Ile zawdzięczamy zapomnianemu architektowi? Naukowe śledztwo dr Tikhonovej
– Perret nie dawał mi spokoju – mówi dla Radia Naukowego dr Olha Tikhonova. Na ślad tego zapomnianego architekta trafiła przypadkiem. Aby sprawdzić, jak bardzo był wpływowy, przyjechała do Polski w ramach stypendium PASIFIC Polskiej Akademii Nauk.
Dr Tikhonova jest jedną z blisko 50 osób, które wygrały międzynarodowe stypendium PASIFIC Polskiej Akademii Nauk. Uczestnicy programu pochodzą z 19 krajów, w tym Stanów Zjednoczonych, Indii, Australii, Szwecji, Chin czy Ukrainy. Na miejscu, przy wsparciu mentorów, pracują w jednym z 69 instytutów PAN. Dr Tikhonova obecnie prowadzi badania w Instytucie Historii im. Tadeusza Manteuffla.
Karolina Głowacka: Pani temat badawczy w ramach programu PASIFIC to „Wpływ Jacques’a Perreta na polską architekturę obronną w XVII wieku”. Kim był Jacques Perret?
Dr Olha Tikhonova: Architektem, pracował we Francji. Pisał traktaty dotyczące teorii architektury, a ja odkryłam, że kilka jego książek jest w Polsce. Zakładam, że miały wpływ na działających tutaj architektów. Sam Perret, o ile wiem, nigdy do Polski nie przyjechał.
Skąd wzięły się tutaj jego dzieła?
W XVII wieku wielu magnatów i architektów podróżowało po Europie i przywoziło ze sobą książki. Taka wymiana wiedzy była typowa. Zwykle trafiały tutaj dzieła z Włoch, które były kolebką architektury, ale również z Francji, a później także z Niemiec.
Te francuskie w Polsce były dość popularne, bo wielu polskich magnatów mówiło po francusku.
Natomiast sam Perret jest obecnie zapomniany. Pamięta się o takich popularnych architektach jak Scamozzi, Palladio, Alberti. Badacze zajmujący się zamkami bastionowymi szczególnie dużo uwagi poświęcają Scamozziemu. To ten włoski architekt zaprojektował plan zamku w Zbarażu w Ukrainie.
Perret, jak Pani mówi, jest zapomniany. Ale czy w swoich czasach był wpływowy?
Trudno na to odpowiedzieć jednoznacznie, bo nie ma wystarczająco wielu badań. W 1993 roku badaczka ze Stanów Zjednoczonych napisała książkę na temat jego traktatów. Autorka przedstawiła swoją propozycję wyjaśnienia przyczyn popadnięcia Perreta w zapomnienie. Rzecz w tym, że w XVII wieku architektura zaczęła się wyraźnie dzielić na fortyfikacyjną, wojskową oraz cywilną. A jego prace były kombinacją tych nurtów. Z tej przyczyny – a także z powodu plastyczności i wysokiej jakości jego unikalnych modeli perspektywicznych przedstawionych w traktatach – jego prace były klasyfikowane jako architektoniczna ciekawostka. Ceniona w zbiorach ze względu na wyjątkowe ryciny. Ja widzę w jego rysunkach więcej niż wyłącznie malowniczość czy sztukę.
Jak Pani trafiła na Perreta?
W czasie pracy nad doktoratem dotyczącym fortyfikacji w Galicji chciałam poznać wszystkie dostępne teksty i szkice opisujące ten typ budownictwa. Przesiadywałam w bibliotekach, archiwach i przeglądałam strona po stronie. Nagle zobaczyłam rysunek Perreta – szkic planu, który wyglądał jak słynny zamek w Podhorcach. Nie wiadomo, kto jest autorem referencyjnego modelu do tego projektu. Przypisywano go Scamozziemu, bo on stworzył podobny – ale jednak nie taki sam – zamek w Zbarażu. Tymczasem model Perreta był niemal identyczny z istniejącym zamkiem w Podhorcach. Miałam poczucie, że trafiłam na coś niesamowitego.
Że coś Pani odkryła?
Tak! Ale w tamtym momencie nie mogłam podążyć tym tropem, bo musiałam skończyć doktorat. Zanotowałam jednak w głowie, że był taki architekt i że trzeba się mu przyjrzeć.
Jak brzmi zatem główne pytanie, na które chce Pani odpowiedzieć w czasie pracy w ramach PASIFIC-u?
Interesuje mnie, jak wiele egzemplarzy traktatów Perreta jest w Polsce, kto je czytał i czy ktoś na ich podstawie coś w Polsce zbudował. Zaczęłam w kwietniu, a już znalazłam pięć książek Perreta, a prawdopodobnie jest ich więcej. Chociaż nie jest łatwo je znaleźć.
https://www.youtube.com/watch?v=b9856qJRK7w&ab_channel=PolskaAkademiaNauk
Od kiedy Pani pracuje w Polsce w ramach stypendium?
Od 1 kwietnia 2022 roku. To był bardzo dziwny i trudny dzień. Przyleciałam z Portugalii, gdzie było 20 stopni ciepła. Byłam w cienkich butach, skórzanej kurtce, a tu, w Warszawie, padał śnieg! Podpisałam umowę i od razu zapytałam, gdzie jest sklep, w którym mogę kupić coś ciepłego!
Taka to anegdota. Na co dzień jest bardzo fajnie. Mamy podobne tradycje, jedzenie, języki, łatwo jest się porozumieć. Zaczęłam się uczyć polskiego, już większość rozumiem, chociaż nadal nie potrafię wszystkiego powiedzieć.
W Warszawie spotkałam też kolegów i koleżanki ze studiów we Lwowie. Po ośmiu latach w Portugalii to było trochę jak powrót do domu. No, może powrót do sąsiedztwa.
Dlaczego postanowiła Pani zaaplikować do PASIFIC-u?
W Portugalii pracowało mi się znakomicie, zajmowałam się głównie bezpieczeństwem pożarowym starych budynków. Ale to nie było dokładnie to, co studiowałam, a sprawa Perreta od lat nie dawała mi spokoju.
Kiedy robiłam doktorat, czytałam książki prof. Bogusława Dybasia. Wiedziałam, że pracuje w Polskiej Akademii Nauk. Kiedy zobaczyłam możliwość zaaplikowania do PASIFIC-u, do PAN-u, do Warszawy, to długo się nie zastanawiałam. Praca z prof. Dybasiem była dla mnie marzeniem.
Wcześniej znaliśmy się ze zdalnych spotkań, ale przyjazd i rozmowa na żywo to było coś fenomenalnego. Zaczynał zdanie, a ja wiedziałam, jak je dokończyć. I odwrotnie. Zawsze miałam fajnych i mądrych profesorów, z którymi świetnie mi się pracowało. Ale to było coś innego. Nadajemy na tych samych falach.
Czuje się Pani bardziej architektką czy historyczką?
Architektura to moja pierwsza dziedzina, takie mam wykształcenie. Ale uczę się warsztatu historycznego.
Jest to dla Pani ciekawe?
Tak, bardzo. Myślę, że zawsze byłam gdzieś pomiędzy tymi dwoma światami. Lubiłam studiować mapy, zapamiętywałam lokalizacje zamków. Historia jest głęboko we mnie.
Bo zamkami interesuje się Pani od lat.
Właściwie od dzieciństwa. Pochodzę z Iwano-Frankiwska, a to miasto z pięknymi ruinami fortyfikacji. Są ogromne, imponujące, geometryczne… Zawsze mnie bardzo interesowały.
Często jeździliśmy na szkolne wycieczki do okolicznych zamków, których w naszym regionie jest dużo. Rozmyślałam: dlaczego są opuszczone? Dlaczego są w ruinie? Jako dziecko czułam, że chcę coś z tym zrobić, dać zamkom drugie życie.
Zdecydowałam, że pójdę na architekturę. Kiedy zorientowałam się, że Politechnika Lwowska ma specjalny wydział renowacji dziedzictwa kulturowego, a większość wykładowców to naukowcy badający fortyfikacje, pomyślałam: to jest idealne miejsce dla mnie.
Jak wiele jest Pani w stanie wyczytać z ruin zamku?
Odtworzę, jak został zbudowany w ogólnej kompozycji, nawet jeśli jest mocno zniszczony. Mogę powiedzieć: o tu, były umocnienia, a tu widzimy szkołę francuską, holenderską czy włoską. Ale żeby powiedzieć coś dokładniej, trzeba badań archeologicznych.
Życie w zamkach było wygodne?
W tych XVII-wiecznych już tak. Sprawdzałam to dokładnie w Austrii, analizując dostęp światła i świeżego powietrza. Wszędzie – poza schodami – było bezpośrednie światło dzienne. Zamki miały też znakomitą wentylację, nie było w nich ani za ciepło, ani za zimno.
Zaskakuje mnie, co Pani mówi. Wyobrażałam sobie, że życie na zamku to chłód, ciemność i nieświeże zapachy.
W XVII wieku zdecydowano, że budownictwo rezydencji obronnej powinno być również komfortowe, a także wpisujące się w krajobraz. Piękno, wygoda i funkcje wojskowe. Taki był sposób myślenia.
Ma Pani doświadczenie pracy w Lizbonie, Porto, Warszawie, Lwowie, Wiedniu. Czy kooperacja ponad granicami jest ważna w naukach takich jak historia, szczególnie lokalna? Myśli Pani, że międzynarodowość się tu przydaje?
Tak, zdecydowanie. Gdybym została w Ukrainie, nie odkryłabym tych wszystkich śladów. Międzynarodowe kontakty są kluczowe, żeby poszerzyć perspektywę. Nigdy nie wiadomo, na jaki trop można wspólnie wpaść.
Czyli czasami żeby dowiedzieć się więcej o miejscu dzieciństwa, trzeba wyjechać…
Tak…
Rozmawiamy w trudnych czasach, jest wojna. W Ukrainie da się uprawiać naukę czy wszystko jest zawieszone?
Ciągle ludzie pracują. Na przykład w czerwcu zorganizowaliśmy zdalny workshop, w czasie którego byłam hostem, a część uczestników była z Ukrainy. Dla nich to było bardzo trudne, bo nie mogli zagwarantować udziału. Zwyczajnie nie wiedzieli, czy akurat w tym czasie będą mogli być online, czy nie będzie alarmu przeciwlotniczego.
Teraz jest jeszcze trudniej. Przez ataki na infrastrukturę energetyczną wiele osób nie ma prądu. Uczestniczenie w spotkaniach na żywo staje się niemal niemożliwe. Obecnie większość osób ściąga materiały i odsyła, kiedy ma dostęp do sieci.
Jakie są Pani plany po PASIFIC-u?
Sprawdzam różne możliwości, jestem otwarta. Możliwe, że wrócę do Ukrainy w ramach pracy w międzynarodowym konsorcjum, które ma zająć się restauracją budynków w moim rodzinnym Iwano-Frankiwsku.
Inna możliwość to Hiszpania, może znów Portugalia.
A może praktyka? Zaprojektuje Pani zamek idealny?
Słyszałam, że we Francji zbudowali od zera zupełnie nowy zamek. Dla mnie to jest trochę dziwne. Jestem zainteresowana restauracją, adaptacją starych budowli. Mamy wystarczająco wiele ruin, które możemy odbudować. Nowe budynku budujmy nowocześnie.
Trzymam za Panią kciuki!
Dziękuję.
PASIFIC to projekt współfinansowany ze środków przeznaczonych na program finansowania badań naukowych i innowacji UE „Horyzont 2020″ na podstawie umowy nr 847639 o dofinansowanie „Działań Marii Skłodowskiej-Curie” oraz ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Dodatkowe informacje na
https://pan.pl/pasific/ (PL)
https://pasific.pan.pl/ (ENG)
Ten materiał powstał we współpracy komercyjnej z Polską Akademią Nauk.