarczyć, żeby nas minęła – mówi dr Łosiak. – Jest też opcja, żeby zderzyć statek kosmiczny z taką asteroidą. W listopadzie wystartuje misja kosmiczna DART, która ma na celu zderzenie się z jedną z asteroid, żeby sprawdzić, jak bardzo możemy zmienić jej trajektorię – dodaje.
Geologia planetarna i badania asteroid są kluczowe dla bezpieczeństwa lotów kosmicznych. – Uderzenie asteroidy wielkości ziarnka piasku może się skończyć śmiertelnie dla astronauty, który jest w skafandrze w przestrzeni kosmicznej. Niebezpieczne może być również dla całego statku. Największy problem jest właśnie z takimi małymi ciałami, których nie widać. Trzeba liczyć na szczęście i odpowiednią konstrukcję statku – przyznaje dr Anna Łosiak.
Z podcastu dowiecie się też, dlaczego na Ziemi mamy stosunkowo niewiele śladów po zderzeniach, skąd wziął się Księżyc, a także co robić, jeśli zobaczymy na niebie bardzo jasny, powiększający się obiekt. Polecam!
Obrazek ilustracyjny: Krater Berringera, Wikimedia Commons, autor Neil
Geolożka planetarna. Obecnie pracuje na Uniwersytecie w Exeter w Wielkiej Brytanii, gdzie bada małe kratery uderzeniowe na Ziemi. Związana z Instytutem Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmowała się badaniami powierzchni Marsa.