Karolina Głowacka: Radio Naukowe: Od podstaw. Cykl „Emocje”, odcinek pierwszy: biologia emocji. Doktor Alicja Puścian, neurobiolożka behawioralna. Dzień dobry, Alicjo.
Alicja Puścian: Dzień dobry tobie i twoim słuchaczom.
K.G.: Czym właściwie są emocje? Wybacz to banalnie brzmiące pytanie, ale pewnie odpowiedź nie jest taka banalna.
A.P.: Niby banalna, a jednak niezwykle trudne! Definicji emocji jest tyle co badaczy, którzy się tym tematem zajmują, i co ciekawe, w ogóle nie ma na ten temat powszechnego kompromisu, ale to dlatego, że emocje same w sobie są tematem bardzo kontrowersyjnym, bardzo nośnym i zawierającym w sobie bardzo wiele przeciwieństw i różnych aspektów. W najprostszym biologicznym rozumieniu emocje to są po prostu stany naszego organizmu, które pojawiają się w odpowiedzi na jakieś ważne, istotne czynniki albo ze świata zewnętrznego, albo z wewnątrz nas samych (możemy sobie wyobrazić, że na przykład jakieś wspomnienie budzi w nas silne emocje) i o stanach tych uważa się, że mają one kilka ważnych komponentów. I tutaj mówimy właśnie o tym, co powoduje, że zdefiniowanie emocji samych w sobie nie jest takie proste. Po pierwsze i oczywiste, to, co przychodzi nam do głowy na samym początku, to to, że emocja to jest to, co odczuwamy. Nasze wewnętrzne, fenomenologiczne odczucie. I ten komponent jest niezwykle istotny, ale emocje to także reakcje fizjologiczne. Pocące się ręce, trzęsące się głos, łzy lecące nam z oczu ze szczęścia. Wszystkie te reakcje fizjologiczne są nieodłącznym elementem emocji. W dzisiejszej biologii uważa się także, że emocje są czymś, co predysponuje nas do określonego rodzaju zachowania, określonego działania. Czyli na przykład dlatego, że się przestraszyłam, jestem skłonna wycofać się albo uciec z sytuacji, o której uważam, że może mi ona zagrażać. Ale ciekawe jest to, że ten komponent stanowiący pewnego rodzaju podstawę motywacji wcale nie zawsze był taki oczywisty. W bardzo znanej, bardzo ważnej dla historii badań nad emocjami pozycji Darwina, która nazywa się „Wyraz uczuć u człowieka i zwierząt”, jedna z jego późniejszych książek, mówi się wprost o tym, że owszem, emocje prawdopodobnie wyewoluowały po to, aby być dla nas przydatnymi, ale sam Darwin nie stawia bardzo wyraźnego wykrzyknika po tych zdaniach, stawia raczej znak zapytania, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno jest tak, że one są przydatne, czy nie są po prostu czymś, co pojawiło się w ewolucji jako sprawa towarzysząca wszystkiemu innemu, co w nas powstawało. Ale dziś zdecydowanie nurtem dominującym w biologicznych naukach dotyczącym emocji jest to, że one są po to, abyśmy mogli lepiej się dostosować do wymagań sytuacji.
K.G.: To jest ta książka, w której Darwin opisuje, jak obserwuję swojego synka malutkiego?
A.P.: I różne inne zwierzątka. To jest bardzo, bardzo interesująca pozycja. Polecam ją twoim słuchaczom chociażby dlatego, że są w niej przepiękne ilustracje, między innymi łaszącego się kota albo przestraszonego psa. Jest to tak naprawdę jedna z najważniejszych pozycji, która pokazuje, że emocje nie są czymś specyficznym jedynie dla gatunku ludzkiego, ale że są powszechnie występujące w całym ssaczym życiu, niezależnie od tego, czy jest się psem, kotem czy szympansem.
K.G.: I ten wątek też pojawi się w serii naszych odcinków dotyczących emocji. To ciekawe co powiedziałaś, że teraz uważa się emocje za coś potrzebnego, bo przecież jeszcze nie tak dawno postrzegano emocje jako coś odbierającego nam rozum wyłącznie. Takie przeciwstawienie: tu jest rozum, a tu jest emocja czy też histeria na przykład, jak się to opisywało. To może powiedzmy w takim razie, kolejne podstawowe pytanie, jakie mamy emocje?
A.P.: I to jest kolejne pytanie, na które nie ma prostej, jednoznacznej odpowiedzi. Z biologicznego punktu widzenia kiedyś uważało się, że jest taki zasób emocji, które można uznać za dzielone przez całe królestwo zwierząt czy przynajmniej przez wszystkie ssaki. I jedną z najczęściej przywoływanych w tym kontekście klasyfikacji jest klasyfikacja Ekmana takiego człowieka, który bardzo, antropologa, który bardzo był zafascynowany międzykulturową komunikacją emocjonalną i zajmował się tym, żeby odkryć, w jaki sposób w różnych kulturach emocje są wyrażane. I on doszedł do wniosku, że jest sześć takich emocji, które są absolutnie uniwersalne. Później ekstrapolowano to także na inne gatunki zwierząt, nie tylko człowieka. I emocje to w pierwszej kolejności najbardziej znana diada, czyli radość i po drugiej stronie mamy oczywiście smutek. Druga para to strach i złość. I wreszcie zaskoczenie i wstręt. Jednak z biegiem czasu okazało się, że niezależnie od tego, czy patrzeć na nasz ludzki gatunek, czy na inne gatunki zwierząt, to można znaleźć dużo więcej emocji, które są uniwersalne. I uczniowie Ekmana, ale także zupełnie inni badacze, zaczęli zastanawiać się nad tym, że przecież duma także może być emocją, którą znajdujemy w różnych kulturach, pogarda – zupełnie innego rodzaju emocja, także znajdowana jest w różnych kulturach i u różnych zwierząt. Można faktycznie identyfikować tego typu reakcje, które powiązane z taką emocją być by mogły.
K.G.: Wstyd chociażby, zażenowanie.
A.P.: Doskonały przykład. Nie mamy więc bardzo jasnego rozgraniczenia pomiędzy tym, jakie emocje faktycznie możemy klasyfikować jako wyłącznie charakterystyczne dla człowieka, i takie, o których powiedzielibyśmy, że one są tylko charakterystyczne dla nas, ale także dla innych zwierząt. To jest trudniejsze, jak się okazało, w praktyce, zwłaszcza z punktu widzenia neurobiologii, niż nam się wcześniej wydawało.
K.G.: To jak w takim razie rozumieć, czy jak traktować, ten podstawowy podział emocji według Ekmana?
A.P.: Moim zdaniem należy go traktować z dużym sceptycyzmem. Po pierwsze to jest kategoryzacja z lat 70., więc już dosyć leciwa, a po drugie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy (będziemy o tym rozmawiać trochę więcej w tej serii) i powiedzieć sobie, że nie ma bardzo wyraźnej granicy pomiędzy różnego rodzaju emocjami. Nawet to samo odczucie szczęścia nie będzie w naszym mózgu reprezentowane dwa razy dokładnie tak samo, bo to właśnie w naszym mózgu rodzą się emocje. Nigdy nie odczuwamy w naszym doświadczeniu niczego dwa razy dokładnie tak samo. Owszem, są pewne wspólne komponenty i one są, co ciekawe, często wspólne dla różnego rodzaju emocji, ale nie możemy powiedzieć, że to jest odtąd dotąd, przyłożymy linijkę i to jest strach, to jest smutek, a to jest radość i one zawsze będą wyglądały tak samo u każdego z nas i w każdej możliwej sytuacji.
K.G.: To jest bardzo ciekawe, dlatego że to by wyjaśniało pewnego rodzaju życiowe rozczarowania, to znaczy pamiętamy, że coś niezwykle nas pobudziło, wprawiło w uczucie szczęścia, na przykład jakaś podróż w młodości, ileś lat temu. Próbujemy to powtórzyć i…
A.P.: Klapa.
K.G.: Klapa, nie? Aż mi się zimno zrobiło od tego. A to też właśnie ciekawe, czemu się wzdrygnęłam, o to za chwilę zapytam. Jak powstają emocje? Jak to się dzieje, że czujemy wręcz, że to narasta. To, co się dzieje w ciele, to jest jedno, ale może zacznijmy od góry, od głowy. Co się dzieje w mózgu, jakie tam procesy zachodzą, że właśnie na przykład wpadamy w gniew, taką bardzo wyraźną emocję?
A.P.: Świetnie, że o tym mówisz. Oczywiście, że emocje zaczynają się właśnie w naszej głowie, bo to głowa, czyli mówiąc wprost: mózg, mówi ciału dalej, co ma zrobić. To jest niesłychanie ważne, żeby rozpoznawać ten fakt, że owszem, potem czujemy te wcześniej wspomniane trzęsące się ręce, łamiący się głos i wszystko inne, co jest charakterystyczne dla danej emocji, ale to ma swoje źródło właśnie w naszych mózgach. Jest cały szereg obwodów neuronalnych czy struktur mózgu, które zaangażowane są w powstawanie emocji. Często mówi się o tak zwanym układzie limbicznym, czyli takim zbiorze struktur w mózgu, który odpowiedzialny jest za generowanie reakcji emocjonalnych, ale jest to pewne uproszczenie. Dlatego że pomimo że wiemy, że na przykład ciało migdałowate czy kora przedczołowa są zaangażowane w powstawanie emocji, to w każdej emocji bardzo ważny jest także kontekst, w jakim ona się pojawia. Na przykład to, w efekcie czego, dajmy na to, że widzę coś, co mnie bardzo porusza. Pojawia się we mnie uczucie radości. Ten komponent tego, co widzę, kontekst, również kodowany jest przez nasz mózg i już przez trochę inne obwody neuronalne, które przecież aktywowane są wtedy dokładnie w tym samym czasie. Tak więc emocje to całe konstelacje aktywności w naszym mózgu. Tam wszystko się zaczyna, ale ta aktywność mózgu przekazywana jest potem do reszty naszego ciała przez układ wegetatywny, który kiedyś powszechnie nazywany był autonomicznym, czyli tę część układu nerwowego, które obsługuje, mówiąc kolokwialnie, resztę naszych organów, na przykład nasze nadnercza, o których za chwilę będę mówić. Unerwia nasze wnętrzności, mówiąc wprost. Układ wegetatywny jest właśnie po to, żeby informacje z naszego ciała mogły płynąć do mózgu i w drugą stronę, żeby mózg mógł uruchamiać wszystko, co wymaga uruchomienia, w odpowiedzi na pojawienie się danej emocji w naszym ciele. Pytałaś o gniew. Gniew to jest taka emocja, w której mamy do czynienia z bardzo wysokim poziomem pobudzenia i interpretacją czynnika, który jest bardzo drażniący. Albo bardzo straszny dla nas, w jakiś sposób zagrażający, może niekoniecznie życiu, ale naszemu funkcjonowaniu w takiej sferze optymalnego komfortu naszym.
K.G.: Naszym planom często, na przykład, jak coś staje na drodze, to może wywołać gniew.
A.P.: Jak najbardziej. Teraz mówisz o ludziach, ale ja sobie jestem w stanie też wyobrazić taką emocję, przychodzi mi teraz z tego wcześniej omawianego Darwina taka ilustracja bardzo zjeżonego psa z podniesionym ogonem, który gotowy jest do ataku na inne zwierzę na innego psa, w stosunku do którego czuję, że ten jest dla niego konkurentem, zagrożeniem. Tak więc to jest sytuacja, w której oczywiście generowana jest także reakcja stresowa, bardzo znacząca, i tutaj niezbędne jest, żeby ciało było przygotowane do walki albo do ucieczki. Najczęściej kiedy mówimy o gniewie, to raczej do konfrontacji, no i to jest sytuacja, która wymaga uruchomienia całej fizjologii, która do tego celu jest niezbędna. Na przykład bardzo szybko w efekcie aktywacji układu współczulnego wydzielana jest adrenalina w dużych ilościach z naszych nadnerczy, gdzie jest produkowana, i ona powoduje, że zaczynamy szybciej oddychać, a właściwie ułatwia proces tego, że zaczynamy szybciej oddychać, że zaczyna nam szybciej bić serce. Innymi słowy: organizm staje się gotowy do walki. Więc zaczyna się w mózgu, ale to ma na celu przygotowanie całego organizmu do tego, jak powinno się odpowiedzieć na daną sytuację.
K.G.: Czyli to dlatego na przykład w stresie… Jaka to by była emocja w tym układzie? Chyba…
A.P.: Widzisz? Niełatwo jest zdefiniować.
K.G.: Chyba strach, bym powiedziała, lęk, coś takiego w tych okolicach. Może boleć brzuch na przykład? Bo to są napięcia mięśni.
A.P.: Jak najbardziej mamy różnego rodzaju. To, o czym mówisz, nazywa się powszechnie objawami somatycznymi, czyli soma znaczy ciało. Objawy somatyczne, czyli objawy płynące z ciała. To jest nic innego, jak rozpoznanie przez te rozpościerające się przez całe nasze ciało nerwy, ten wegetatywny i obwodowy układ nerwowy, i wysyłanie informacji do twojego centrum dowodzenia, którym jest mózg, że coś się tam nie dzieje tak, jak się dziać powinno. Że na przykład mięśnie są bardzo spięte. Albo na przykład ciśnienie w twojej głowie jest nie takie, jak być powinno, i dlatego ta głowa zaczyna cię bardzo, bardzo boleć. Wszystkie te informacje są gromadzone i one mogą stać się komponentem emocji. Jak widzisz, to jest bardzo zależne od kontekstu.
K.G.: Tylko o ile rozumiem, kiedy emocje manifestują się w ciele, w momencie, kiedy mamy napięcie mięśni, przyspieszoną akcję serca, nie wiem, rozwarte źrenice na przykład, czyli to przygotowanie ciała do walki bądź ucieczki, to to jest przystosowawcze. Ale dlaczego na przykład wystąpienia publiczne, które w wielu osobach budzą lęk, mogą powodować drżenie głosu, spocone ręce, czerwienienie? Ja miałam tak bardzo długo, już pracowałam w mediach, jakiś czas, głowę miałam czystą, a moje ciało… Nagle biorę mikrofon i to „gdzieś tam siedzi 20-30 osób” i słyszę, że mój głos drży, że nie kontroluję oddechu, więc miałam bardzo wyraźne poczucie rozdzielenia ciała od tego, co miałam w głowie. Bo ja nie czułam stresu, nie w tym znaczeniu, znaczy moje ciało czuło, ale moja głowa była taka „Hej, przecież o co chodzi? Ja wiem, co się dzieje”. Co się działo?
A.P.: No po pierwsze to chciałam powiedzieć, że bardzo się identyfikuję z tym, o czym opowiadasz. Jak przypomnę sobie swoje pierwsze wystąpienia publiczne jako młodej doktorantki, to trzęsące się ręce i łamiący się głos. Oczywiście, że tak. Wiesz, poruszasz dwa bardzo ważne wątki. Pierwszy z nich, i może od tego zacznę, to jest to, że może być rozziew pomiędzy reakcją fizjologiczną a tym, jak interpretujemy ją poznawczo. I dlatego właśnie to, że ten komponent poznawczy, czyli to, co myślimy, że się z nami dzieje, nie jest czymś na stałe przylutowanym czy też przymocowanym do reakcji fizjologicznej. Będziemy o tym mówić więcej w odcinku, w którym będziemy zastanawiać się, z czego właściwie składają się emocje. Więc ważne jest to, jak interpretujesz to, co się z tobą dzieje. Tę samą sytuację mówienia w sytuacji publicznej, bycia na scenie, możesz jako osoba A zinterpretować jako bardzo stresującą, taką, że chciałabyś się jak najszybciej wyrwać stamtąd, oby tylko się jak najszybciej skończyła. Będzie druga osoba, która będzie czuła dokładnie to samo co ty, ten trzęsący, czy ja, ten trzęsący się głos, ręce, które są całe spocone, i powie „świetnie, to znaczy, że jestem przygotowana czy przygotowany do tego, żeby ekscytujące wygłosić teraz przed wszystkimi przemówienie”. I dlatego emocje nie są wcale jednoznaczne, one mogą przyjmować różne formy w różnych kontekstach, czyli mówiąc po ludzku w różnych sytuacjach, także w zależności od tego, jak interpretujemy czy jakie znaczenie nadajemy temu, co się z nami w danej chwili dzieje. Ten komponent poznawczy jest bardzo ważny.
K.G.: Ale czy wiemy, skąd te spocone ręce? Czy to jest jakiś efekt uboczny, czy też tutaj jakąś przystosowawczą cechę jesteśmy w stanie wskazać?
A.P.: Ja bym tego w tej konkretnej sytuacji, którą opisałaś, nie nazwała efektem ubocznym, dlatego że to jest sytuacja zagrożenia, to jest sytuacja oceny społecznej. Nie ma bardziej, chyba we wszystkich badaniach psychologicznych, które teraz przychodzą mi do głowy, konsekwentnie wywołującego wysoki stres czynnika, niż ocena społeczna. Wystarczy, że osobom badanym powiesz o tym, że ktoś patrzy na nie przez ścianę albo że jest prawdopodobieństwo, że ktoś wejdzie i będzie oceniał ich pracę, żeby wywołać bardzo znaczący stres. Jesteśmy ssakami społecznymi. Akceptacja społeczna tych, którzy są wokół nas, jest niezwykle ważna dla naszego przetrwania, zawsze była.
K.G.: To ja rozumiem, tylko może nieprecyzyjnie pytam, ale chodzi mi o to, że jak ten pies się najeża, żeby wydawał się większy, jak szykuje się do skok, czy kot na przykład, no to to jest przystosowawcze w tym znaczeniu właśnie, że wygląda groźniej i tak dalej. Kiedy napina nam się ciało gotowe do ucieczki, to rozumiem, po co ewolucja to w cudzysłowie „wymyśliła” Nie wiem, po co są te spocone ręce i trzęsące się głosy.
A.P.: Bo jakbyś weszła na scenę z bardzo niskim poziomem pobudzenia, to to, co byś miała do powiedzenia, byłoby prawdopodobnie nudne jak flaki z olejem. Gdybyś weszła i była flegmatyczna i okazałoby się, że to nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania twoich słuchaczy, to to by nie było udane wystąpienie ani dla ciebie, ani dla nich.
K.G.: Czyli to pobudzenie jest przystosowawcze. I teraz…
A.P.: Pobudzenie jest przystosowawcze, tylko teraz pytanie, kto to zinterpretuje?
K.G.: Aha, OK. Kto to zinterpretuje i technika polega na tym, żeby to pobudzenie wykorzystać do energetycznego wystąpienia.
A.P.: Ale także żeby być w stanie je regulować. Dlatego że, jak już ustaliłyśmy na samym początku, to są w dużej mierze reakcje w tym pierwszym rzucie zautomatyzowane w nas samych. Jeżeli ten poziom pobudzenia przy naszym wejściu na scenę nie będzie optymalny, będzie mówiąc wprost albo za niski, albo za wysoki, to nam nie wyjdzie.
K.G.: I potem czasami, tak przychodzi mi do głowy, widać czasami rutyniarstwo. Jaki jest wpływ hormonów na emocje? O tym całe książki można pisać oczywiście, ale w miarę krótko, skoro taki mamy format, to co byś powiedziała?
A.P.: Chyba dwie rzeczy wydają się tutaj najważniejsze. Pierwsza jest ta dotycząca neuromodulatorów, czyli hormonów mózgu, tak moglibyśmy je nazwać, wszystkich tych neuromodulatorów, o których często słyszymy: serotonina, dopamina, norepinefryna.
K.G.: Oksytocyna i kortyzol bardzo też znany.
A.P.: Bo tak, wszystkie one bardzo znane. One właśnie powodują to, że prawdopodobieństwo zajścia pewnych reakcji, pewnych wzorców aktywacji naszego mózgu, które się objawią jako te wstępnie zapoczątkowane emocje, jest większe lub mniejsze, ale kiedy myślimy o cyklach hormonalnych na obwodzie, czyli w reszcie naszego ciała, to możemy mieć taką sytuację, którą wcześniej opisywaliśmy właśnie z adrenaliną, która wydzielana jest właśnie w odpowiedzi na to, co w pierwszej kolejności mózg mówi, że powinno się zdarzyć. Więc w tym kontekście hormony odpowiedzialne są za wykon tego, co mózg zdecyduje, że powinno się zdarzyć. Ale hormony, i to jest ta druga rzecz, bardzo ważne są także w kontekście długoterminowym nastroju. Możemy sobie wyobrazić, że różnego rodzaju cykle hormonalne, nie tylko te związane bezpośrednio z naszym mózgiem, ale całym naszym ciałem, tak jak na przykład cykl estrogenowy czy cykl kortyzolowy, który wcześniej wspomniałaś, czy cykl testosteronowy, one mogą wpływać, czyli uprawdopodabniać, pojawienie się pewnych emocji. To nie są reakcje zerojedynkowe, nie jest to jak amen w pacierzu, że jeżeli mam zespół napięcia przedmiesiączkowego, to jest pewne, że na kogoś wybuchnę wtedy, kiedy ten ktoś mnie zdenerwuje, ale jest to po prostu bardziej prawdopodobne. Więc w tym kontekście powinniśmy o hormonach myśleć jako o substancjach sygnałowych w naszym ciele, które po prostu uprawdopodabniają wystąpienie pewnych scenariuszy. Ale emocja musi zacząć się w mózgu, więc tam zawsze zapada o niej decyzja.
K.G.: Ten wątek też rozwiniemy w jednym z naszych kolejnych odcinków, a na koniec tego odcinka: czy podział na uczucia i emocje ma biologiczny sens? Bo mnie uczono, że emocje to są te szybkie, krótkie, które po jakimś względnie krótkim czasie wygasają. Właśnie nawet język to pokazuje, że emocje rozpalone są i one gasną, czyli mamy do czynienia z czymś krótkotrwałym. A uczucia to jest coś długotrwałego, no taka miłość kilkuletnia na przykład czy jak dobrze pójdzie na całe życie, no to jest uczucie.
A.P.: I tutaj też nie ma zgody co do definicji. Faktycznie takie rozróżnienie między emocjami a uczuciami, które ty podałaś, można przedstawić. Bardzo popularnym w literaturze naukowej na ten temat jest to, że uczucie to jest ta warstwa świadoma przeżywania emocji. Że emocja składa się z tych różnych komponentów, o których wcześniej mówiłyśmy: poznawczego, tego, co się dzieje fizjologicznie z twoim ciałem, tej reakcji neuronalnej. I prawdopodobnie także tego, że jakoś się zachowasz, czy będziesz skłonna jakoś się zachować, czyli komponent behawioralny. A uczucie to jest to, czego ty świadomie, subiektywnie doświadczasz. To jest jedna z definicji. Druga jest jeszcze taka, że to jest ta warstwa bardziej poznawcza, że to jest to uczucie, jak interpretuję to, co dzieje się z moim ciałem, co dzieje się ze mną wtedy, kiedy zaczynam te emocje odczuwać, jak to interpretuję na swoje potrzeby. Ale właściwie niezależnie od tego, którą przyjmiemy definicję, czy tę, którą zaproponowałaś, czy jakąkolwiek inną, nie da się tak naprawdę z perspektywy tego, jak działa mózg, oddzielić jednoznacznie emocji od uczuć. Dlatego że (i o tym też, przypuszczam, będziemy mówić jeszcze więcej) z perspektywy dzisiejszej neurobiologii wiemy, że rozróżnienie między rozumem czy warstwą poznawczą a warstwą emocjonalną i taka dychotomia pomiędzy nimi jest czymś sztucznym i czymś, czego po prostu nie odzwierciedlają badania na temat tego, jak aktywowany jest nasz mózg w sytuacjach emocjonalnych i w sytuacjach podejmowania decyzji.
K.G.: Ale jednocześnie tak myślę sobie, że łatwo byłoby potępiać w czambuł czy krytykować mocno te podziały, które właśnie potem okazują się nieścisłe, ale one jednak są nauce potrzebne. No bo jak prowadzić badanie, jeśli nie postawimy jednak jakichś granic, tylko najważniejsze jest, żeby pilnować tego, żeby mówić, że to są jednak granice sztuczne. Taką mam refleksję. Że to nie jest tak, że nauka nas jakoś oszukuje.
A.P.: Ja myślę, że one są na pewno potrzebne nie tylko nauce i badaczom, którzy zajmują się przedmiotem, ale także na nasz użytek własny. Wszystkie te kategoryzacje mają jakąś wartość, a to, że nie są one w pełni precyzyjne? Rola nauki nie jest taka, żeby zawsze mieć rację. Rola nauki jest taka, żeby popychać nasze zrozumienie tego, jak działa świat, do przodu. Tak więc dzięki temu, że te kategoryzacje powstały tylko i wyłącznie na kanwie badań, które były prowadzone w tym zakresie, możemy dzisiaj wiedzieć, że to nie dokładnie tak. Ale to właśnie dlatego, że ktoś postawił hipotezy, o których potem się okazało, że nie da się ich wyraźnie poprzeć tym, co pokazują nam badania neuroobrazowania i innego rodzaju badania neuronauki.
K.G.: A jeśli odczuwamy jednocześnie lęk i radość, na przykład przed wystąpieniem publicznym, to nie jest tak, że z nami jest coś nie tak, tylko emocje mogą współwystępować, a nawet chyba zawsze niemalże współwystępują.
A.P.: Ależ oczywiście tak. I nawiązujesz znowu do tego, że ciężko jest określić wyraźne granice, bo co dwie sytuacje, dwoje ludzi, to zupełnie inna ekspresja emocjonalna, czyli to, co po takich ludziach widać, ale także inaczej będą odczuwać to w środku, na potrzeby swoje własne. I to, jak będą to interpretować, także będzie się różnić.
K.G.: Doktor Alicja Puścian, dziękuję bardzo.
A.P.: Dziękuję.
K.G.: To był pierwszy z sześciu odcinków naszej nowej serii „Radio Naukowe od podstaw”. Tematem pierwszej serii, jak słyszeliście, są emocje. Kolejne odcinki w poniedziałki, odcinek drugi będzie pod tytułem „Emocje w praktyce”. „Od podstaw” to seria dołączająca do naszych klasycznych dłuższych odcinków publikowanych w czwartki. Ja się nazywam Karolina Głowacka, a więcej o podcaście możecie przeczytać na radionaukowe.pl. Działamy dzięki wsparciu na patronite pl/radionaukowe. Bardzo dziękuję wszystkim Patronom i Patronkom. Stałych słuchaczy i słuchaczki RN gorąco proszę o opinię i sugestie dotyczące naszej nowej serii, zgłaszajcie też tematy. Dzięki, do usłyszenia!